nie nie nie

280 13 6
                                    

Przyjechaliśmy wszyscy do domu. Od razu poszłam do sypialni przebrać się w dresy. Jak się przebrałam pierwszy kierunek po wyjściu z łazienki był gabinet. Zawsze jak miałam chwilę wolnego czasu wolałam posiedzieć przy winie i przejrzeć sobie media. Na wieczór wydawał mi się na początku zwykły usiądę se na kanapie wypiję winko może obejrzę netflixa ale się myliłam. Otworzyłam butelkę nalałam sobie do kieliszka napój i usiadłam na kanapie. Nagle usłyszałam telefon. Kto mógł do mnie dzwonić o 20:00. Była to mama odebrałam od razu i usłyszałam głos mamę.
-Hej córeczko- Powiedziała przygnębiona.
-Hej mamo co tam u ciebie?-zapytałam jak za każdą rozmową.
-nie za ciekawie.
-co się stało?
-bo..-przerwała nie wiem już się zaczęłam bać
-mamo o co chodzi?
-bo Erika i Chris mieli wypadek...-mówiła i było czuć że łzy zaczęły płyn do oczu a głos zaczął drżeć. jechali z bankietu wjechał w nich... Pijany kierowca.
-nie nie nie nie nie! Mamo nie mów mi że...-powiedziałam że już leciał mi z oczu i cała byłam załamana.
-nikt nie przeżył. Przykro mi -gdy powiedziała słychać było że zaczęła płakać. Ja już nie wiedziałam co mam zrobić.
Dowiedziałam się że moja najlepsza przyjaciółka zginęła i najlepszy przyjaciel nie wierzyłam że straciłam dwie bliskie mi osoby. Oni dopiero mieli po 23 lata córeczkę po ślubie dopiero. Dopiero zaczęli swoje dorosłe życie . Nie wierzyłam. Mama chyba chciała mnie pocieszyć ale nie udawało jej się. Milczałam. Ma chyba sobie coś przypomniała i zaczęła coś mówić .
-pamiętasz testament Eryki.
-tak sama z nią pisałam.
-to pamiętaj że Emily teraz jest pod twoją opieką.
Wtedy sobie przypomniała że moja przyjaciółka uparła się że jak coś im się obojgu stanie to ja będę opiekunką prawną i córeczki. Co mogłabyś sobie Emilii nie wierzę i co o dwuletnia dziewczynka musiała zostać bez rodziców bez dziadków a jednak dziadkowie jej się wyparli.
-Tak pamiętam.
-musisz przyjechać i się nią zaopiekować tak i tak na razie możemy ją przyjąć ale nie pociągniemy za długo ty jesteś jego opiekunką.
-wiem mamo za godzinę wsiadam samolot i lecę.
-dobrze pozdrów ode mnie chłopaków.
-Tak mamo ja już idę się pakuję i lecę.
Rozłączyłam się patrzyłam się jeszcze w wino myśląc co się stało. Straciłam swoje brzuch najlepszych przyjaciół. Wyszłam nagle z biura co chyba Vincenta który przychodził z niepokoiło. Leciała mnie poparzona do pokoju wzięłam jakąś torbę i rzuciła w niej wszystkie ciuchy. Napisałam jak szłam do pilotów żeby szykowali samolot bo za chwilę będę i musimy nagle lecieć. Kiedy wyszłam z sypialni i z biegłam ze schodów zatrzymali mnie chłopacy.
-co się stało-zapytał mnie groźnie Dylan-po co ci ta torba gdzie lecisz.
-opowiem wam później ja już muszę wychodzić-powiedziałam drżącym głosem a łzy same leciały mi do oczu- nie mogę czekać.
-spokojnie spokojnie młoda-uspokajał mnie tony z Sheinem -gdzie lecisz.
-do Polski do mamy muszę muszę już zalecieć tutaj za chwilę piloci będą już samolot czeka.
-czemu tam masz już lecieć-zapytał mnie spokojnie will
W tym celu zamieszaniu chyba Vincent na mnie patrzył i próbował mnie przejrzeć o co do końca chodzi.
-bo... Bo moi przyjaciele... Mieli... mieli wypadek...-zaczęłam coraz bardziej płakać nie mogła znieść tego że straciłam ich-nie nie nie... Nie żyją -próbowałam podtrzymać łzy cała się trzęs i nie wiedziała co robić . Chyba pierwszy raz w całym życiu nie widziałam 100% co robić. Pierwszy raz przy nich płakałam pierwszy raz pokazałam że jestem słaba.
-spokojnie Mary daj nam wszystkim 5-10 minut za chwilę tu przyjdziemy i wszyscy polecimy-powiedział chyba najspokojniej Vincent wszyscy się w jakimś stopniu przejęli bo pierwszy raz ja pokazałam słabo zna jej nie może miesiąc może dwa nigdy ale to nigdy nie pokazałam się z tej strony ze strony słabości.
Wszyscy chłopacy zginęli głowami na wypowiedź Vincenta i pobieglijne góry Heli chyba dowiedziała się od szeja że ma się spakować i że lecimy do Polski bo niecałych pięciu minutach byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy na lotnisko. Cały lot siedziałam na igłach bałam się musiałam przezwyciężyć ten strach ten lęk ten smutek dla Emilii ona chyba najbardziej cierpi straciła rodziców. Nie wiem co mam jej powiedzieć że mamy i taty nie ma że przeprowadza się że ich już nigdy nie zobaczę nie przytuli że ja zostaję jej opiekunką . Sama musiałam się do tego przekonać miałam kończyć ci szkołę ale wszystko się zmieniło stwierdziłam dwóch najlepszych przyjaciół straciłam normalnie straciła straciłam ich w to nie mogłam uwierzyć łzy i puknęły za każdym razem kiedy przypominam sobie ich twarze. Na szczęście że ze mną leci jej chłopaki bo nie wiem co bym sobie zrobiła. Przytulanie mnie pociesza i mówili że wszystko będzie dobrze ale wiedziałam że nie już w samolocie planowałam ich pogrzeb. Jedyna bo mam do tego zdolna jedna miałam do tego prawa. Mama powiedziała że jest moją rodziną i że aby przewieziono z prosektorium do domu pogrzebowego gdzie zadzwoniłam i ustaliłam wszystkie terminy pogrzebu i stepy wszystko załatwiłam W przeciągu pięciu godzin. Za dwa dni miał być pogrzeb. A to wszystko załatwiam w samolocie nad oceanem. Ile trwało 15 godzin jak zawsze. Kiedy wylądowaliśmy w Polsce od razu wsiedliśmy samochód tej pojechaliśmy pod mój dom. Uświadomiłam też sobie że chłopacy zobaczył swoją mamę. Nam otworzył nam luka.
-Hej Mary. Jak się czujesz?-powiedział też przygnębiony Ja i mój brat oraz Eryka i Mike tworzyliśmy małą paczkę przyjaciół.
-cześć luka gdzie jest mama gdzie jest Emilii?
-są na górze idź do nich ja ogarnę nasze rodzeństwo.
Nawet nic nie powiedziałam od razu minęła mojego brata i poleciałam na górę jak strzała otworzyłam drzwi zobaczyłam moją mamę i Emilii którą przytula. Emilii nie płakała ale moja mama już tak. Wyglądało tak że Emily pociesza moją mamę a nie na odwrót. Zawsze Emily była mądrym dzieckiem chociaż miała dwa lata miała już nawet ładnie czytać liczyć do 20 i pamiętała wszystkie piosenki które ją nauczyłam.
-o Mary jest-powiedziała tym swoim uroczym głosikiem który człowieka unosił które powodował że się uśmiechał-Czemu jesteś smutna? Smuci się to co twoją mamusia że mojej tutaj nie ma.
-Tak skarbie bardzo mnie smuci że twojej mamusi się tutaj nie ma.
-dlaczego się dokładnie smucicie Sama mi mówiłaś Mary że tam u góry i mnie jest lepiej.
-ale brak ich tutaj malutka mnie bardzo smuci bo ich nie zobaczymy na razie-wiedziałam że muszę zanieść inne nie płakałam już próbowałam być spokojna usiadłam przy łóżku łaskałam ją po główce zobaczyłam że moja mama już nie wytrzymuje-mamo może pójdź się lepiej przywitać z chłopakami.
-oni tutaj są?-zapytała mnie zaskoczona mama.
-tak.Nie chcieli abym sama tu przygotowała i to sama znosiła.
Potem jak jej powiedziałam wstała i pobiegła na dół słuchać było niedowierzanie chłopaków na górze ale tym się nie przejmowałam teraz liczyła mi się najbardziej.
-mała mam do ciebie pytanie. Nie smutno ci?-zapytałam ją widziałam że trochę jej smutno ale nie byłam tego pewna.
-zawsze jest smutno jak kogoś stracimy ale jestem szczęśliwa że teraz mają lepiej-powiedziała to tak jakby była dorosła że to rozumiała była niezwykła-jestem zmęczona Mary zaśpiewasz mi kołysankę?
-Tak skarbie. Tą co zawsze?
-tak bardzo ją uwielbiam.
Położyłam ją i przykryłam kocem musiałam obok niej głaszcząc ją po głowie . Chciałam chciałam jej zaśpiewać był sobie król to jest piękna kołysanka.
Więc zaczęłam śpiewać:

rodzina monet-szafirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz