Rozdział 5 "Kochaj mnie zawsze"

274 64 258
                                    


Luty

Hugo

Stałem przed Złotą już od kilku dobrych minut. Dusiłem biedne kwiaty palcami i stresowałem się jak dzieciak przed pierwszą randką. Dzisiaj były walentynki, więc postanowiłem zrobić Ewelinie niespodziankę. Nie mogłem pozwolić, żebyśmy spędzili osobno nasze pierwsze święto zakochanych. Uznałem, że sprawię jej tym ogromną przyjemność.

Sam nie przykładałem do tego większej wagi. Dzień jak co dzień. Gdy się kocha, to trzeba okazywać miłość przez cały rok, a nie wyłącznie jednego dnia. Gdy się prawdziwie kocha to nieprzerwanie i na wieczność.

Otworzyłem niepewnie drzwi, wszedłem do środka i zdjąłem płaszcz, który odwiesiłem na wieszaki, znajdujące się po lewej stronie. Zastanawiałem się gdzie znajdę Ewelinę, wiedziałem, że miała grać tutaj koncert walentynkowy, więc liczyłem, że zdążę na jej występ.

Rozejrzałem się po przytłaczjącym wnętrzu, mrużąc oczy. Spokojnie można było tutaj nosić okulary przeciwsłoneczne i myślę, że nikt by się tym nie zdziwił. Złoto odbijało się od lustrzanych ścian i mieniło się niczym tafla jeziora.

Na szczęście nie musiałem długo szukać, bo dojrzałem ukochaną po drugiej stronie sali. Ewelina stała w grupce ludzi i rozmawiała żywo gestykulując przy tym rękoma. Wyglądała obłędnie. Miała na sobie zwiewną, długą czerwoną sukienkę, a włosy upięła w koczek, odsłaniając długą szyję, którą tak kochałem gryźć. Oblizałem się tęsknie na samo wspomnienie jej smaku.

Trwałem tak bez ruchu i nie odrywałem od niej oczu, czekając cierpliwie aż mnie zauważy.

W pewnym momencie w moją stronę zerknął wyższy mężczyzna w eleganckim stalowym garniturze i okularach w czarnych oprawkach. Pochmurniał gwałtownie. Nie był w stanie ukryć tego, jak bardzo jest niezadowolony z mojej niespodziewanej wizyty.

To był zapewne Karol. Który nie podobał mi się z samych opowieści, a gdy zobaczyłem go na żywo, tylko się w tym upewniłem. Zdawał się być osobą, której nie można zaufać, a nawet trzeba się obawiać.

Odwzajemniłem równie nieprzyjazne spojrzenie i wbiłem wzrok z powrotem w Ewelinę, która po chwili obejrzała się nerwowo po zgromadzonych. Uśmiechnąłem się krzywo, jak zawsze czuła mnie z daleka. Nasze serca zostały splecione niewidzialną nicią i gdy zbliżaliśmy się do siebie kurczyła się, i drgała niespokojnie, dając nam o sobie znać.

W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały. Ewelina patrzyła zdumiona, jakby nie docierało do niej co się dzieje. Jej twarz najpierw zastygła, a później po kolei budziły się do życia – zaróżowione policzki, szeroki uśmiech, aż w końcu oczy, które migotały wesoło, jakby palił się w nich ogień.

Nie zwracając na nikogo uwagi, ruszyła w moją stronę. Na początku szła, by po chwili rzucić się biegiem.

– Hugo! – krzyknęła, czym zwróciła uwagę kilku osób.

Podbiegła i wskoczyła na mnie, aż ledwo utrzymałem równowagę. Zarzuciła mi ręce na szyję i nareszcie nasze stęsknione usta się spotkały. Poczułem przyjemne dreszcze rozchodzące się po policzkach. Smakowała rozkosznie, aż nie mogłem się od niej oderwać.

– Co ty tu robisz?! – spytała wciąż mnie całując.

– Spędzam walentynki ze swoją ukochaną – odpowiedziałem i odsunąłem ją od siebie. Złapałem za biodra i starałem się złapać dystans. Jej twarz promieniała, wyglądała na wniebowziętą dzięki czemu nieznacznie odetchnąłem. Nie wiem czego się obawiałem, ale nie miało to najmniejszego sensu.

Zatańcz jeszcze ze mną / II Część Dylogii To tylko taniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz