🥀10🥀

154 14 65
                                    

《Byler》

- czuj się jak u siebie - powiedział czarnowłosy.
- czyli mogę usiąść na łóżku? - zapytał.
- jasne - odpowiedział.
Oboje podeszli do łóżka, i usiedli obok siebie, jednak z przerwą pomiędzy sobą.
Siedzieli chwilę w ciszy, która przerwał szatyn.
- wiem, że pewnie to nie jest dobre miejsce, czas i osoba, ale wiedz, że możesz mi powiedzieć wszystko, i uwierz mi nic nikomu nie powiem, bo tajemnice się ze sobą nosi aż do grobu i tylko jakiś dupek wyjawia sekrety - powiedział.
- znasz mnie mniej niż miesiąc, a jesteś taki miły, dlaczego? - zapytał wpatrując się w piwne oczy w który błyskały liczne kryształki.
- że tak powiem, widzę po tobie, że potrzebujesz się komuś wyglądać, bo to zżera cię od środka, znam się na mowie ciała jest interesująca - powiedział łagodnie, kładąc dłoń na tę Mike'a.
- Wow, siedzimy tu może pięć minut, a ty już rozgryzłeś mnie, co nie udało się Max przez jedenaście lat - odpowiedział zszklistymi oczmi, zaciskając rękę na dloni niższego.
- chcesz mi powiedzieć co ci leży na sercu, czy wolisz żebym wiedział jak najmniej o tobie? - zapytał z nadzieją w głosie, że jednak mu powie.
- od czego zacząć? - zaśmiał się ironicznie i opadł plecami na materac, ciągnąc Will'a za sobą.
- może od tego jak się zaczęło, a więc moi rodzice nigdy się nie kochali, w sensie ją nie pamiętam, żeby się kochali. To mocno się odbiło na mnie i moich siostrach, radziłem sobie z naszej trójki najlepiej, do czasu załamania - wziął wdech, żeby uspokoić głos.
- załamania, które zaczęło się dwa, może trzy lata temu. Nie wytrzymałem, płakałem każdej pieprzonej nocy, brałem po trzy cztery tabletki na ból dziennie, jadłem tylko obiad dziennie, a czasami nawet nie, pewnego odnia przyszedł do mnie ojciec i powiedział, że zachowuje się jak mała dziewczynka, bo beczę i mam się wziąść w garść, bo nigdy żony, albo chociażby dziewczyny nie znajdę. Gdyby czasem posłuchał swojego syna to by wiedział, że on nie chce mieć dziewczyny. Może ja bym chciał chłopaka - powiedział, o po jego policzkach popłynęło parę łez, które szatyn zwinnie wytarł.
- gnój. - powiedział szatyn.
- co? - zapytał czarnowłosy.
- No twój ojciec, już go nie lubię - wyjaśnił.
- a lubiłeś go kiedyś? - zapytał uśmiechając się lekko.
- w zasadzie nie poznałem go jeszcze, a z twoich historii wynika to, że nie powinienem go lubić - odpowiedział
- racja - powiedział.
- teraz ty musisz powiedzieć coś o sobie - dodał.

- w takim razie, jak byłem mały i jeszcze mieszkaliśmy z moim biologicznym ojcem, było bardzo nie fajnie. Jak się schlał był bardzo agresywny, nie raz od niego dostałem, raz rzucił we mnie talerzem do dzisiaj mam bliznę na brzuchu. Nienawidzę jej, zawsze jak ja widzę przypomina mi się ojciec, nienawidzę przypominać sobie o ojcu. Każdy mój rysunek niszczył, bolało, bardzo. Jak płakałem, w jego oczach byłem pizdą, ale i tak bałem się najbardziej o mamę, jej się obrywało najbardziej, trwało to pięć pierdolonych lat dopóki mama nie wzięła rozwodu, potem poznała Hopper'a i się zakochała. Tylko ja nie umiałem tego zaakceptować - zrobil pause.
- byłem okropny dla Jane, wyrzywałem się na niej, a ona przez to na mnie, tylko kto by pomyślał, że ona jest w to lepsza. Sam sobie na to zapracowałem, ona wiedziała o mnie wszystko, i używała tego przeciwko mnie, raz przesadziłem i powiedziałem, że nie różni się od swoich rodziców. Nie wyszła z pokoju przez trzy dni. Potem ja przepraszałem aż w koń u mi wybaczyła i teraz mam super siostrę, chociaż wiem, że nie mówi mi wszystkiego, ale nie da się tak łatwo z niej coś wyciągnąć - opowiedział i wzdychnął.
- wychodzi na to, że oboje jesteśmy sobie pisani - powiedział kładąc się na boku Mike.
- masz rację, jesteśmy dla siebie stworzeni. - odpowiedział i położył się twarzą do czarnowłosego.

Patrzyli sobie nawzajem w oczy, iskierki, które w nich były rozświetlały i tak jasny już pokój. Napięcie pomiędzy nimi było tak ogromn, że gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju poczuł by je na swojej skórze. Jeden z nich był pewny c,ego chce, natomiast drugi nie był pewny czy chłopak obok chce tego co on. Znali się ledwo dwa tygodnie, ale czuli się jakby znali się całe życie. Chcieli tego.
Ręką Mike'a powędrowała na rozgrzany policzek szatyna odgarniając włosy za jego ucho. Za to ręka Will'a prześliznęła się na talię czarnowłosego. Ich twarze były jak dwa magnesy, przyciągały się do siebie w zaskakująco szybkim tempie. Byli już na tyle blisko, że ich nosy stykały, a oddechy mieszały. Ich wargi złączyły się w jedność, tak samo jak ich ciała, które przylegały do siebie.

Kiedy ich usta, można by powiedzieć, że powoli, zcalały się w jedność, w pokoju rozbrzmiało głośnie pukanie, przez, które od razu od skoczyli od siebie.
Klamka się ruszyła, a w drzwiach stała dość wysoka blondynka.
- Mike, nudziiii mi sięęęę - powiedziała leniwie, nie zważając na gościa w pokoju jej brata.
- Holly, nie widzisz, że ktoś u mnie jest? Idż sobie pooglądać, nie wiem nerflix'a - odpowiedział Mike.
- No to, mi pomogłeś, dziękuję powiedziała wychodząc z pokoju, przyokazji pokazując czarnowłosego środkowy palec.
Drzwi się zakmnęły.
- a więc co chcesz teraz robić? - zapytał czarnowłosy, wstydliwie.
Nie uzyskał odpowiedzi, ale za to dostał serie słodkich pocałunków młodego Byers'a.




🥀
HEJOOO, to drugi rozdział dziś? Czy ja wczoraj wrzuciłam tamten? Bo nie pamiętam XDDD

Tak, tak wiem akcją dzieje się szybko, ale to mój ff i mogę robić w nim co ze chce.

Boże mam wrażenie, że zjebałam tą książkę.

za błędy przepraszam.

MIŁEGO dnia/wieczora/ranka lub MIŁEJ nocy ❤️❤️❤️

I Have Your Blood on My Hand ~ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz