part four

52 1 0
                                    

Czasami odpływałam w myślach, wspominając moją przeszłość. Gdyby tylko było możliwe cofnąć się w czasie, zrobiłabym to automatycznie, bez wcześniejszego przemyślania.

Jednak trzeba żyć teraźniejszością, a to wiązało się z marcowym powrotem do szkoły po feriach zimowych. Zostały ostatnie 2 dni do pierwszego marca, a ja nie zdążyłam ich jakkolwiek wykorzystać,  ewentualnie, jeśli siedzenie nad książkami i czytanie pod kocem przez calutkie dni by się do tego liczyło.
Ferie było wyjątkowo zimne. Dzieci i też te starsze wykorzystali te dni jak najlepiej. Płatki śniegu sypały godzinami i się nie topiły, przez co widok za oknem wyglądał na późny styczeń niż końcówkę lutego.

**
Max uznał, że wspólne zjedzenie kolacji z fastfoodowym jedzeniem to idealny sposób na łączenie więzi. Nie wiem, jak Aaron zareagował na tą informację, ale słychać było, że Max kłócił się z Aaronem o to, aby chociaż raz zjeść przy stole razem i ,,okazać trochę ciepła Charlotte, bo ma trudną sytuację".
Durnie,  myśleli że ich nie słyszę.

—To co zamawiasz Lottie? – powiedział mój starszy brat, patrząc na internetowe menu.
—Nuggetsy i frytki. – odpowiedziałam, choć kto zapytał, czy akurat chcę jeść coś na słono?
Nikt.
— Okej. A ty Aaron? – zapytał się Max, z udawanym uśmiechem, który wyglądał jakby mówił wyraźne ,,nie spieprz tego, bracie".
— Cheeseburgera razy dwa, frytki z sosem czosnkowym, coca cole, krążki cebulowe i hotdoga z ostrym sosem. – odpowiedział Aaron, rozmarzając się nad wyborem jedzenia.
— Dobra, tylko pamiętaj że płacisz za siebie sam. – odpowiedział Max, przy tym lekko się śmiejąc. – Ale ty nie, siostrzyczko.
— Dzięki. – wykrztusiłam z siebie cicho.

Nie da się opisać tego, jak pyszne było te jedzenie. Wszystko było dobrym planem, ale zapewne bez dobrego jedzenia by się nie udał. Trochę żałowałam, że nie domówiłam sobie czegoś więcej, ale myślałam że Max zamówił jakieś ogryzki z trzygwiazdkowej pizzeri, jednak tym razem się myliłam.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Było to bardzo mocne pukanie, jakby ktoś zdecydowanie chciał tutaj wejść. Każdego trochę zamurowało, bo zaczęło się to robić przerażające. Aaron jako pierwszy zdecydował się, że zobaczy kto to jest taki natrętny.
— Otwierać! – nagle usłyszeliśmy. Jednak nie był to głos jednej osoby. Był to głos zdecydowanie bardzo, a to bardzo dużo osób.
— Co to do kurwy? – krzyknął Max, wstając ze stołu, a do tego uderzając go pięścią.
— Dobra otworzę, zobaczę kto o dziewiątej w nocy nas nachodzi— powiedział Aaron, delikatnie uchylając srebrne drzwi.
Kiedy drzwi były już praktycznie otwarte, usłyszał krzyki, piski i przekleństwa.  Ale najgorsze co zobaczył, to tysiące ludzi. Tysiące ludzi stało pod jego domem, a niektórzy ,,szczęściarze" nawet pod drzwiami.

Nie minęła nawet sekunda, kiedy ludzie pośpiesznym krokiem weszli do naszego domu. Max i Aaron próbowali ich zatrzymać, ale się nie dało.
— Co się tutaj....— wykrzyczał Max i Aaron w tym samym czasie, zaskoczeni całą zaszłą sytuacją.
— Impreza! Wasza impreza! Czyżbyście nie pamiętali? — wykrzyczał jakiś wysoki blondyn w stronę Aarona.
— Jaka impreza znowu! Nic nie organizowaliśmy! Mamy chorą siostrę! – zakrzyczał Max, jednak moich braci nie słuchała już żadna żywa dusza.

Patrzyłam na ludzi z niepokojem a moje ręce zaczęły się trząść. Siedziałam jak zamurowana i nie mogłam wydusić ani słowa. Nie wiedziałam, ile wytrzymam w towarzystwie tylu ludzi. Szukałam wzrokiem moich braci, ale nie mogłam ich znaleźć.
Szlag.
Niech ktoś mnie stąd zabierze, proszę, na litość boską!
—Aaron, Max! – krzyknęłam z płaczem, lecz kiedy zobaczyłam ile osób się na mnie patrzy schowałam szybko głowę w ramiona. Bałam się, że teraz każdy będzie zwracał na mnie uwagę, a to jest mój największy lęk i obawa.
— Ty jesteś.... – powiedział do mnie jakiś niski głos, a ja nawet nie odważyłam się spojrzeć mu w twarz.
— Odczep się! – nagle krzyknął znajomy mi głos. To Aaron, jestem tego pewna.
— Ale to przecież Charlotte! – oburzył się mężczyzna, podnosząc ton głosu.
— Wynoś się, ty na pewno. — wyprowadził go na siłę Max. Widziałam tylko tył tego człowieka. Był bardzo wysoki i ubrany w granatowy garnitur.
— Lottie. Spokojnie tutaj Max, możesz już na mnie spojrzeć. – powiedział kojącym głosem.
Uniosłam głowę w stronę brata i popatrzyłam się w jego piękne szafirowe oczy.
—Co się tutaj dzieje. – powiedziałam stanowczo w jego stronę.
— To chcę ci przekazać. Lottie. Nie wiemy sami co to jest za impreza. Dajemy słowo,  że nie zorganizowaliśmy tego. Nie wiemy co powiedzieć tym ludziom, ale najbardziej zastanawiamy się, kto to zrobił, kto był taki podły.
— Wygonicie ich? Proszę. – powiedziałam ze łzami w oczach, ignorując wypowiedź brata.

**
Max
Nie mogłem dalej patrzeć jak moja siostra cierpi. Chciałem by wszyscy ci ludzie zniknęli, aby Charlotte czuła się już bezpiecznie.
Zacząłem więc powoli wyganiać ludzi, chociaż nie było to czasami łatwe zadanie. Niektórzy byli tak uparci, że musiałem to robić siłą. 

**
Na szczęście,  jakoś mi się to udało.  Z ostatnimi miałem chyba największy problem, bo grozili mi nawet sądem. Ach, ci 30- letni buntownicy. Aaron mi z niektórymi pomógł, bo pomimo że byłem wyższy to on często trenował na siłowni.

Nie lada wyzwaniem było uspokoić Lottie po aż takim dużym spotkaniu z ludźmi. Nie spaliśmy długo z Aaronem, ponieważ byliśmy długo z siostrą. Powiedziała, że nie chcę nas przemęczać, lecz zostaliśmy z nią aż do momentu kiedy zasnęła.

**
Lottie
Zastanawiałam się trochę, kim może być ten mężczyzna, który do mnie podszedł. Bracia dziwnie się zachowywali,  tak jakby bardzo nie chcieli abym miała z nim jakąkolwiek styczność. Scenariusze w mojej głowie były czasami nierealne, ale to zapewne przez to, że zwykle panikuje i za dużo myślę.
Kiedy tak rozmyślałam, zadzwonił do mnie znany numer, był to Rockiee.
Odebrałam.
— Charlotte dawno nie rozmawialiśmy! – usłyszałam entuzjastyczny głos znajomego.
— Czy nie mówiłam, powtarzałam, wmawiałam ci, że nasz kontakt ogranicza się do szkoły? – odpowiedziałam oschłym głosem.
—Oj tam, teraz przesadzasz. Lubię poznawać takie niedostępne. – rzekł śmiejąc się do telefonu.
— Rockiee! – krzyknęłam głośno,
lekko się uśmiechając, jednak udawałam poważną. —Dobra, pa.
— Nie, no czekaj Charlotte, chwila nie rozłą... – nie pozwoliłam mu dokończyć,  rozłączając się.
Na wszelki wypadek wyłączyłam telefon,  aby nawet nie próbował się do mnie ponownie dodzwonić. Rockiee był nawet,  podkreślam nawet, znośny.

Wstałam z mojego białego krzesła, i obróciłam je. Wyciągnęłam sztalugę i położyłam na nią czyste płótno. Podeszłam też do mojej małej szafeczki malarskiej, wyjęłam kilka kolorów farb i pędzel. Właśnie uświadomiłam sobie, jak dawno nie robiłam tego, co kochałam w dzieciństwie — nie malowałam. Gdy byłam dzieciakiem często malowałam na kartce, z wiekiem na płótnie. Moim dziecinnym marzeniem było to, aby moje prace wisiały kiedyś w galerii sztuki.  Jednakże moje marzenia szybko się zmieniają, bo kiedyś byłam inna, z dnia na dzień przecież jestem inna.

Postanowiłam namalować mężczyznę, którego wczoraj  widziałam. Utrwalić myśl, jak on wygląda w mojej wyobraźni. Może nie zdążyłam zobaczyć jego twarzy, to mój umysł doskonale go sobie wyobraża. Jako czarnowłosy, niebieskooczy mężczyzna z dużymi, pełnymi ustami. Na pewno ubrany w granatowy garnitur i czarne eleganckie spodnie.
Więc tak go zechciałam namalować.

Chwyciłam mocno pędzel i powoli malowałam pierwszą linię. Przypomniałam sobie,  jaką przyjemność czerpałam z malowania dosłownie wszystkiego. Przyjemnie było wracać do miłych wspomnień. Szkoda tylko, że już nigdy ich nie przeżyję.

Pojedyńcze linie zaczęły przybierać kształt sylwetki. Wyglądała na wyższą niż myślałam na początku. Mężczyzna stał dokładnie w takim miejscu, w jakim go zobaczyłam.

Po pięciu godzinach pracy, skończyłam. Byłam z siebie dumna, ponieważ obraz wyglądał dokładnie tak jak sobie wyobrażałam. Bardziej zastanawiało mnie, co z nim zrobię.

— O, Charlotte, widzę, że wracasz do starych pasji. – powiedział do mnie Aaron, przyglądając się dokładnie mojej twórczości.
— Miałam do tego wenę, ale teraz jestem zmęczona,  więc... – nagle przerwał mi brat.
— Kto jest? – zapytał się mnie, odwracając wzrok od obrazu na mnie.
— To...

ST.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 28, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

In My Own ShadowWhere stories live. Discover now