Beverly
21.10.2023
Dwudziesty pierwszy październik to dzień, który jest moim ostatnim. Dwadzieścia osiem lat żyję w tym kraju, na tej ziemi, ale to odpowiedni czas na odejście. Dwutysięczny dwudziesty trzeci rok zostanie zapamiętany w mojej rodzinie na długo, jak nie na zawsze.
Nie chcę żyć i patrzeć na Victora z inną.
Najlepszym rozwiązaniem jest śmierć. Gdybym była wierząca, pewnie bałabym się ognia piekielnego, w jakim spłonę za samobójstwo. Ale postaram się, aby to wyglądało na wypadek. Dziś ma być ulewa, a ja przez przypadek mogę stracić panowanie nad kierownicą.
Staję przed lustrem, gdzie wciągam na siebie kolejną bluzę Victora, jaką posiadam w kolekcji. Do tego szare dresy i adidasy, a po chwili jestem już gotowa. Jedynie muszę poczekać do dwudziestej trzeciej trzydzieści. Wtedy wyruszę. O północy zakończę swą mękę na jakiejś ulicy Nowego Jorku.
Opuszczę miasto, które było dla mnie wszystkim, nikogo nie informując. Dowiedzą się, gdy najpierw policja poinformuje moich rodziców o wypadku, a później wiadomość rozniosą media.
***
Po niedojedzonej kolacji idę niezauważona do garażu. Wsiadam w swojego białego mercedesa i go odpalam. Brama garażowa się podnosi, więc wyjeżdżam i jadę przez długi podjazd, aż wyjeżdżam na drogę. Przed chwilą tata jechał po brakujące papiery do firmy i nie zamknęła bramy, więc to moje ułatwienie, zaoszczędzenie kilku sekund.
Jadę, a zegar na wyświetlaczu pokazuje dwudziestą trzecią dwadzieścia siedem. Deszcz leje, jest potwornie ciemno, a aut nadal wiele. Po moich bokach są ogromne wieżowce, a ja mogłabym pracować w którymś z nich jako architekt. Nie brakuje tu takich firm, choć nie ukrywam, wolałabym otworzyć własną działalność. Pieniędzy mi nie brakuje, ale chodzi o spełnianie się. Jednak teraz i tak za późno na takie myślenie, za chwilę wszystko zakończę.
Widzę przed sobą światła i zatrzymujące się samochody. Wtedy dociskam pedał gazu i puszczam kierownicę, a opony zaczynają ślizgać się i wiem, że za moment będę wolna.
Umrę, nie będę już problemem.
Słychać pisk opon kilku samochodów naraz, moje auto obraca się kilka razy, aż w końcu uderza w jadący po drugiej stronie drogi pojazd. Słychać huk, czuję blokowanie się pasów i krew, a później...
Ciemność.
Czy tak wygląda wolność? To wolność, prawda?
***
14 lat wcześniej:
– Ty to jednak głupi jesteś, wiesz?
Patrzę na swojego przyjaciela, który wybucha śmiechem i otwiera mi drzwi od samochodu jego ojca.
– Zapraszam, panno Lane.
– Wal się, nie zrobię tego. Nie masz, kurwa, prawka – prycham. – Oszalałeś, Victor.
Łapie mnie za przed ramię i wpycha do czarnego porsche, na co piszczę. Jednak zanim robię cokolwiek, drzwi są już zamknięte i zablokowane.
Chłopak okrąża samochód i odblokowuje wszystkie drzwi, jednak nie próbuję wysiąść i jedynie zapinam pas.– Już się nie boisz, Stokrotko?
Prycham, wywracając oczami.
– Nie bałam się. Po prostu dostaniemy opieprz, czaisz? Mogą wrócić w każdej chwili.
CZYTASZ
Mieliśmy być razem
RomanceObiecali sobie, że jeszcze kiedyś się spotkają i będą razem. Mieli urwać kontakt tylko na czas studiów, jednak coś poszło nie tak. To, co złamało jej serce najbardziej... Gdy wszedł do kwiaciarni kupić swojej narzeczonej kwiaty, a później spotkali s...