part two

44 0 0
                                    

Nie wiedziałam jak wyglądają przeprosiny - nigdy ich szczerych nie doświadczyłam. Lecz teraz, naprawdę chciałam je usłyszeć. Szczególnie od mojego brata i natrętnej pierwszoklasistki.
Był wtorek. Nałożyłam na moją twarz kilkanaście dobrze kryjących korektorów, bo ślad, który zadała mi ta dziewczyna był strasznie widoczny. Cassie, moja przyjaciółka była jedyną, która mnie wtedy wysłuchała. Nie znałam Cassie w prawdziwym życiu bo była moją internetową przyjaciółką.

Rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu, a był to dzwonek od telefonu Maxa - hmm, jak zwykle. Z ciekawości zajrzałam kto może dzwonić o siódmej nad ranem. Była to ,,Kira Simpiara" więc wszystko jasne. To była ta, co mnie uderzyła.
-Zemsta jest słodka - powiedziałam po cichu odbierając telefon.
- Maxx! w końcu odebrałeś, Śliczny. - powiedziała, na co ja prawie że nie udusiłam się w duchu ze śmiechu.
-No hej, Ździro. Pamiętasz mnie?
Nie to nie był dobry pomysł.
-Czemu jesteś na jego telefonie?! Za kogo ty się uważasz, nie wystarczyło Ci jak dostałaś wpierdziel w mordę?! - krzyknęła na co znowu zrobiło mi się przykro. Za dużo pewności siebie. Przecież wiadomo że nie mam co powiedzieć. Rozłączyłam się.
Jestem beznadziejna.
Do pokoju nagle wszedł Max z zdenerwowaną miną widoczną na jego twarzy.

-Co ty robisz Charlotte! - powiedział z agresywną miną, jakby zaraz miał mnie zabić.
-Nic co by cię interesowało i co miałabym ci powiedzieć.
Tak dalej jestem na niego obrażona.
-Wszystko słyszałem, wiem że jesteś na mnie obrażona. - zmienił nagle ton głosu.
-Tak, jestem. - nie zmieniłam postawy. Czekałam aż w końcu powie te cholerne ,,przepraszam".
- Przepraszam Lottie. Przepraszam za nią.
-Przyjmuję przeprosiny. - uśmiechnęłam się lekko.
-Cieszę się - powiedział i zamknął drzwi do mojego pokoju.
***
Byłam już w sali 301, mieliśmy ostatni francuski.
Siedzieliśmy cicho z Rockiee'm. Sam był trochę zmieszany, co widać było po jego mimice twarzy.
-Charlotte McCount, przetłumaczysz mi te zdanie dla klasy? - zapytała nauczycielka, na co nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wszystkie oczy były na mnie, więc popatrzyłam się w dół na moją książkę.
-McCount. Podejdź do mnie - Na szczęście dalej spokojnym głosem, powtarzała do mnie Quartz.
- Proszę Pani Quartz, ona nie może. Odpowiem za nią - powiedział Rockiee, z czego bardzo mu dziękuje.
- "Même si quelqu'un obscurcit son soleil, elle sait que cela l'aidera à atteindre les étoiles les plus brillantes"

Rozległ się mój już ostatni dzwonek na dziś, lecz nie wracam dzisiaj z braćmi, ale sama, bo zostają dłużej na lekcjach, nie wiem z jakiego powodu. Droga dłużyła się, a moje słuchawki były już prawie wyczerpane, tak jak telefon. Zaczęłam się niepokoić, bo szłam drogą, której nie znałam i była mi obca. Zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam, świetnie. Zatrzymałam się więc koło małego lasku i usiadłam na drewnianej ławce, aby sprawdzić w internecie jak dojść stąd do domu.
Google
Fraza: Jak dojść z White Street do Mannor Street

Ładowanie...

''Twój telefon wyłączy się w czasie 1sekunda z powodu braku wystarczającej baterii"

-Nie nie tylko nie to! - powiedziałam do siebie, ale już za późno.
Nie dość, że byłam na jakimś odludziu, to do tego nie mam żadnej pomocy.
Siedziałam na tej ławce około 10 minut, rozżalając się, i miałam się zbierać do szukania jakiegoś normalnego miejsca, ale nagle zobaczyłam Rockiee'go który zmierza w moim kierunku.
-Poszedłem cię szukać Charlotte, boże, uciekłaś mi z przed nosa. I nie polecam tutaj chodzić samej. Dużo dziwnych typów się tu kręci. - ostrzegł mnie Rockiee, a ja posłałam mu szczery uśmiech, bo zapewne długo mnie szukał.
-Dzięki za troskę i cierpliwość - powiedziałam, a zarazem przechodziły mnie dreszcze, które przechodziłam zawsze kiedy rozmawiałam z kimś kto nie był Maxem lub Aaronem.
- Nie ma sprawy - powiedział, jakby nie było to nic. Dla mnie małe gesty są bardzo cenne. - Chcesz do mnie przyjść?
- Nie mam na to siły.
- Rozumiem, więc odprowadzę cię do domu. - nie odpuszczał.
- Tak. - powiedziałam. - Ale nie przyzwyczajaj się, że będę z tobą gadać, Evan.

Nienawidzę tych dreszczy, które przechodzą przez całe moje ciało w tej chwili.

- Nie przyzwyczaje się, może - oznajmił, po czym uśmiechnął się szeroko do mnie i zaśmiał.

Odwzajemniłam mój nieśmiały uśmiech. Po przyjściu do domu opowiem wszystko bez wyjątków Cassie. Pierwszy znajomy to pierwszy krok do pokonania mojej aspołeczności wobec ludzi.

***
Po przyjściu do domu położyłam się na moje kochane łóżko. Jutro już trzeci dzień w szkole, ale jakoś tego nie odczuwam. Nie powiem, chodzenie do szkoły to dla mnie żadna przyjemność, ale jakoś nie mam dużych problemów oprócz tylko naprawdę niegroźnych sytuacji takich jak bójki z Kirą, panią Quartz, i zgubieniem się w podejrzanej okolicy.

Nie, mam spokojne życie.

Była już 16.00, moi bracia powinni przyjść za około 15 minut, więc nie miałam dużo czasu na odpoczynek. Usiadłam przed komputer, i zaczęłam grać w gry na platformie Roblox, choć nie było to edukacyjne dla dzieci w moim wieku, ale czasami potrzebowałam nawet takiej dziecinnej rozrywki jak ta, żeby zastąpić tym spotkania ze znajomymi.

Nie wiedziałam jak szybko minęło te pół godziny czasu, ale moi bracia już przyszli, co usłyszałam za głośnym trzasknięciem drzwiami — moi bracia zawsze tak robili, obojętnie czy byli tutaj czy gdzieś indziej.

— Hej młoda — powiedział, a właściwie krzyknął do mnie Aaron z dołu.
— Hej — odkrzyknęłam, z mętnym tonem głosu.

Nic więcej nie powiedzieli, co właściwie mnie ucieszyło bo nie miałam ochoty z nimi konwersować, skoro i tak czy siak muszę słyszeć ich krzyków codziennie. Ogółem jestem cichą osobą, więc bardzo a to bardzo nienawidzę ich donośnych głosów. Ostatnio odkryłam, że jeśli zacznę ich coraz bardziej ignorować, to oni coraz mniej do mnie mówią, a mi to na rękę. Najlepiej by było, jakbym mieszkała sama z dwoma kotami na jakimś odludziu [...]

Siedziałam na moim białym krześle, okryta ciepłym puchatym granatowym kocem. Uczyłam się na sprawdzian, który ma podsumować moje oceny z półrocza, a właściwie z muzyki. Uczenie się tych wszystkich nut, i nutek sprawiało, że nauka płynie szybko. Z małego radia, które dostałam na moje urodziny leciała muzyka, która pomaga mi się skupić. Teraz jednak przełączyłam na drugi kanał. Leciała tam już inna piosenka, i  była to właśnie moja ulubiona piosenka.

      Oh,Maria,Maria

          She remind me of a West Side story
              Growin' up in Spanish Harlem
              She livin' a life just like a movie star                           Oh, Maria, Maria
                      She fell in love in East L.A.
         To the sounds of the guitar, yeah, yeah
                 Played by Carlos Santana                                   Stop the lootin', stop the shootin'
                      Pick-pockin' on the corner
                 See as the rich is getting richer
                      The poor is getting poorer 

Słuchałam tę piosenkę, kiedy byłam mała. Od tego czasu zaczęłam grać na gitarze, bo spodobał mi się jej rytm, a Max kochał oglądać moje występy i karaoke, które sama przygotowywałam. Zawsze byłam bliżej z Maxem niż z Aaronem, ale mogę przyznać że od jakiegoś czasu nasz kontakt trochę się polepszył. Wracając do tematu piosenki, to do tego czasu słucham ją aby odświeżyć przeszłość. Mimo raczej pozytywnych wspomnień z Carlosem Santaną, to pamiętam, że gorzkie łzy też wtedy polały się na mój telefon, właśnie wtedy gdy ją słuchałam. 

In My Own ShadowWhere stories live. Discover now