Moje zaburzenia odżywiania zaczęły się pewnie bardzo podobnie jak u większości z Was. Podziwianie idelanych ( przynajmniej według mnie i aktualnych kanonów piękna) koleżanek z klasy, porównywanie się do przypadkowych kobiet spotkanych na ulicy i wyliczanie sobie w głowie tego co one mają, a czego nie mam ja. Oglądanie i czytanie poradników, które tylko takie są z nazwy, bo tak naprawdę te ,,cudowne porady na szybkie zrzucenie kilku kilogramów", były równe z tym, że po miesiącu czegoś takiego organizm był wyniszczony jak Hiroszima po tym, jak Stany Zjednoczone zrzuciły na nią bombę.
Na początku były głodówki.
Jednak one mi za cholerę nie wychodziły. Potem nastapiło odstawianie słodyczy, kolejne w kolejce były ćwiczenia, nastepnie siedzenie do późna i wyszukiwanie w internecie ,,rzetelnych" i sprawdzonych porad na schudniecię itd.
W końcu w wieku 13 lat ( dzieciak co nie? Kto by pomyślał, że juz w takim wieku taka młoda dziewczyna nienawidzi swojego odbicia w lustrze) postanowiłam wdrążyć zmianę w życie. Była wtedy akurat pandemia, więc miałam więcej czasu co równoważyło z tym, że miałam większe prawdopodobieństwo na to, że zmiany będa skuteczne .
Na początku było ciężko. Zaczęło się głodówką i ćwiczeniami. Ćwiczenia przetrwały głodówka nie, bo czułam jak odchodzi ze mnie cała energia, a wraz z energią po trochu życie. Oczywiście w przenośni.
Zainstalowałam więc aplikację, która wyliczyła mi moje zapotrzebowanie kaloryczne poprzez wcześniejsze podanie wagi, wzrostu oraz wieku. Szło mi sprawnie i jeśli mam być szczera to czułam nawet z tego powodu frajdę, bo jadłam normalnie tylko po prostu mniej, ale częściej. Jak teraz na to patrzę to w tamtym czasie młodsza ja była mądrzejsza od teraźniejszej mnie...
Wracając. Dzięki temu schudłam zdrowo pięć kilogramów. Nawet sobie nie zdajecie sprawy z tego jak cholernie się cieszyłam, jednak dla mnie to wciąż było za mało. Skoro schudłam tyle to pewnie dam radę również zrzucić dwa razy tyle kilogramów. Wiecie, niby czułam się dobrze fizycznie, każdy komplementował moje zrzucenie kilku kilogramów co również podkreśliły moje dodatkowe centymetry wzrostu i dostawałam coraz więcęj komplementów dotyczących mojej figury, jednak dla mnie to było wciąż za mało...
Dla mojej psychiki to było za mało.
Akurat na wakacje znowu zaczęło się coś dziać. Czy dobrego? A skądże, to nie Disney słońce. Zdążyłam zauważyć, że życie nie ma w naturze uznawać czegoś takiego jak DOBRO. Ono uznaje tylko ból i cierpienie z rzadkimi momentami na wzięcie głębszego oddechu, a im bardziej dążymy i gonimy szczęście tym bardziej gubimy się w codzienności, która zaczyna nas coraz bardziej rozszarpywać.
Załamałam się, przestałam ćwiczyć i przytyłam trzy kilogramy co dzięki niedoczynności tarczycy przyszło mi bardzo łatwo. Byłam tak załamana, że w tamtym okresie moja kabina prysznicowa częściej spotykała się z widokiem mnie skulonej w jej rogu i z głuchym płaczem wbijającej sobie paznokcie w głowę, niż faktycznie mnie myjącej się z piosenkami Beyonce w tle.
Przyszedł wrzesień 2021
Idealny moment na zmiany, nieprawdaż?
Zaczęłam się zastanawiać nad sensem i egzystencją własnego życia.
Istnienia...
Tak naprawdę my ludzie jesteśmy jak małe kukiełki, którymi ten świat uwielbia się bawić. Rzuca nami, ustawia nas, zgniata i prostuje kiedy chce obserwując jak długo i jak wiele jeszcze wytrzymamy. Życie to nie koncert życzeń, nie ma czegoś takiego, że chcesz i dostaniesz. Jeśli na prawdę czegoś pragniesz musisz coś poświęcić albo na to zapracować. SAM.
![](https://img.wattpad.com/cover/341293088-288-k455113.jpg)
CZYTASZ
Ctrl+ Z, powrót do życia.
Fiksi RemajaSiemka tu Wasza Proserpinae, w tej książce nie chce żadnych zaplanowanych scenariuszy, bo chcę w niej odwzorować prawdziwość życia codziennego, ponieważ uważam, że w dzisiejszych zakłamanych czasach to się przyda. Mam nadzięję, że ta opowieść dotrze...