~Prolog~

115 13 6
                                    

Chłodnawy powiew wiatru prędko wślizgnął się do skromnego mieszkania na górnym piętrze wysokiego bloku. Dokładnie takiego samego jak ten obok, ten dalej, jak te w najbliższych czy dalszych osiedlach, dzielnicach i miastach. Słońce ciągle próbowała się przebić do pomieszczenia, pomimo zawieszonych rolet. Jakby nawet ono chciało usłyszeć ten plan... Może i nawet również chciało odzyskać swe proroctwo i znaczenie?

Starsza kobieta szybko zamknęła okno i zaczęła zdumiona wpatrywać się w pomysłodawcę tego szalonego planu.

- Ależ proszę pana... My świetnie sobie radzimy - zaczęła z widocznie sztucznym naciskiem, uciekając wzrokiem od spojrzenia posiwiałego mężczyzny - Już piętnaście lat, nikt nie pamięta o tym wszystkim i idzie się przyzwyczaić!

- Nie, udawaj, Eleonore - odparł w końcu, patrząc jej głęboko w oczy. - Wszyscy dobrze wiemy, że masz po dziurki w nosie tego systemu, jak my wszyscy - wzruszył ramionami, a reszta smętnie pokiwała głową w zgodzie - Świetnie radzimy? Nie udawaj, bariery nigdy nie były solidne, można łatwo je złamać - bo to oczywiście jest twój cel. To ma też swoje plusy. Jednak ciągle się kryjąc nic nie zdziałamy, musimy czym prędzej zlegalizować magię.

Ku zaskoczeniu niektórych uniósł ręce do góry, a wtem przed nimi pojawił się obraz z ostatnich dni. Rudowłosa nastolatka przerażona próbowała ujarzmić przejście czasoprzestrzenne parasolką, a po dłuższej chwili w obłoku zawitał obraz zaintrygowanej władaniem kolorem, dźwiękiem, teksturą, ilością, kształtem i wielkością dosłownie wszystkiego. Wnet wszystko zniknęło, a tym razem inna, młoda dziewczyna dodała przekornie: 

- Elliot Abyss staje się jeszcze bardziej blady, gdy na co dzień widzi zjawy wśród cieni. Jego dar nie będzie się ukrywał cały czas.

Ich starsza rozmówczyni pokręciła głową i westchnęła ciężko, jednak znów popatrzyła na nich żywo.

- Ch-chyba nie zamierzacie powołać odkupicielskiej trójki? - zapytała podejrzliwie - To tylko dzieci! I kto byłby trzecim? Oni jedyni choć trochę odzyskali moce.

- Riley - mruknął jeden z zebranych - Czas, żeby ktoś w końcu pokazał jak powinno się traktować odmienne pochodzenie. Irene idealnie jej w tym pomoże, powstanie z nich zgrany duet. A Elliotowi przyda się trochę kontaktu z ludźmi...

- Ale ona nawet nie ma... - zahamowała i ustała bez ruchu, kiedy usłyszała mrożący krew w żyłach odgłos. Nagle z korytarza kamienicy wybrzmiał ostry tupot ciężkich, lecz pośpiesznych kroków. Władze już zauważyły, że ktoś para się mocami na górnych piętrach. Każdy spróbował jak najszybciej uciec, jednak bez daru nie mieli jak. Wtem twórca spotkania wyeliminował resztki zaklęcia i przeniósł w bezpieczne miejsce wszystkich zgromadzonych. Teraz czas na niego samego. Już, masz mało czasu! Lecz czar nie działał. Jedyne co utworzył to wszędobylskie, błyszczące iskierki - no to wpadł w jeszcze większy dół...

Drzwi momentalnie otworzyły się szeroko, a słońce w końcu wdarło się do pokoju. Szkoda, że w takich okolicznościach...

- Obiecuję, że wybrani przywrócą wolność... - przyrzekł tylko, ze zrezygnowaniem nawet nie prostestując.



The Depths of Portals [w trakcie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz