Obudziłam się, w sumie tak jak zawsze i rozejrzałam się po swoim pokoju. Może i jestem tutaj od ponad miesiąca, ale zawiodłam się na swoich przyjaciołach oraz na Rafe'ie, bo nie dostałam od nich żadnej wiadomości ani nic. Po prostu jakby nie istnieli. Nie wiem, czy chcą zakończyć ten etap w swoim życiu, czy rzeczywiście mają jakieś problemy, jednak wystarczyło napisać jedną krótką wiadomość, typu "sprawy się posypały, damy znać, kiedy to ogarniemy" albo zwykłe "na razie nie mamy zbytnio czasu". Zrozumiała bym już prędzej to, niż zbędne milczenie.
Przyzwyczaiłam się do tego miejsca, poznałam nawet kilka fajnych osób. Czasami czuję, jakbym już nie była częścią obx, mimo tego, że to właśnie tam spędziłam swoje wszystkie lata życia.
Kim ja się stałam, że nie uważam już obx za dom, skoro tam zostawiłam wszystko? Sprawy się posypały, nie miałam możliwości reakcji, ale miałam wybór, który dokonałam ze świadomością, że tak będzie po prostu najlepiej dla nas wszystkich. Jednak chyba się pomyliłam. Nie chciałam ucinać z nimi kontaktu. Nawet chciałam go jak najwięcej. Podobały mi się różne sytuacje, które naprawdę nie były dobrymi pomysłami, ale czasami były warte tego wszystkiego. Mam nadzieję, że są razem szczęśliwi w Outer Banks I że naprawdę nie dali się złapać.
Po chwili rozmyśleń usłyszałam dzwonek do drzwi, a z racji tego, że byłam aktualnie sama w domu, zostałam zmuszona się podnieść z łóżka i pójść sprawdzić kto się dobija do mojego domu. A miałam nadzieję, że sobie jeszcze będę mogła chwilę poleżeć, ale nie, wszechświat miał inne plany.
Wstałam z łóżka w swojej żałosnej piżamie I poszłam jak najszybciej otworzyć. Nie zdziwiłam się, kiedy zauważyłam swoich nowych znajomych. No dobra, nie aż takich nowych, ale każdy zna sytuację i raczej rozumie, dlaczego ich tak nazywam.
– Czyli nawet dzisiaj nie dacie mi nawet chwili spokoju?... Dobra, wejdźcie do środka i tutaj na mnie poczekajcie, ja się tylko pójdę przebrać, wezmę deskę i wracam do was. – Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam i już po chwili znajdowałam się w swoim pokoju, wybierając ubrania, które dzisiaj na siebie założę. Postawiłam na szerokie jeansy, biały top, w tym samym kolorze czapkę z daszkiem i trochę (dużo) biżuterii. Chwyciłam swoją deskę i wróciłam do znajomych. Wspólnie wyszliśmy przed dom, który zamknęłam na klucz.
– Dobra, ogólnie to znaleźliśmy świetne miejsce do jeżdżenia... Tylko problem w tym, że jest na terenie prywatnym. W każdym razie żadnemu z nas nie przeszkadza włamanie się w tamto miejsce, ale nigdy nie odwalalismy z tobą takich akcji i pytanie czy w ogóle chcesz – zaczął Michael, spoglądając na mnie, podobnie jak reszta grupy.
I w tym momencie wspomnienia we mnie uderzyły. Znowu cholerne outer banks.
– Yolo – Powiedziałam krótko, a następnie ruszyliśmy w stronę opuszczonej fabryki.
***
Wraz z Michael'em patrzyliśmy jak Jackson i Chris wygłupiają się. Strefa bez większej ilości szkła i gruzu była nieco mała, dlatego postanowiliśmy, że dobierzemy się w dwójki i będziemy po prostu jeździć parami. Co oczywiście było bardzo dobrym pomysłem.
– Hej, mogę z tobą o czymś porozmawiać? – szturchnrlam lekko chłopaka, na co lekko przytaknął. – Bo jak wiesz, jak mieszkałam jeszcze w outer banks, miałam chłopaka co nie. Nie zerwaliśmy, ale w ogólnie się do mnie od dwóch tygodni nie odbiera. Nie wiem co zrobić... Masz może jakieś rady?
– Skoro się nie odzywa od dwóch tygodni, to prawdopodobnie w jego oczach już nie jesteście razem.
Czy dotknęły mnie jego słowa? Tak. Ale pewnie ma rację. W oczach Rafe Cameron'a jestem pewnie nikim, ewentualnie jego ex albo siostrą jego martwego przyjaciela.
W pewnym momencie poczułam jakiś dziwny przypływ jakiejś emocji i z wyrzuceniem z ust słów "pieprzyć to", pocałowałam Michaela. Nie byłam zdziwiona, kiedy chłopak to odwzajemnił.
____________________________________________
Hejka kochani, witam was w pierwszym rozdziale kolejnego tomu... Jak wrażenia?
Rozdział ważny do kolejnych kroków rozwinięcia fabuły, więc zapamiętajcie wszystko co tu się stało 🤍
Kolejny rozdział ---> sobota albo niedziela
Trzymajcie się! 🤍☺️
(P.S. co złego, to nie ja)