part three

41 0 0
                                    

Wycelował do mnie z broni.
—Jesteś nikim Charlote—
Te bolesne słowa pochodziły z ust mojego chłopaka Rayna. Nigdy bym nie myślała że osoba którą tak mocno darze uczuciem miłości będzie teraz mnie mieć na celowniku swojej broni.

—Rayn p-prosze co c-o ty robisz?—
Wystraszoony głos który był ledwo słyszalny niemalże wydobył się z mych ust z trudem.

—księżniczka pierdolona. Życie masz usłane różami ale tak naprawdę sama jesteś nikim. NIKT cie nie pokocha Charlotte bo jesteś pierdolina egoistka. Grubą świnią.

—Rayn pro-prosze nie szczelaj bła-błagam—mój wzrok patrzył w prawo lewo tak szybko że nigdy bym nie pomyślałam że jestem do tego zdolna

Ledwo oddychałam gula w gardle nie pozwalała mi prawie oddychać a gdy tylko miałam okazję wziąść pełny oddech przeszkadzały mi w nim słone łzy które spływały po mojej bladej twarzy.

Nie sądziłam...

Że on...
On mnie kochał....
A teraz chce mnie zabić....

—Dobranoc księżniczko!—
Wykrzyknął i uśmiechnął się.

Po chwili upadłam na ziemię z kulka z brzuchu....

Obudziłam się nabierając ledwo oddech

Wszystko mnie bolało, a ja sama leżałam na zimnej podłodze.
Nic nie słyszałam, obraz który widziałam był rozmazany.
Spojrzałam ledwo widząc na krzyczącego z łzami w oczach Arona a później mój wzrok padł na drugiego mojego brata.

Spróbowałam podnieść rękę lecz nie podniosła się. Wszystkie części ciała nie mogły zrobić to co chciałam jedynie mruganie

Rozglądałam się bezczynnie po pokoju domyślając się co się mogło stać.

Nic nie pamiętałam oprócz okropnego snu.

A tak właściwie zdarzenia który spowodował mój wielki strach przed ludźmi. Oraz nieufność.

Pamiętam że zawsze byłam duszą towarzystwa, kochałam się z nimi spotykać, chłopcy śmieli się że przez to nie wrócę już kiedyś do domu bo mnie nie puszczą.

Pamiętam jednak też to jak leżałam na oddziale.
Dużo osób mnie odwiedzali wtedy a ja  całą drżyłam, tak też miałam na chłopaków.

Przez traume na początku chodziłam na terapię, już od pierwszego spotkania Pani psyholog poprosiła mojego ojca o to żebym uczyła się w chmurze.

Jak po kilkunastu spotkaniach nic nie dawało żadnych znaków efektów Pani psyholog powiedziała że moja trauma jest w pewności nie uleczalna ale muszę się przyzwyczaić.

Straciłam wtedy przyjaciół nie chciałam wychodzić, strasznie się bałam.

Potem wszyscy się roziechali.
Niektórych widzę w mojej klasie nie jestem teraz pewna czy mnie rozpoznają ale ja ich rozpoznaje.

Od tamtego czasu bardzo się zmieniłam, kiedyś mnóstwo imprezowałam kochałam to.

Kiedy miałam urodziny każdy chciał na nich być bo to ja właśnie uchodziłam za tą popularną z piłkarzem u boku.

Były zawsze obchodzone z hukiem każda moja impreza była zapamiętywana.

Młodsze osoby tylko wzdychają jak któryś ze starszych klas opowiada im jakie to imprezy i co na nich się działo.

Słyszę tyło "ach szkoda że już nie robi takich".

Zawsze gdy słyszę że ktoś odpowiada o moich imprezach pada pytanie "kim bylam" zawsze odpowiadają bardzo miło jak np "była cudna osobą nie tylko z wyglądu ale z osobowości każdy chciał być taka jak ona jej przyjaciele kochali spędzać z nią czas była bezinteresowna zawsze pomagała była ideałem ale nie takim ba siłę kochała to co robi zawsze powtarzała nie zmieniajcie nic I nie patrzcie wstecz idźcie do przodu jo nic wam nie da rozdrapywanie ran które chcą się zagoić. Pomagała wszystkim nie było osoby która by jej nie lubiała.
Jednak gdy ona zaczela cierpieć nikt nie umiał pomóc jej..."

Nikt w szkole nie zna mni3 pod względem tej dziewczyny nie wiedzą o tym.
Przy liście obecności wyczytują tylko imię i tyle.

Staram się rozporoszyc myśli które tak bardzo nawołują mnie żebym wyzucila to, jednak nie potrafię boję sie.
Postanawiam podjąć próbę poruszenia się.

Tym razem to działa.

Bracia patrza na mnie z wielkim nie pokojem.

—Co to było?—pyta Max
Ja uspokajam oddech który przed chwilą mi bardzo przyśpieszył.
Po chwili znajduje się w uścisku braci.
Aron wcale nie chciał puścić i zabierano go siłą.

Nabierałam powoli normalnego tempa oddychania.

—S-sen—odpowiedziałam przerywanym się głosem.

Aron jak i Max jakby wyczuli że chodzi o tą tragiczną sytuację i przytakneli jedynie głowami.

***

—przejdę się—powiedziałam zakładając na siebie plecak

Aron już miał się zacząć sprzeciwiać, lecz Max położył mu rękę na ramieniu w geście że mogę pójść na co tylko Aron spuścił głowę i pozwolił mi wyjść.
 

———
Część przepraszam że taki krótki ale nie miałam weny liczę że ST nadrobi

DP

In My Own ShadowWhere stories live. Discover now