One shot

79 12 3
                                    

Uwaga! Historia odrębna od całego fanfika, po prostu chciałam napisać one shota z Will x Billy
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Dyszałem ciężko. Patrzyłem się na poobijane ciało mężczyzny przede mną. Czułem ten mocny ból w klatce piersiowej, czułem każdego najmniejszego siniaka, czułem jak z moich ust skapuje krew, jak przerwa między zębami krwawi. Złapanie oddechu przez wszystkie bolące mięśnie od głupiej walki, równało się z prawie niemożliwym.

- Nigdy nie masz dość, co? - wydusiłem z siebie, starając się z trudnością wyprostować. Zielonowłosy zaczął się radośnie śmiać.

- Nawet teksty musisz mieć wyrwane jak z fanfika? - zapytał wielce rozbawiony mężczyzna, podnosząc się na łokciach. Po jego minie widziałem, że nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Dobrze tak skurwysynowi, niech cierpi.

- Oh no tak, bo pan wielki Will ma zawsze odzywki oryginalne, których wcale nie ściągnął z tumblr! - krzyknąłem do niego, wypluwając nadmiar krwi z ust i podchodząc do niego - Wymiotować mi się chcę na Twój widok.

- A pomimo to i tak do mnie wracasz - skomentował dumny z siebie mężczyzna, którego maska skrywała tylko połowę twarzy. Druga połowa w trakcie bójki ucierpiała i leży gdzieś na ziemi - Jak to się dzieje Willer?

Kucnąłem tuż obok mężczyzny, przyglądając się jego poobijanej mordzie. Jasne, prędzej czy później się zagoi, ale teraz wygląda jak siedem nieszczęść. Podbite oko, czerwony policzek, krew spływająca z dolnej wargi. Jeśli bym się przyglądał, może nawet zauważyłbym miejsce skąd wyrwałem garść włosów z jego głowy.

Mężczyzna odchrząknął głośno, chcąc zwrócić uwagę na to że "Bill przyglądasz mi się, przestań bo to niekomfortowe". Jestem pod wrażeniem, że nie zrobił na ten temat żadnego głupiego komentarza. Przynajmniej jeszcze.

- Uważaj, bo się zakochasz - wypalił Will, a ja skarciłem samego siebie w myślach za niepotrzebne krakanie. Zielonowłosy jednak nie brzmiał tak pewnie tego co mówi, jak mogłoby się wydawać. Wręcz przeciwnie, mówił jakby się mnie wstydził albo bał. Mam nadzieję, że to drugie.

- Chcesz, żeby Ci pomóc czy bardziej dojebać, abyś już nawet podnieść się nie mógł? - odpowiedziała mi chwila ciszy - Tak też myślałem.

- Nie żartuj, że chcesz mi pomóc - spojrzał na mnie prześmiewczo Will, obrywając tak, aby do głowy mu więcej nie wpadło takie patrzenie na mnie. Zjeb.

- Nie to nie. Słuchaj, nie będę cię niańczyć - syknąłem na niego, mając już zamiar odejść. Ciepła dłoń zacisnęła się jednak na moim nadgarstku, błagając w ten niemy sposób o pomoc. Spojrzałem na sponiewieranego zielonowłosego - Jednak sięgnąłeś dna?

- Dziwię się, że wychodzi to z twoich ust po zaoferowaniu mi pomocy - humor nie opuszczał nawet na chwilę Willa, a ja coraz mniej miałem do niego cierpliwości.

- Będziesz cicho to ci pomogę. Jeszcze jedna odzywka, a twoje kolana będą się wyginać w drugą stronę - zagroziłem, kucając przy Willu, aby uważniej przyjrzeć się szkodom. Brązowe oczy skupione były na mnie w cichym oniemieniu.

Przyglądał mi się. Wiem o tym. Z każdą czynnością jaką robiłem, aby szybciej zagoiły mu się rany, on na mnie patrzył i nie odzywał się. Nie wiem czy ze strachu czy zapomniał jak się odzywa, ale nie narzekałem.

Nasze spojrzenia spotkały się kilka razy. Za każdym razem było to jak wyzwanie, którego nie chcieliśmy przegrać. Świat w takim momencie wirował, zatrzymywał się, a jedyną stałą był tylko on.

Te kilka razy ja odwracałem wzrok, wracając do pierwszej pomocy debila. Jego twarz była w coraz lepszym stanie. Może nie idealnym, ale lepszym.

- Jesteś piękny - wypalił Will, sprawiając że zatrzymałem się w pół ruchu. Spojrzałem od razu na niego w szoku i przekonaniu, że tylko żartuje.

- Wstrząsu mózgu dostałeś?

- Nie wierzysz mi? - zapytał, podnosząc się z trudnością do siadu - Jesteś piękny, naprawdę w to wierzę.

- Naprawdę mocno musiałem cię uderzyć, bo gadasz takie głupoty, że głowa mała - zaśmiałem się, mając nadzieję że Will zakończy na tym temat. Chłopak jednak się nie poddawał.

Jego dłonie znalazły się na moich policzkach, zmuszając nas do kolejnego spotkania spojrzeń. Serce podskoczyło mi do gardła.

- Jesteś piękny, Bill - wyszeptał mężczyzna, przejeżdżając z dziwną czułością kciukiem po moim policzku - Wbij to sobie do tego pustego łba, bo nie zawsze nadrobisz wyglądem swoją głupotę.

- Może dałem Ci za dużo jakiegoś leku, bo naprawdę takich kłamstw w życiu nie słyszałem. Will czy my ciebie tracimy? Odezwij się, ile palców widzisz? - zapytałem, pokazując przed twarzą mężczyzny środkowy palec. Ten spojrzał na mnie znużonym wzrokiem, złapał za nadgarstek mojej dłoni.

Ciarki przeszły mnie po całym ciele, czy to dobrze? Moje serce dziwnie drżało.

Will uśmiechnął się wrednie, jego uśmiech sprawił że zabrakło mi tchu w piersiach, patrzyłem na niego jakby to było kolejne wyzwanie, ale tym razem nie ważne co bym robił, to przegrywałem.

Palce chłopaka przejechały z czułością po moim nadgarstku, aby złapać go dogodniej i unieść do góry. Między naszymi twarzami było może pięć centymetrów przerwy.

- Co ty do cholery jebanej jasnej wyczyniasz? - syknąłem, starając się wyrwać dłoń z mocnego uścisku. Wolną ręką chłopak złapał mnie za brodę, delikatnie przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze. Serce podskoczyło mi do gardła, miałem trudności z oddychaniem, a mój wzrok skupiał się tylko na nim.

- Zamknij się już Bill - szepnął mężczyzna, napierając swoimi ustami na moje. Mój świat zawirował, zacząłem czuć każdy najmniejszy dotyk na swoim ciele, każde muśnięcie jego ciała o moje sprawiało, że pozostawał tam tylko gorący żar.

Podniosłem wolną dłoń nad jego głowę, chciałem go uderzyć jak najmocniej tylko potrafiłem, aby mnie puścił. Przymierzyłem się, widziałem swoją dłoń, zaciskałem ją w pięść, chciałem wziąć go z zaskoczenia.

Pocałunek stał się bardziej intensywny, coraz bardziej się rozpływałem w smaku ust chłopaka, moje oczy się zamykały przez całą sensację, a moja dłoń która miała uderzyć go i odsunąć ode mnie, zacisnęła się na jego koszulce, przyciągałem go do siebie, nie chciałem przestać. Wstyd się przyznać, ale podobało mi się to co robił.

Podobał mi się sposób w jaki jego dłoń przejeżdżała po mojej szyi, jak jego palce odnajdywały wrażliwe miejsca, jak jego druga dłoń trzymała się zaciśnięta na moim nadgarstku, jak jego usta z delikatnością poruszały się na moich, jak nasze ciała były tak strasznie blisko siebie, jak zimna podłoga dotykała moich pleców.

Cholera jak mi się to podobało.

Znaczy... do momentu.

W pewnym momencie, kiedy kompletnie zapomniałem o całym otoczeniu, o tym co się dzieje, skupiałem się tylko na satysfakcji i dotyku... Palce Willa zacisnęły się niebezpiecznie mocno na mojej szyi. Czułem jak moje gardło jest miażdżone przez jego dłoń, jak brakuje mi powietrza, jak nie jestem w stanie nabrać tlenu w płuca, nie byłem w stanie nic zrobić. Starałem się złapać jedną ręką jego duszącą mnie dłoń, odsunąć go od siebie nogami.

- Naprawdę w to uwierzyłeś? - rozbrzmiał niski głos Willa, który patrzył na mnie z chorą satysfakcją - Że JA będę mieć do ciebie słabość? Do ciebie? Nie bądź śmieszny Bill, jesteś atrakcyjny, ale nie na tyle, abym przestał cię nienawidzić.

Robiło mi się ciemno przed oczami, krztusiłem się, chciałem zrobić cokolwiek, ale brakowało mi sił. Palce Billa w jednym momencie przestały się zaciskać na mojej szyi, a dłoń złagodniała z uściskiem. Uśmiechał się do mnie z satysfakcją.

- Żałosne - dodał zadowolony z siebie - Jesteś uroczo żałosny, Billy - słowa wypływały z jego ust jak trucizna, która mnie karmił, a ja odczuwałem niezrozumiałą satysfakcję przy tym.

- Pierdol się - wychrypiałem po całej sesji krztuszenia się i nabierania powietrza. Zjeb. Pierdolony zjeb.

"Połączył nas fanfik" AO3 x WattpadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz