2. Pożałujesz

2.1K 27 12
                                    

- Dzień dobry - opanowałam się na zewnątrz, choć w środku miałam ochotę brać dupę w troki i uciekać gdzie pieprz rośnie.

- Cóż panna Monet robi sama o tak późnej porze? - świdrował mnie wzrokiem, a jego spojrzenie w pewnym momencie wylądowało na moim dekolcie.

- Nie jestem sama - powiedziałam przez zaciśnięte z nerwów
gardło - moi bracia są niedaleko.

- Doprawdy? - na dźwięk jego głosu, przysięgam, że cofało mi się jedzenie, którego nawet jeszcze nie zjadłam.

- Owszem. Przepraszam bardzo, ale ja już pójdę. - Już obróciłam się na pięcie, kiedy mężczyzna doskoczył do mnie i złapał mnie w talii.

Próbowałam się wyrwać, ale on był silniejszy.

Po chwili przy uchu usłyszałam jego głos przepełniony jadem.

- Miałaś się nigdy nie pojawić. - aż zaprzestałam swoich prób uwolnienia się - Miałaś żyć sobie w tej Anglii i nic by sie wtedy nie stało. Teraz za to zapłacisz.

Uderzył mnie w brzuch. Zabolało.
Zgięłam się w pół. On złapał mnie na sukienkę na wysokości piersi. Czułam jego obleśne łapy na sobie i zbierało mi się na wymioty.

Wiedziałam, że szarpanie się nie ma sensu, dlatego postanowiłam postawić na wyjątkowo ryzykowne zagranie.
Udałam utratę przytomności.

Starałam się jak najbardziej bezwładna. Podziałało.

Teraz trzymał mnie mocno, ale już nie tak jak chwilę temu. Korzystając z momentu jego rozkojarzenia, najbardziej delikatnie jak mogłam, wyjęłam ze swojego dekoltu nóż.
Szybko zrobiłam z niego użytek.
Wbiłam go w jego skórę na wysokości brzucha, po czym obróciłam się w jego stronę.

Jego mina była bezcenna. Szok na jego twarzy spotęgował mój uśmieszek, przed którym absolutnie w tamtej chwili się nie broniłam.

- Nie zadziera się z panną Monet. - wysyczałam mu prosto w twarz na odchodne.

- ...pożałujesz...zobaczysz...żmijo.. - usłyszałam jego sapanie.

Nadal szłam przed siebie. Musiałam powiadomić chłopaków o tym co się właśnie stało.
Weszłam do restauracji i skierowałam się do naszego stolika przy którym panowie rozmawiali wzburzonymi głosami.

Szybkim krokiem zwróciłam się ku Vince'owi. Pochyliłam się nad jego uchem i wyszeptałam.

- Vincent - czułam jak moje gardło się zaciska - on chyba nie żyje.

____________________________________

Dzisiaj krótki, ale mocny. Nie wiem kiedy będzie kolejny, ale jest już w przygotowaniu.

Hailie Monet - SantanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz