Capitollo undicesimo

97 5 0
                                    

Nico wkładał książki do szafki zastanawiając się, co podarować Willowi. Ten prawie codziennie coś mu kupował. Do tego miał dość ciągłego udawania. Myślał, że życie w Auradonie będzie łatwiejsze niż to na wyspie. A tu co? Jakieś bankiety, spotkania, zaproszenia. Chodzenie z królem jednak nie jest takie fajne jak się wydaje. Oczywiście nie chodzi o samego Willa, po prostu, życie byłoby lepsze gdyby Will był zwykłym nastolatkiem.

- Hej Neeks - rzucił blondyn opierając się o szafki tej koło Nica.

- Hej - Nico delikatnie się uśmiechnął.

- Mam dla Ciebie niespodziankę - król odwzajemnił gest.

- Znowu? Codziennie coś nowego.

- Co drugi dzień. Bo z Tobą w parze, wszystko jest idealne.

- Cały ja. Idealny. - powiedział syn Hadesa.

Will zajrzał do jego szafki z uśmiechem i zmarszczył brwi. Sądził, że jego chłopak oddał księgę zaklęć do biblioteki.

- Co ona tu robi? Nie oddałeś jej do biblioteki?

- Jeszcze tu jest. - di Angelo z trzaskiem zamknął drzwiczki i oparł się o nie. Odgarnął Willowi włosy z twarzy. - Mam zajęcia, już się zaczęły. - zrobił krok w stronę korytarza.

- Nie, idziemy tędy. - blondyn złapał Nica za ramiona i zaprowadził pod drzwi ewakuacyjne.

Stał tam nowy, lśniący i czarny skuter. Brunet zakrył usta dłońmi i podszedł bliżej niego. Zaczął oglądać go z każdej strony.

- Podoba ci się?

- A czy dzieci Hypnosa lubią spać? Will, jest cudowny! ...Ale ja nic dla Ciebie nie mam.

- To nic.

- Nie, wymyślę coś. Niedługo będę wolny.

- A nie masz teraz zajęć? - Will schował ręce do kieszeni spodni.

- Multitasking. - powiedział ruszając korytarzem.

- No to leć. - syn Apollina pomachał mu.

- Niczym ptak!

- Jesteś najlepszy!

- Cały ja!

***

Jason wraz z Percym i kilkoma innymi chłopakami ćwiczyli szermierkę. Potępieni okazali się być jednymi z najlepszych szermierzy. Jason walczył z kilkoma herosami póki nie pojawiła się Nowa postać. Heros był świetny w walce, syn Zeusa z trudem sobie z nim radził. Starał się, naprawdę, ale i tak skończył z mieczem przy piersi i swoim w dłoni zwycięzcy. Postać zdjęła maskę.

- To Reyna! - zawołała z uśmiechem Annabeth, która wraz z dwoma koleżankami oglądały trening z góry. Wszystkie zaczęły klaskać.

- Gratuluję. - Okularnik uśmiechnął się i odebrał od dziewczyny swoją broń.

- Weź mnie do drużyny. - zaproponowała córka Bellony.

Chłopak pokiwał głową, ale wtedy wtrącił się Octavian.

- Ej! Co? Nie, nie, nie, wyśmieją nas i wywalą z ligi. Już to widzę: dziewczyny na turniejach. Błagam chłopaki - rozejrzał się.

- No i co? - zdziwił się Grace. U nich nie było takich głupich ograniczeń. Ba! Dziewczyny potrafiły być lepsze od chłopaków!

- Sprawdź sobie regulamin, kolego. - potomek Apollina pogrzebał w kieszeniach i wyjął małą książeczkę. Zaczął przerzucać jej strony. - Sekcja druga, paragraf 3, 11 przecinek 5. "Drużyna składa się z kapitana i ośmiu mężczyzn" - przeczytał po czym pokazał książeczkę reszcie drużyny. - Czyta się regulamin.

- No ale brakuje wam jednego chłopaka - zaprotestowała dziewczyna o długim nazwisku, odrzucając warkocz do tyłu.

- Dokładnie. Jednego Chłopaka - potwierdził Octavian.

- Jason...

- Przykro mi, jestem kapitanem, nie mogę łamać regulaminu.

- Gdyby moja mama tak myślała, nie byłaby najważniejszą rzymską boginią.

- Pff, ok? - parsknął prześmiewczo chłopak.

Reyna odwróciła się i ruszyła ku wyjściu a Octavian mówił za nią "regulamin, regulamin". Jason zakończył trening i wszyscy z wyjątkiem syna Posejdona się rozeszli.

- Hej, Annabeth, czekaj!

- O, Percy, cześć, co tam? - spojrzała w dół na chłopaka.

Percy spojrzał na Panią O'Leary, która wesoło machała ogonem i oddychała z wyciągniętym językiem na zewnątrz. Wrócił spojrzeniem do swojego obiektu westchnień.

- Nic ciekawego, a u Ciebie?

- Za dużo. Miały być złoto niebieskie balony na bal ale jakoś niebieski mi nie leży. - odpowiedziała z lekka zirytowana.

- A...a no to szkoda...a propos balu...

- Już nie mogę. Wszyscy w kółko o tym trąbią. Bal 24/7. Jakby to był ich pierwszy raz.

- E...mój to będzie pierwszy...

- Ou...pewnie i tak będę serwować poncz z Octavianem. W tym roku robię wszystkie dekoracje bo Drew postanowiła wyjechać sobie do spa. - powiedziała Chase.

- A...Ann a może po prostu..

- Odpuśćmy całą sprawę? Wierz mi, marzę o tym. Jak dobrze, w końcu mam przyjaciela, który mnie rozumie.

- Eh, też się cieszę. - odpowiedział Jackson.

Zadzwonił telefon dziewczyny. Podniosła go i pokazała wyświetlacz koledze.

- Muszę lecieć. W ogóle, świetny trening. Na razie.

Gdy odeszła, Percy odwrócił się w stronę swojej psiny.

- To nie był odpowiedni moment, ok?

Królowa AuradonuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz