Cały ten wyjazd nie idzie po mojej myśli. Po pierwsze, żeby zadbać o naszą wygodę, wszystkie najważniejsze osoby na palenie dostały osobne pokoje, co zrujnowało moją wizję dzielenia pokoju z Jeffem. A ja już oczami swojej wyobraźni widziałem, jak zasypiam wtulony w niego (czy ja zaczynam brzmieć jak creep?). Dodatkowo, mamy spore opóźnienia na planie, przez co wszyscy są zestresowani i wkurzeni. Więc zamiast wczuwać się w swoją rolę i zatapiać się w świecie, w którym jestem najważniejszą osobą dla Jeffa, ciągle jestem wytrącany z roli przez krzyki reżysera, który ciągle ma jakieś uwagi i próbuje nas pospieszać. Zamiast początkowo zakładanych pięciu dni tygodniowo na planie, spędzamy całe siedem i nie ma mowy o jakimś zwiedzaniu Korei. Dodatkowo, Saturn jak tylko nie gra, rozmawia przez telefon albo pisze maile związane z początkiem działalności jego wytwórni. Czasami myślę, że jestem zbyt samolubny. Powinienem cieszyć się z jego sukcesów i z tego, jak szybko się rozwija, a zamiast tego ja tylko myślę o tym, że ta cała jego praca nas od siebie oddala.
Jednak nikt nie jest w stanie pracować na najwyższych obrotach bez dnia przerwy, dlatego wreszcie nadszedł długo wyczekiwany wolny weekend. Wszyscy w ekipie zgodzili się, że dobrze nam to zrobi, i skoro i tak mamy opóźnienie, to dwa dni wolnego nie zrobią nam takiej różnicy. Ta informacja zdecydowanie mnie ożywiła. Zamierzałem wykorzystać ją do granic możliwości. Chciałem się trochę zrelaksować i zobaczyć choć trochę Korei. Oczywiście w moim planie uwzględniłem też mojego współtowarzysza, dlatego z samego rana w sobotę zapukałem do jego drzwi. Otworzył mi jeszcze zaspany Jeff, ubrany tylko w spodnie od piżamy. Ten widok zawsze wywierał na mnie wrażenie, mimo że już nie jednokrotnie widziałem go w takim stanie.
-A to ty - powiedział tylko na mój widok i wpuścił mnie do pokoju, sam wracając do swojego łóżka - Co cię sprowadza o tej nieludzkiej porze?
- Pomyślałem, że skoro mamy wolne, może wyjdziemy gdzieś dzisiaj na miasto?
W pierwszej odpowiedzi dostałem jęk, który wskazywał na jego niechęć.
-naprawdę ci się chce? Ja nie mam siły na nic. Najchętniej nie ruszałbym się z miejsca przez te dwa dni.
-no chodź, będzie fajnie - chwyciłem go za rękę i zacząłem go przekonywać, żeby wstał z łóżka.
-proszę cię, Barcode, zostaw mnie w spokoju. Pójdę z tobą jutro, ale dzisiaj daj mi spokój - powiedział.
Jego odpowiedź trochę mnie zasmuciła, bo już w głowie miałem ułożony cały plan naszego wyjścia. Dlatego opuściłem jego pokój bez żadnego słowa.
Początkowo to odrzucenie sprawiło, że też mi się odechciało czegokolwiek, ale potem przypomniałem sobie, że przecież jestem w Korei! Nie mogę tak bezczynnie siedzieć w hotelu. Zawsze chciałem zwiedzić ten kraj, a jakim dziwnym trafem za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżałem, nie miałem czasu. Dlatego zdecydowałem, że wycisnę z tego dnia ile się da, z Jeffem czy bez.
***
chyba zaczynam się rozkręcać. następny rozdział jest już napisany więc jak chcecie dostać go szybciej to liczę na waszą aktywność ;)jeszcze jedna sprawa, czy ktoś byłby zainteresowany ff geminifourth?
Przypominam, że mam jeszcze ff z 2minem z skz ;)
CZYTASZ
PLEASE! DON'T LEAVE ME|| BARCODE x JEFF
FanfictionDo tej chwili wszystko układało się w życiu Barcoda idealnie. Praca marzeń, wspierający fani, nie narzekał też na brak pieniędzy. Jednak wszystko zaczyna się sypać po niedorzecznym skandalu Builda. A najgorszym ciosem okazuje się, odejść z wytwórni...