Gdyby ktokolwiek zapytał Ventiego, kiedy zaczął czuć tak silnie nacechowane romantycznie uczucia w stronę Xiao, pewnie odpowiedziałby, że sam do końca nie jest pewien. Może to te kilka miłych rozmów na początku znajomości, kiedy Xiao słuchał opowieści Ventiego o szkole muzycznej. Może jego miłość do muzyki Ventiego i podziw kierowany w stronę harfisty. Może to jego ciemne, głębokie oczy, a może nic konkretnego. Może Xiao był po prostu wyidealizowanym obrazem w głowie Ventiego. Może jego oczy wcale nie były niczym specjalnym. Może miłość Xiao do muzyki Ventiego i dźwięków harfy nie były w żadnym stopniu kierowane sympatią w stronę harfisty. Może Aether był dobrą osobą, a Venti był po prostu chorobliwie zazdrosny. Ale tylko może.
Lumine zajmowała się opróżnianiem już drugiej miski płatków, podczas gdy Venti wpatrywał się tępo przez okno. Od Xiao dalej nie dostał żadnej odpowiedzi, ale w tym momencie już sam nie wiedział czy zwyczajnie udawał, że go to nie obchodzi, czy wmówił to sobie tak bardzo, że naprawdę już nie bolało go ignorowanie ze strony przyjaciela. W końcu Lumine skończyła posiłek i zabrała się za pakowanie brudnych naczyń.
- Nie musisz nic sprzątać, mogę to załatwić – powiedział Venti, po czym zaczął wstawać ze swojego dotychczasowego miejsca, chcąc pomóc przyjaciółce, która jednak machnęła tylko ręką i obdarzyła go karcącym spojrzeniem.
- Sama jestem w stanie to zrobić, nie ruszaj się, wyglądasz jak żywy trup – po chwili jej ton nieco złagodniał, podczas gdy wkładała kolejne kubki i talerze do zmywarki – wszystko w porządku? - Venti pokiwał głową.
- Bywało lepiej, ale jest w porządku, nie czuję się aż tak źle – uśmiechnął się lekko w stronę przyjaciółki.
- Chodzi o Xiao? - zapytała nieco zaniepokojona dziewczyna. Venti spojrzał ponownie przez nieco brudna taflę szyby. Czy chodziło o Xiao? Nie chciał i nie potrafiłby obarczyć przyjaciela odpowiedzialnością za swoje samopoczucie – nie ważne w jak złym i z jakiej przyczyny stanie by się nie znalazł. W jego oczach Xiao był idealny. Problem leżał w tym, że Xiao z którym chodził do szkoły, z którym siedział na przerwach, którego żali wysłuchiwał regularnie był zupełnie inną niekiedy personą niż Xiao. Xiao był na pewno z pozoru tą samą osobą co Xiao chodzący po korytarzach szkolnych, wzrokiem szukającym Aethera, ale w głowie Ventiego był idealny. Venti nigdy nie dostrzegał wad ani błędów chłopaka. Może nie tyle co nie dostrzegał, ale był ślepy na nie i nie przyjmował do świadomości, że jego cały świat obraca się wokół osoby, nie będącej tak dobrą, jak harfiście się wydawało. Z dłuższego zamyślenia chłopaka wyrwało subtelne chrząknięcie prrzyjaciółki.
- Nie wiem – odparł w końcu zrezygnowany chłopak, odwracając wzrok od widoku za oknem mieszkania, po czym przeniósł swój pusty wzrok na blat stołu przed nim, czując jak jego oczy zaczynają się szklić, a powieki stają się podejrzanie ciężkie – naprawdę sam już nie wiem.
Cały dzień mijał na uspokajaniu Ventiego przez Lumine, porządkach i bezrefleksyjnym jedzeniu resztek z dnia poprzedniego. Ciemnowłosy nie miał już siły na nic, a z każdym dniem czuł jak jego ciało stawało się stopniowo coraz cięższe. Od momentu wstania z łóżka chłopakowi z każdą godziną było coraz ciężej, coraz trudniej. Nie potrafił wskazać dokładnego czynnika, który odpowiadałby za tak zły stan harfisty. Po prostu do tego przywykł. Zaakceptował to, że jego życie nie skupiało się na rozwoju jego postaci. Wszystko zawsze toczyło się wokół Xiao. Nie było to dla niego ciężkie, było wygodne. To chyba był ten stan, kiedy było mu dobrze ze wszystkimi jego negatywnymi uczuciami, problemami i rozterkami. Nie chciał się ich pozbywać. Jedynym czynnikiem, jakiego chciał się pozbyć był Aether. Lumine wyszła na chwilę do sklepu zrobić zakupy, podczas gdy Venti został w domu. Blondynka na odchodne powiedziała tylko, że „ma siedzieć na dupie i niczego nie ruszać". Miał być to jako taki wyraz troski o przyjaciela, który jednak z trzeciej osoby często wyglądał jak dyrygowanie przez Lumine Ventim, który należał do mimo wszystko nieco bardziej uległych osób. W głowie Ventiego znów pojawił się Xiao. Może była to już tęsknota, może strach przed stratą podszyty desperacką potrzebą miłości, na drodze której stał idealny, nieskazitelnie czysty i tętniący pustką pomnik złotego chłopca – Aethera. Chęć roztrzaskania go i zarysowania tego obrzydliwie perfekcyjnego wizerunku była coraz większa z każdą chwilą myślenia tym. Z każdym dniem Venti czuł się coraz gorzej i z każdym dniem nienawiść do postaci brata Lumine rosła. Chłopak cicho westchnął i przekręcił się na drugi bok, leżąc na kanapie. Jedno okno w salonie zostało otworzone, aby jak stwierdziła Lumine - „pozbyć się tej duchoty". Zza okna dochodziły odgłosy jeżdżących samochodów i niekiedy okazjonalnie szczekania psów. Tego typu dźwięki były niekiedy naprawdę uspokajające dla chłopaka. Monotoniczność powtarzających się sekwencji odgłosów silników była swego rodzaju ukojeniem. Tą wyjątkowo miłą chwilę Venti mógłby kontemplować jeszcze przez długi czas. I wtedy zadzwonił telefon.
CZYTASZ
Arpeggia | Xiaoven | highschool au
FanfictionArpeggio - sposób wykonania akordu na instrumencie, polegający na zagraniu dźwięków jeden po drugim, w krótkich odstępach Venti chciał, aby chociaż raz złote tęczówki popatrzyły na niego z taką miłością, jaką obdarowywały blondyna z pierwszej ławki...