Rozdział 1

49 4 7
                                    

- Jesteś żałosna. - Głos królowej dotarł do mnie już na wejściu. Stała przy oknie, ubrana w ciemnozieloną suknię z jedwabiu i włosami zaplecionymi ciasno na czubku głowy. - Nikt nigdy nie zwróci na ciebie uwagi, jeśli będziesz się tak zachowywać.

Zacisnęłam zęby, walcząc ze łzami. Nie dam jej tej satysfakcji. Nie mogę.

Przełknęłam ślinę, próbując pozbyć się coraz silniejszego pieczenia w gardle. Nie pomogło. Bolała mnie głowa, gardło nadal miałam wyschnięte, a moja matka nie wyglądała jakby miała zamiar mi odpuścić. Wręcz przeciwnie, dopiero się rozkręcała. Gdy zauważyłam jak otwiera usta, by kontynuować, zamknęłam się w sobie, wycofując się do miejsca, gdzie jej słowa nie mogły mnie już zranić.

- Czy ty masz pojęcie jak mnie poniżyłaś? Straż musiała cię wynosić z sali balowej! Że też ci nie wstyd, schlać się jak pospolita ladacznica... Jeszcze tylko ci wieśniaka w łóżku brakuje i równie dobrze mogłabyś żyć w jakiejś chacie pod Saeserą. - Królowa pokręciła głową, chodząc wzdłuż szerokiego parapetu. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię! - wrzasnęła, a mi łzy pociekły po twarzy. Byłam jednym wielkim rozczarowaniem. Zobaczyłam to w jej oczach, gdy uniosłam wzrok i dzielnie zniosłam to pełne pogardy spojrzenie.

- To ostatni raz, kiedy widzę cię w tym stanie. Masz godzinę, żeby doprowadzić się do porządku i stawić na zajęciach z etyki z uśmiechem na twarzy.

- Tak jest - szepnęłam, bojąc się, że głos mnie zawiedzie, jeśli odezwę się ciut głośniej.

- Co powiedziałaś?

- Będę gotowa, Wasza Wysokość.

Królowa uśmiechnęła się nieznacznie, po czym odprawiła mnie machnięciem dłoni, jakby odganiała niesforną muchę. Skłoniłam lekko głowę i opuściłam królewską komnatę, zanim jej właścicielka zdążyła zmienić zdanie. Gdy znalazłam się na korytarzu, oparłam się plecami o drzwi i przycisnęłam palce do oczu, ocierając mokre policzki. Nienawidziłam tej kobiety. Nienawidziłam, że była moją matką i że ani trochę się tak nie zachowywała. A każda rozmowa z nią kończyła się moimi łzami albo jej krzykiem, zupełnie jakbyśmy nie mogły mieć normalnych relacji jak matka z córką. Tylko czy ona wie, czym jest normalność?

~*~

Dwie godziny później siedzę przy niewielkim stole, na którym piętrzą się stosy ksiąg i książek, modląc się o koniec świata. Mój nauczyciel historii chodzi po sali w takim tempie jakby się czegoś nawdychał, a jego śmieszna siwa peruka podskakuje z każdym krokiem, gdy opowiada o xeruńskich podbojach i upadku Serinu. Na nogach ma czerwone welurowe buty z ogromnymi broszami na czubkach. Broszki są złote i wysadzane oszlifowanymi kryształami w przeróżnych kolorach, które mienią się, gdy pada na nie popołudniowe słońce. Wodzę za nimi wzrokiem, nawet nie próbując wyglądać na zainteresowaną wykładem.

- Jeśli księżniczka ma ochotę, mogę kazać zamówić takie ozdoby. Może mając je na nogach, Wasza Wysokość będzie bardziej skupiona.

Zamrugałam i gwałtownie podniosłam wzrok na stojącego przy mnie nauczyciela.

- Przepraszam, Walter. Naprawdę się staram - odparłam, choć oboje wiedzieliśmy, że to kłamstwo.

Walter był moim nauczycielem odkąd pamiętam. Mam wrażenie, że gdy byłam niemowlęciem, on stał gdzieś obok i dyktował służkom jak mają bujać kołyską. Uczył mnie chodzić, mówić, prawidłowo trzymać widelec oraz siedzieć prosto na krześle. Jako dziecko bardzo lubiłam jego towarzystwo, ponieważ był jedyną osobą w zamku, której szczerze na mnie zależało. Uczył mnie historii, lecz tak naprawdę uczył mnie życia. Był dla mnie jak ojciec, którego, swoją drogą, nigdy nie poznałam.

Królestwo SerinuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz