Rozdział 4 Dom Tsuyosy

3 0 0
                                    

( Tydzień później )

Rano Luna obudziła się w dużym pokoju. Było tam biurko, szafa i czarny fotel stojący przy ścianie.
Dziewczyna wstała z łóżka ubrała się i ogarnęła po czy wyszła z pokoju. Poszła na dół, zobaczyła tam chłopaka który kładł na stół dwa talerz ze śniadaniem.
- Dzień dobry. - powiedziała dziewczyna.
- Cześć. - powiedział chłopak odwracając się do niej - Zrobiłem śniadanie.
- Bardzo miło z twojej strony.
Tsuyosy uśmiechnął się, a Luna poszła i usiadła przy stołu. Zobaczyła na talerzu dwa tosty i jajko sadzone. Kiedy dziewczyna był w połowie jedzenia usłyszała pukanie do drzwi. W tedy chłopak wstał i poszedł otworzyć. Po chwili Luna usłyszała głos. Był to Hiroshi który rozmawiał o czymś cicho. Luna nie słyszała o czym rozmawiają, a nie chciała być nachalna wiec wruciła do jedzenia. Jednak po jakimś czasie usłyszała swoje imię więc postanowiła pójść i zobaczyć o co chodzi. Gdy tylko Hiroshi ją zobaczył zwrócił się do niej tak jakby chciał żeby dziewczyna nie wiedziała o czym wcześniej rozmawiali.
- Hej Luna. Jak tam u ciebie?
- Wszystko w porządku, a u ciebie?
- U mnie również dobrze, a właśnie Tanjiuro kazał ci to przekazać.- powiedział pokazując jej kruka siedzącego na jego ramieniu. Ptak poruszył się nie spokojnie, a potem podleciał do Luny i usiadł na jej ramieniu.
- Dziękuję. - podziękowała uśmiechnięta dziewczyna.
- Nie ma za co. Właśnie miałem ci powiedzieć że twoja pierwsza misja będzie na północny-wschód w lesie Migha powienaś spotkać tam kogoś jeszcze.
- Dziękuję za przekazanie mi informacji, ale kiedy dokładnie mam się spotkać z kimś?
- Podobno powinien dotrzeć tam za trzy godziny.
- Skoro tak to muszę jeż ruszać żebyśmy dotarli tam mniej więcej w tym samym czasie. Do zobaczenia.- powiedziała dziewczyna idąc do swojego pokoju.
Gdy tam doszła od razu zostawiła ptaka, wzięła miecz i z powrotem poszła do drzwi. Tsuyosy i Hiroshi dalej rozmawiali o tym samym stojąc w drzwiach. Luna przeszła i poszła na północny-wschód. Szła dość szybko więc doszła na miejscu pierwsza. Dziewczyna się trochę rozejrzała po czym przysiadła na jakimś kamieniu. Nie czekała długo, bo po pięciu minutach zauważyła Yome. Podbiegła do niego i powiedziała.
- Dzień dobry Yome.
- Luna co ty tu robiszy. - zapytał leko zdezorientowany chłopak.
- Miałam się tu spotkać z jakimś innym demon slayerem i mieliśmy razem zabić jakiegoś demona.
- Ja tak samo tylko mi powiedziano że mam się spotkać z filarem.
- W takim razie się spotkaliśmy. Choć musimy znaleźć tego demona.
Oboje się ruszyli i zaczęli iść. Przez chwilę szli w milczeniu, jednak po chwili chłopak zapytał.
- Ja wiem że nie powinienem, ale jak to możliwe że filar się zgubił i nie mógł trafić do świątyni filarów?
- Bardzo prosto kiedy się spotkaliśmy to jeszcze nie byłam filarem. Właśnie dla tego szłam do świątyni.
- Czyli gdy się wcześniej spotkaliśmy to nie byłaś filarem, a teraz jesteś.
- Dokładnie tak...- nagle Luna zamilkła bo usłyszała jakiś dziwny chałas.
- Co jest?- zapytał Yome
- Ciiii.. - powiedziała dziewczyna nadal nasłuchując. Dzwięki stawał się coraz głośniejszy, a brzmiał jak rozrywanie czegoś na strzępy. - Ten dzwięki dobiega z stamtąd. Chodź.
- Co.. - jednak chłopak nie zdążył powiedzieć czego kolwiek więcej bo dziewczyna jeż biegła. Yome zerwał się i zaczął biec za dziewczyną jednak nie mógł jej dogonić. Udało mu się to dopiero po tym jak dziewczyna się zatrzymała.
- Jest.- powiedziała dziewczyna.
Stali przed demonem. Nie wyróżnia się niczym specjalnym lecz był cały skąpany we krwi, a obok niego leżała martwa kobieta. Luna wyciągnęła miecz i już miała zaatakować demona, kiedy nagle usłyszała jakiś ruch, lecz po krótkiej chwili dzwięk ustał.
- Co robimy?- zapytał Yome
- Ty z prawej, ja z lewej.
Chłopak kiwnął głową na znak że zrozumiał, ustawił się i patrzył na demona. Demon się nie odzywał i kiedy mieliśmy go zaatakować on podniósł rękę i zagwizdał. Z obu stron rzuciły się na nich 2 demony. Yome wyglądał jakby nie zauważył zagrożenia więc Luna szybko go złapała i pociągnełam na ziemię. Demony momentalnie zmieniły kierunek i zanim zdążyłam mrugnąć demony znalazły się obok zakrwawionego demona. Chłopak był zdezorientowany jedna wstał i przygotował się do ataku tak samo jak Luna.
- Czyli jest ich troje.
- Tak. Mamy jakieś plany?
- Mamy, ty bierzesz tego zakrwawionego, a ja tych dwoje.
- Okej. - powiedział chłopak.
Oboje ruszyli na demony Luna walczyła z dwojgiem z nich, a Yome z jednym. Luna wychodziła na prowadzenie wiec już po kilku sekundach ścięła głowę obu. Jednak żaden z nich nie zniknął. W tedy do dziewczyny dotarło że to ten trzeci jest głównym ciałem więc ruszyła na niego, a że demon był skupiony na chłopaku to bez problemu ścięła mu głowę. Wszystkie trzy demony zaczęły znikać. Luna patrzyła na to spokojnie. Potem zwróciła się do chłopaka.
- Wszystko wpożądku?
- Tak- powiedział chłopak.
- A ta rana? - zapytała dziewczyna widząc że chłopak złapał się z rękę.
- To nic. Dziwne że wysłali nas razem przecież ty bez problemu poradziłaś byś sobie sama.
- Wysłali nas razem bo to była mają pierwsza misja, ale nie zmieniaj tematu.- powiedziała Luna biorą chłopaka za rękę i patrząc na jego ranę. Nie była głęboka jednak była bardzo blisko żył i była możliwość że demon przeciął chłopakowi jedną z nich.
- Zostaw nic mi nie jest. - powiedział chłopak próbując zabrać rękę jednak dziewczyna nie pozwoliła mu na to.
- Masz coś żeby to opatrzyć?
- Nie potrzebuję opatrunku.
- Ty wiesz że możesz mieć przeciętą żyłę?
- Na prawdę?
- Tak więc masz coś?
Chłopak wyciągną z kieszeni bandaż i podał go dziewczynie. Ta wzieła go i zaczeła opatrywać chłopaka. Po kilku minutach Yome przestała lecieć krew.
- Bardzo ci dziękuję. - powiedział
- Nie ma o czym mówić. Wybacz ale muszę już wracać.
- Jasne, a w którą stronę idziesz?
- W tamtą- powiedziała dziewczyna wskazując za siebię.
- A to fajnie bo też tam idę.
- Serio?
- Tak w tamtą stronę jest wioska gdzie mieszka mój przyjaciel z którym miałem się spotkać.
- To fajnie możemy kawałek przejść razem.
Po tych słowach ruszyli rozmawiając o tym jak zabijać demony. Rozmawiali aż w końcu się rozstali, a Luna wruciła do domu Tsuyosy. Przez to że trochę się ociągała rozmawiając z Yome że doszła po 5 godzinach wędrówki.
Gdy weszła do domu nikogo nie było więc Luna poszła do swojego pokoju myśląc że Tsuyosy jest na misji.

( W środku nocy )

Luna spała w łóżku śnił się jej koszmar o śmierci jej ojca. Nagle dziewczyna obudziła się z zimnym potem na plecach. Była roztrzęsiona i prawie płakał. Dziewczyna wstała do pozycji siedzącej i spróbowała się uspokoić. Jednak nie mogła tego zrobić więc postanowiła wyjść na dwór przewietrzyć się. Wyszła gdy to zrobiła postanowiła usiąść pod drzewem. W tedy nie wytrzymała i łzy zaczęły jej lecieć z oczy. Płakał przez kilka dobrych minut po czym usłyszała spokojny głos obok niej.
- Luna co się stało?
Była to Tsuyosy. Właśnie wrócił z misji i w tedy zauważył płaczącą dziewczynę.
- N-nic. - odpowiedziała łkając
- Jak nic skoro wiedzę że płaczesz? - chłopak usiadł obok niej patrząc się na nią zmartwiony ta jednak odwróciła wzrok.
- Nic po prostu coś mi się przyśniło.
- Mogę zapytać co?
- To nie ważne.
- Proszę powiedz.
- Śnił mi się jakiś demon zabijający mojego ojca i siostrę.
W tedy dziewczyna zaczeła jeszcze mocniej płakać. Więc Tsuyosy objął ją ramieniem i przytulił. Dziewczyna była zaskoczona jednak poczuła się trochę lepiej. Siedzieli tak chwilę do puki nie zawiał lodowaty wiatr. Luna mimo wolni zatrzęsła się z zimna.
- Chodź do środka bo się pochorujesz.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wstała i poszła do domu.

_______________________________________

( 1206 słów )

Bardzo dziękuję za przeczytanie. Przepraszam za wszelkie błędy i jeśli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie w komentarzach.

Do zobaczenia👋

Mieszaniec ( Damon Slayer ) [ Porzucone ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz