8. Oto nasi znajomi z Filadelfii

1.5K 83 27
                                    

Beverly

08.10.2023

Błękitna sukienka z rozkloszowanym dołem, tego samego koloru szpilki, czarna kopertówka i złota biżuteria, idealnie do mnie pasują. Właśnie tak idę dziś na imprezę organizowaną przez moją mamę.

Arcadio stoi obok i poprawia mankiety koszuli, po czym przegląda się w lustrze. Co chwilę patrzy się na mnie i uśmiecha, jednak nie chcę o tym myśleć. Nie chcę.

Brunet wypuścił mnie rano jakby nigdy nic, po czym zniknął na kilka godzin w naszej sypialni. Nie wchodziłam do środka, bo doszłam do wniosku, że zapewne jest zmęczony i odsypia nocny dyżur.

– Podasz mi marynarkę, która jest przewieszona przez oparcie fotela, kochanie?

Bez słowa podchodzę do fotela i zabieram z niego czarną marynarkę, po czym podaję ją mężczyźnie. Arcadio zakłada ją i rusza do wyjścia z garderoby.

– Ile mamy czasu, Beverly?

Klikam palcem w ekran telefonu, aby sprawdzić godzinę.

– Za godzinę wszystko się rozpocznie – odpowiadam.

– Dobrze, w takim razie za pięć minut wyjeżdżamy.

Zostałam sama, więc również wychodzę i podchodzę do toaletki, przy której psikam się drogimi perfumami marki Dior. Następnie poprawiam pofalowane włosy i wolnym krokiem idę do drzwi wyjściowych, aby poczekać tam na Arcadio.

Zakładam płaszcz i czekam, a gdy słyszę kroki przekręcam zamek w drzwiach, naciskam klamkę i wychodzę, a on zaraz za mną. Windą zjeżdżamy na podziemny parking, gdzie wsiadamy do jego auta i wyjeżdżamy na ruchliwe ulice Nowego Jorku.

– Twoi rodzice mówili coś na temat tego, ile ma być osób? Głowa mi pęknie w za dużym hałasie. Ten dyżur był wykańczający.

Odwracam głowę w stronę szyby i zamykam oczy.

– Nic nie wiem na ten temat.

– No jasne, bo jakby inaczej – prycha.

– Naprawdę – mówię cicho. – Nie mówią mi takich rzeczy.

Jedyny wypełniacz ciszy to muzyka i szum aut wokół. Aktualnie stoimy na czerwonym świetle i czekamy na zmianę koloru. Arcadio łapie moją dłoń i kładzie ją sobie na moim udzie, a ja jeszcze mocniej zaciskam powieki.

– Nie zaciskaj tak oczu, bo jeszcze tusz ci się odbije – komentuje.

– Dziś większość to sztuczne rzęsy – wzruszam jednym ramieniem. – Będę wyglądać nienagannie, nie martw się, Arcadio.

– Oby tak właśnie było, kochana Beverly – owija sobie kosmyk moich fal wokół palca. – Tym razem niczego głupiego nie rób, nie pyskuj. Najlepiej unikaj swojego byłego i jego narzeczonej, rodziców Victora z resztą też.

– Postaram się, obiecuję – odwracam głowę w jego stronę.

Rusza z piskiem opon, a mnie aż wciska w fotel. Hamuje dopiero w momencie, gdy ciężarówka jest kilkanaście metrów dalej.

– Nie masz się starać, Lane. Ty masz to zrobić, rozumiesz?

– Tak, rozumiem.

Zakładam nogę na nogę i podkulam palce u stóp. Palce ręki nieleżącej na jego nodze wbijam w kopertówkę tak mocno, że aż bolą mnie paznokcie.

– Udajmy, że ci wierzę, kochanie.

***

Ogromna oranżeria jest pełna ludzi. Choć uważam, że jak na moją mamę, to jest ich i tak za mało. Naprawdę, bo raz na zwykłe urodziny mama zaprosiła pięćset osób, a cóż... Teraz jest ich może z dwieście?

Mieliśmy być razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz