Rozdział 35

435 35 12
                                    

Pov: Polska

Zasłoniłem oczy ręką, kiedy poczułem na twarzy wpadające przez okno rażące promienie zimowego słońca. Przekręciłem się na plecy i westchnąłem.

Dlaczego nie zasłoniłem rolet? Chyba że to Litwa przyszła specjalnie żeby mnie obudzić...

Otworzyłem oczy i poczułem niepokój, widząc obcy sufit. Podniosłem się na łokciach i mój wzrok spoczął na leżącym obok mnie Rosji.

Przypomniałem sobie wszytsko i poczułem, że się czerwienię. Wydarzenia wczorajszej nocy powróciły do mnie całą mocą. Cholera.

Jakby wyczuwając ruch, chłopak przeciągnął się i spojrzał na mnie spod uchylonych powiek.

- Доброе утро (Dzień dobry) - Uśmiechnął się.

Opadłem spowrotem na łóżko i speszony ukryłem twarz w poduszce. Próbowałem wymacać, gdzie leży moją koszulka. Albo spodnie.

- Czego szukasz? - Zapytał, uśmiechając się coraz szerzej.

Ewidentnie czerpał radość z mojego poczucia wstydu. Niech się jebie.

- Spadaj. - Warknąłem, dalej szukając czegokolwiek.

- Ciuchy leżą na ziemi. - Poinformował mnie, powstrzymując się od śmiechu. Wziął do ręki telefon i zaczął niby od niechcenia przeglądać instagrama.

Skrzywiłem się. Przecież tak nie wstanę...

Rosja westchnął, schylił się i podniósł leżące zaraz obok łóżka moje spodnie dresowe. Rzucił nimi we mnie, a ja parsknąłem.

- No dzięki.

- Do usług. - Mruknął i spojrzał na mnie. - Co będziemy dzisiaj robić? Masz jeszcze jakieś miejsca w które moglibyśmy pojechać?

- O kurwa. - Zaśmiałem się ironicznie. - Żartujesz? Ja z tobą na żaden motor nie wsiadam. Chcesz żebym i ja skończył z rozwaloną głową?

- Wątpisz w moje umiejętności jazdy? - Zapytał, unosząc brwi. - Poczułem się urażony.

- Twoja głowa też.

Dźgnął mnie łokciem w żebra.

Wypuściłem powietrze i kopnąłem go w nogę.

- Chuj. - Mruknąłem pod nosem.

- Jak mnie nazwałeś? - Przetoczył się nade mną, a ręce przyciskał mi po bokach tak, że nie miałem szansy się ruszyć.

Znowu zaczyna. Zezowałem, próbując tylko nie patrzeć na niego nagą klatkę piersiową, żeby nie dawać mu tej satysfakcji.

- Nazwałem cię chujem. - Powtórzyłem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Odszczekaj to - Warknął, mrużąc oczy.

- Bo? - Droczyłem się.

- Wtedy zobaczysz. Masz pięć sekund.

Zacząłem się wić i szarpać. Nie ma szans.

Zaczęliśmy się przetaczać po całym łóżku.

- Przestań! - Śmiałem się, próbując go odepchnąć.

- Przeproś!

- Nie!

W końcu odpuścił i opadliśmy spowrotem na materac, ciężko dysząc.

- Idę zrobić coś na śniadanie. - Stwierdziłem, wstając i podnosząc koszulkę z dywanu.

- Lepiej wyglądasz bez niej. - Stwierdził Rosja, a ja zaczerwieniłem się.

- Ogarnij dupe. - Mruknąłem i zakładając ją zszedłem na dół.

Wyjąłem mleko i płatki, które kupiliśmy wczoraj. Jakoś nie chciało mi się gotować mleka, więc nalałem zimne do misek i wsunąłem płatki czekoladowe. Nie miałem zresztą ochoty na nic specjalnego.

Wróciłem do pokoju z dwoma miskami. Rosja (już na szczęście ubrany) siedział na łóżku i czytał coś na telefonie. Podałem mu jedną miskę i usiadłem obok niego. Odłożył telefon.

- Ale z ciebie szef kuchni. - Mruknął, biorąc pierwszą łyżkę.

- Jak coś ci nie pasuje to przecież nie musisz jeść. Kuchnia jest na dole. - Odgryzłem się poirytowany. A co, może jeszcze powie że on robi lepsze rzeczy?

Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Było między nami trochę niezręcznie, czułem to. Oboje nie spodziewaliśmy się, że tak się sprawy potoczą.

***

Pov: Rosja

- To co będziemy dzisiaj robić? - Zapytałem, wreszczie przerywając ciszę.

- Nie wiem. Z domu to się raczej nie ruszymy, chyba że na spacer. - Wzruszył ramionami.

- Jak chcesz to zadzwoń do Ukrainy.

- Po co? - Odwrócił się do mnie gwałtownie.

- Żeby cię odebrał. Nie musisz tu że mną siedzieć i się nudzić. - Widziałem, jak jego twarz coraz bardziej się czerwieni.

- Nie powiedziałem że się nudzę. A poza tym, to zapomnij. Nigdzie się stąd nie ruszam. - Burknął.

Uśmiechnąłem się.

- Jak sobie chcesz.

- Kurde, mam ochotę na jakąś imprezę. - Westchnął. - Szkoda że nikogo tu nie ma. Moglibyśmy coś zorganizować.

Pokiwałem w zamyśleniu głową. Impreza... brzmi kusząco.

- Na dole napewno jest jakiś alkohol.

- Ale z drugiej strony to nie chcę nikogo tu zapraszać. - Skrzywił się.

- Możemy zrobić własną imprezę, we dwoje. Głośna muzyka, filmy, migające światła, alkohol... może zagramy też w butelkę. - Wyszczerzyłem się.

Trzepnął mnie po głowie, ale się uśmiechał.

- Nie jest to taki zły pomysł. - Przewrócił oczami. - Dobra, to jesteśmy umówieni. O 20!

- Jasne jasne.

- Wezmę rower z garażu i pojadę do sklepu po trochę przekąsek. - Rzucił, wstając z łóżka.

- Czekaj, pojadę z tobą! - Zerwałem się.

- Ty to lepiej siedź w domu, bo jeszcze znowu się wywalisz. - Prychnął.

Patrzyłem na niego spod zmrużonych powiek, kiedy wychodził z pokoju.

Dasz radę mi zaufać...? || ☆Ruspol☆ ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz