🥀15🥀

138 15 116
                                    

Dwudziesty trzeci lipca

~Jane

Minął dokładnie miesiąc od mojej przeprowadzki do Hawkins i szczerze to była jedna z najlepszych decyzji podjętych przez moich rodziców. Mam ładny dom, przyjaciela, dziewczynę, ale jednak jest jakoś źle może nie gorzej niż wcześniej, ale jest źle. Mama i tata się ciągle kłócą i nie chcą nam powiedzieć o co. Tata jest zły na wszystkich i zawsze rozmowa kończy się kłótnią, po każdej idzie do garażu i zamyka się w nim na resztę dnia, a czasami nawet nocy. Nie wiem co tam robi, bo zawsze zamyka go na klucz, ale rozumiem go. To jest jego miejsce, tylko jego. Tam przebywa jak jest źle, każdy ma takie miejsce, Will w takich chwilach jest u Mike'a, Mama w swoim gabinecie , chociaż bardziej można to nazwać jej komnatą, bo nawet biurka tam nie ma, Jonathan ucieka na całe dnie do swojej tajemniczej  dziewczyny, a ja, no właśnie ja. Moje miejsce jest na zewnątrz tam gdzie jest chłodne, wilgotne, orzeźwiające powietrze, i słuchawki w uszach, włączonych na maxa, żeby nie było słychać żywej duszy, zresztą zmarłej też nie chce słyszeć. Ale dwór też nie jest tym bezpiecznym miejscem, nadal słyszę głosy, czuję obecność i widzę dziwne, czarne postacie. One mnie męczą, i to tak cholernie mocno. Kiedyś chodziłam do psychologa, ale powiedziałam pani O'donell, że już wszystko w porządku, nie było, nie jest i raczej nie będzie dobrze. Nie po tym co przeszłam, czy ja się nad sobą użalam? Boże nienawidzę siebie. Stwierdziłam, że dla rozluźnienia sobie porysuję, ostatnio znów mam wene na rysowanie, kiedyś miałam całą szufladę rysunków, a teraz prawię nic.

Podeszłam do swojego biurka, lecz okazało się, że nie mam kartek. Super. Musze iść do garażu tam jest cały blok.
Zrezygnowana wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni z nadzieję, że zastanę tam tatę, lecz zamiast niego spostrzegłam tam chudą, kobiecą sylwetkę. Była tam tylko mama pijąca kawę.
- mamo, wiesz gdzie tata? Bo chce wziąć papier z garażu. - zapytałam podchodząc bliżej.
- tata wyjechał na chwilę do dziadków, kluczyk masz w szufladzie pod zlewem - odpowiedziała cicho.
- dlaczego? - zapytałam, lecz nie odpowiedziała mi.
- dlaczego? - ponowiłam pytanie trochę podnosząc głos, mam ostatnio problemy z nerwami.
- idzies po te kartki czy nie? - teraz ona podniosła głos i udała się do swojego gabinetu. Pierwszy raz podniosła na mnie głos, jest źle, bardzo źle.
Podeszłam do szuflady, wyciągnęłam z niej kluczyć i udałam się w stronę budynku. Drzwi oczywiście się zaczęły dlatego, otworzenie ich zajęło mi dwa razy dłużej, ale w końcu się udało. Weszłam do środka i podeszłam do regału że wszystkim i niczym. Zaczęłam błądzić wzrokiem po półkach, aż nagle natchnęłam się na zielony, gruby zeszyt, który był akurat pod blokiem papieru. Wyciągnęłam go spod niego i przeczytałam napis na okładce Zbiór myśli Joyce Byers. To pewnie coś w stylu pamiętnika. Wiem, że nie powinnam go czytać, ale strasznie mnie to kusiło więc schowałam go pod koszylkę i wzięłam kartki. Wyszłam szybko z pomieszczenia i udałam się do domu, po drodze zostawiając klucze w kuchni na blacie.

Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi, odłożyłam blok na biurko i położyłam się brzuchem na łóżku. Otworzyłam pierwszą stronę i zaczęłam czytać.

15.10.1988r.
,,Zakładam sobie ten zeszyt myśli bym mogła trochę sobie od nich odpocząć:)

    Joycey ,,  

Przewinęłam na następną stronę

17.10.1988r.
,, Dzisiaj pan Williams znów ośmieszył mnie przed klasą. To nie moja wina, że nie umiem matematyki, tylko tego pierwiastka, który dobrze nauczyć nas nie umie. Boże daj mi moc, żebym wytrzymała z nim  jeszcze dwa lata,, 

I Have Your Blood on My Hand ~ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz