Pełna nieufności Laura, pod wieczór stawiła się w klubie nocnym o wdzięcznej nazwie Hawana, z wesołym neonem na froncie w postaci kolorowych palm kokosowych. Pomyślała, że cholera wie, dlaczego akurat palmy, ale szybko skupiła uwagę na czymś innym.
Udało jej się okiełznać włosy, przywozicie się ubrać, więc nie wzbudziła zbędnego zainteresowania. Twardo poprosiła o rozmowę z szefem, po czym wyłuszczyła sprawę, z jaką przyszła, powołując się na Bastiana Dębskiego. Stojący naprzeciwko mężczyzna, szczupły, zadbany, niemal wymuskany, przez chwilę wlepiał w nią zaskoczony wzrok, po czym gdzieś zadzwonił. Z przeprowadzonej rozmowy wywnioskowała, że upewniał się, czy bezwzględny gangster przysłał mu właśnie do pracy niewinną dziewuszkę. Zanim jednak poczuła wątpliwości, skończył i wyjaśnił dobitnie, jakiego rodzaju mają tu klientelę.
– Klub dla gejów? – powtórzyła zdumiona Laura. – W sumie, dlaczego nie, przynajmniej będę bezpieczna – dodała z zadumie, zastanawiając się, czy imć pan gangster również bywa tutaj aktywnym członkiem. Nie wyglądał, ale cóż znaczy wygląd w tych czasach.
Zaróżowiła się z emocji, gdy padła kwota, jaką miała zarabiać. Co do doświadczenia, to pracowała prawie dwa lata jako barmanka na początku studiów, więc miała się czym pochwalić. Dzielnie przełknęła ironiczną uwagę o swoim wzroście, postanawiając założyć dawno nienoszone obcasy, po czym zapisała sobie dni i godziny, w jakich miała pracować.
– Startujesz jutro – oznajmił szef, który pomimo początkowej nieufności, zaczął ją traktować po przyjacielsku. Laurze to nie przeszkadzało, może facet potrzebował psiapsiółki i tyle? Trochę obawiała się reakcji mamy, ale była tak zdeterminowana, że nic nie mogło jej odwieść z raz obranej drogi.
Pierwsze dni obfitowały w starannie ukrywany stres, ale po dwóch tygodniach Laura czuła się już w klubie niczym w drugim domu. Jej specyficzne poczucie humoru oraz trzeźwe, realistyczne podejście do życia, zjednały niejednego klienta, chociaż z początku patrzono na nią z niechęcią. O Bastianie prawie zapomniała, pomimo iż naprawdę była mu wdzięczna za załatwioną pracę. Przez dom przeszła niewielka nawałnica, ale w końcu mama pogodziła się z jej pracą, pilnując jedynie, aby Laura nie zawaliła egzaminów i nie zarywała wszystkich nocek. Dłużnicy nadal ją nękali, ale teraz przynajmniej zaczęła ich spłacać, co zdecydowanie polepszyło jej humor. Zdała egzaminy i wzięła dodatkowe godziny w marketach, przy wykładaniu towaru. Drugi, trzeci i czwarty etat nie robiły większej różnicy, po prostu zamiast zbijać bąki, zajęła się pracą. Chciała w pełni wykorzystać trzy miesiące wakacji, aby pozbyć się uciążliwych problemów finansowych i w końcu wyjść na prostą. Stan zdrowia Przemka zaczął się poprawiać, brat nawet chętniej wychodził z nią na spacer, a przecież wcześniej trzeba było go na to długo i wytrwale namawiać.
– Robimy imprezę, musisz przyjść – powiedziała Marysia, jedna z jej dobrych koleżanek jeszcze z czasów liceum. – W klubie Kamila, więc będzie na full wypasie. Darmowe drinki, cała loża VIP dla nas, morze innych atrakcji.
– Już ja wiem, o co ci chodzi – odparła kwaśno Laura. – Nie skorzystam z atrakcji, ale chętnie przyjdę. Po dwóch miesiącach pracy należy mi się dzień wolnego.
– Tylko błagam, uczesz się!
– Co wy wszyscy czepiacie się moich włosów!
– Nie dziw się, bo ta czupryna plus byle jakie ciuchy i wyglądasz jak kloszard.
– Uczeszę się, przyzwoicie ubiorę, może nawet umyję zęby.
– Cała ty, pełna ironii i zawsze mająca na wszystko odpowiedź.
Miejsce należało do jednych z najbardziej znanych i luksusowych w mieście. Imprezowała tam śmietanka stolicy, rzadko miał wstęp ktoś spoza kręgu elity. Marysia, ponętna blondynka o ogromnych błękitnych oczach, szybko zawróciła w głowie synowi właściciela i teraz umiejętnie to wykorzystała, prosząc o zorganizowanie imprezy urodzinowej. Oczywiście, zaprosiła własnych gości, a Kamil nie odważył się zaprotestować ani jednym słowem. Na razie, bo Marysia była też realistką i zdawała sobie sprawę, że jego zainteresowanie powoli zaczyna maleć i za rok pewnie już nawet nie będzie o niej pamiętał. Korzystała z chwili i znakomicie jej to wychodziło.
Zafrasowana Laura stała przed otwartą na oścież szafą, zastanawiając się, co założyć. Szczerze mówiąc, nic nie wydawało się odpowiednie, może poza małą czarną, krótką, dopasowaną, bez rękawów i z głębokim dekoltem w szpic. Trochę pogrzebowo, uznała, ale w końcu nie mając wyboru, założyła właśnie tę sukienkę. Zresztą czerń pasowała do jej charakteru. Okiełznała włosy, splatając je w przyzwoity węzeł, wyciągnęła kilka kosmyków, aby złagodzić surowość fryzury i na końcu przyjrzała się posiadanemu obuwiu. Tym razem wybór padł na klasyczne szpilki, oczywiście w kolorze czarnym.
– Faktycznie, wyglądam, jakbym szła na pogrzeb – mruknęła. Nie nosiła biżuterii, więc po namyśle, wpięła jeszcze we włosy czerwoną różę. Nigdy zbytnio nie przykładała dużej wagi do wyglądu, ale tym razem nie chciała, aby Marysia musiała się za nią wstydzić. Przeciągnęła jeszcze błyszczykiem po ustach, psiknęła się ulubionymi perfumami i chwyciwszy ażurowy sweterek oraz torebkę, zeszła na dół, gdzie w taksówce czekała na nią jedna z koleżanek. Laura tym razem pogodziła się z wydatkiem, który zazwyczaj uważała za zbędny, bo nie miała ochoty telepać się autobusem przez całe miasto w takim stroju.
Klub był pełen muzyki, gwaru, pięknych kobiet i seksownych mężczyzn, przy czym wielu miało wygląd jak z okładki. Dla nich Kamil zarezerwował najlepszą lożę, chociaż w sumie Laura dostrzegła zaledwie cztery znajome twarze. Nie była z natury zbyt rozmowna, więc wcale jej to nie przeszkadzało. Kiedy Marysia zniknęła, ona po prostu poczęstowała się jednym z pysznie wyglądających drinków, obserwując rozbawione towarzystwo. Ani trochę nie speszyły jej spojrzenia posyłane przez jednego z kolegów Kamila, o wyglądzie playboya biegającego na co dzień po słonecznej plaży, za to zaciekawił jeden z ochroniarzy, o typowo azjatyckich rysach twarzy. Cóż, do Azjatów żywiła Laura nieopanowaną słabość, więc po trzecim drinku zalęgła się w niej myśl, żeby poderwać chłopaka, zwłaszcza, że ładny był, trochę jak malowany, chociaż średniego wzrostu i raczej smukły.
Nie piła często, więc nawet po tak znikomej ilości, lekko nią zatelepało, gdy już w końcu wstała, zamierzając ruszyć na podbój. Klapnęła z powrotem na kanapę, napiła się wody i ponowiła próbę. Tym razem utrzymała pion, ale ochroniarz zniknął z jej pola widzenia. Zaklęła i ruszyła na poszukiwania, złorzecząc w głębi ducha na cholerne obcasy. Nawet nie zwróciła uwagi, jak wiele męskich spojrzeń przyciąga, bo szczerze mówiąc, miała to w nosie. Żadne przelotne i nieprzelotne romanse nie wchodziły w grę, Laura od dziesięciu lat wytrwale czekała na miłość niczym grom z nieba i nie dopuszczała do siebie innej wersji. Zresztą, ostatnio nie miała nawet na to czasu.
Ochroniarza nie znalazła, za to trafiła przed drzwi toalety. Postanowiła skorzystać z okazji, załatwiła, co trzeba, poprawiła makijaż i wróciła na salę. Przy barze jakiś brunet o znajomej fizjonomii zaproponował jej drinka, ale Laura wzgardliwie odmówiła. Dopiero gdy chłopak zniknął, uświadomiła sobie, dlaczego wyglądał znajomo. Był aktorem i to tym bardziej znanym. Machnęła ręką, nie bez trudu usiadła na wysokim krześle przy barze i poprosiła o drinka, bezczelnie oznajmiając barmanowi, że ma pójść na koszt Kamila. Dostała coś różowego, słodkiego i orzeźwiającego na zmianę, a zanim się obejrzała, pochłonęła dwie szklaneczki tego cuda. Trzeciej nie zdążyła, bo ktoś ją szturchnął i połowę zawartości wylała na piersi i sukienkę.
– Cholera jasna! – zaklęła, odwracając się w stronę barana, który ją trącił. Momentalnie zamarła, bo tym razem bez problemu rozpoznała pana gangstera, właściciela domu pogrzebowego i kocura o wdzięcznym imieniu Charon. Za to on najwyraźniej jej nie poznał. Najpierw bezczelnie zagapił się na mokry biust widoczny w dekolcie sukienki, potem uniósł głowę i zmarszczył brwi.
– Czupiradło? – Nie usłyszała tego słowa, a odczytała je z ruchu jego warg. – To ty?
CZYTASZ
The queen of fight [WYDANA]
RomanceKomedia nieszablonowa, nieprzewidywalna, surrealistyczna, z odrobiną sarkazmu i romansu w tle. Uczciwie ostrzegam, proszę nie pić, nie jeść i nie przebywać w miejscach publicznych podczas czytania. Za skutki uboczne nie odpowiadam. Bastian wychował...