Kolejny dzień i kolejne rzeczy do odkrycia. Właśnie skończyłam czytać książkę, dla której zarwałam noc i wiecie co? Nie była tego warta, bo teraz jestem cholernie zmęczona i nie mam już dosłownie na nic siły, ale życie samo się nie ogarnie, co nie?
Jestem cała obolała, jednak mimo tego wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Widząc swoje odbicie w lustrze, zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby iść spać i powiedzieć reszcie, że się po prostu źle czuje. Chociaż nie, Michael miał do mnie przyjść, więc powinnam się ogarnąć. Od naszego pocałunku prawie nie rozmawialiśmy na ten temat, jednak wiadomo, że lepiej byłoby jednak to przegadać, dlatego zaprosiłam go do siebie. Oczywiście później przyjdzie reszta i pewnie pójdziemy na imprezę, którą urządza dzisiaj wieczorem jeden z naszych znajomych ze szkoły. Dawno nie byłam na takiej grubej imprezie.
Pomalowałam się, nie jakoś mocno, bo wiem, że jeśli się zdecydujemy gdzieś iść, będę musiała się od nowa malować, raczej starałam się tylko zakryć te okropne cienie pod powiekami, spowodowane zmęczeniem.
Nie zdążyłam się nawet porządnie ogarnąć, a już usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego domu. Były one dziwnie ciche, dlatego też postanowiłam, że wyjdę z pokoju zobaczyć, czy to na pewno Michael.
Oczywiście nie udało mi się nawet otworzyć drzwi, a w progu drzwi stanął Barry. To są chyba jakieś nieśmieszne żarty, jak on mnie kurwa znalazł?
– Co ty tutaj robisz? Nie powinno cię tu do cholery być – wycedziłam od razu, patrząc się mu prosto w oczy. Chcąc go lekko popchnąć do tyłu, kątem oka zauważyłam, że ma przy sobie broń. – Okej możemy załatwić to bez dodatkowych pomocy.
– Możemy załatwić to bez dodatkowych pomocy? Serio kurwa? Uciekłaś do innego stanu z moją pieprzoną kasą. Nie wyjdę stąd, dopóki jej nie odzyskam i polecam ci się pospieszyć, bo całego dnia nie mam, a wiesz co cię czeka jeśli mi jej nie oddasz.
Psychopata. Tak jedynie mogę o określić.
– Dobrze, w takim razie ile jestem ci winna? – zapytałam krótko, wchodząc głębiej do pokoju.
– Piętnaście tysięcy.
– Przecież to jest chyba jakiś żart. Dodajesz sobie. – parsknelam śmiechem, ale mimo tego wyjęłam taka sumę pieniędzy z sejfu. Nie podoba mi się to, że znajduje się w moim domu. Musi mieć tutaj znajomości, bo sam by mnie z pewnością nie znalazł. – Proszę bardzo, a teraz możesz wypierdalać z powrotem do swojej nory.
– I tak mi wisisz jeszcze jedną rzecz – jak on ma zamiar z tym nożem do mnie podejść, to chyba go coś boli. – Twój chłoptas nieźle mi dupę skopał przez ciebie, czas wyrównać rachunki.
Barry nie zdążył nawet postawić jednego kroku, a już został zrównany z ziemią przez Michaela. Chłop ma wyczucie czasu i to dosłownie.
– Nie mam pojęcia co tutaj się dzieje, ale przysięgam, że jak jeszcze raz będziesz chciał jej coś zrobić, sam się tobą zajmę, twoim własnym śmiesznym sprzętem – Chłopak gwałtownie podciągnął Barry'ego do góry, dzięki czemu spojrzeli sobie w twarz.
– Oj nawet nie wiesz, w co się pakujesz. Zobaczymy się jeszcze, a wtedy nie dam wam spokoju.
Gadanie, gadanie i jeszcze raz gadanie. Nic nam nie zrobi.
– Super, a teraz wynoś się z mojego domu i najlepiej nie wracaj. Inaczej poinformuję swojego tatę o twojej wizycie i już nie będzie tak ciekawie – Czy bym mu o wszystkim powiedziała, żeby w końcu go ogarnął? Prawdopodobnie tak, ale na razie nie mam na to siły, chociaż wcale nie musi tego widzieć.
Barry jedynie co parsknal śmiechem, po czym z pomocą Michaela wyszedł z mojego domu.
– Kim był ten typ? Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym nie zdążył na czas.
– Oj długo by opowiadać... A z tego co wiem, to musimy porozmawiać na nieco inny temat – oznajmiłam cicho, siadając na łóżko.