Quackity siedział wraz z Wilburem w kuchni zajadając się świeżo zebranymi jabłkami z sadu ich sąsiada. No może nie zebranymi, a ukradzionymi. No co? Głodni byli.
Wilbur wstał z krzesła i otworzył lodówkę. Quackity opierający się o blat patrzył na niego.
- Ducky - powiedział William, a czarnowłosy mruknął. - Mleka nie ma.
- Will, nie sądzę, że to dobry pomysł pić mleko po prawie dwudziestu jabłkach.
- Ale kto powiedział, że chcę się napić mleko? - Podniósł brew patrząc na niższego.
- Zauważasz, że nie ma jakiejś rzeczy tylko wtedy kiedy chcesz ją zjeść - stwierdził kończąc jabłko Alex.
- Naprawdę? - mruknął zirytowany brunet zamykając drzwi od lodówki i podszedł do młodszego.
- Tak - przytaknął czarnowłosy chcąc odejść, lecz nie umożliwiał mu Wilbur kładąc swoje dłonie po dwóch bokach Quackity'ego. - Will, proszę cię...
- Ja chcę tylko trochę miłości, Ducky - powiedział.
- Nie masz wystarczająco miłości masz w nocy? - prychnął Quackity, a Wilbur chwycił jego podbródek kazajac mu spojrzeć się na niego. - Kupię te mleko, ale mnie puść - dodał, po czym William się zaśmiał.
- Najpierw mnie pocałuj, kochanie - uśmiechnął się brunet dumnie.
Quackity wiedząc o tym, że nie ma innego wyjścia, sapnął mrużąc oczy. Zbliżył swoje usta do tych Wilbura i cmoknął je na ledwie trzy sekundy. Korzystając z tego, że okularnik dał mu trochę przejścia, odszedł od blatu w stronę łazienki
- Idę się wykąpać - zawołał zanim zamknął drzwi.
William westchnął i poszedł do swojej jak i młodszego chłopaka sypialni po jego (Quackity'ego) piżamę. Podszedł do łazienki i wgapił się w drzwi czekając na to aż czarnowłosy je otworzy i poprosi o ubrania, co nie nastąpywało przez kolejne pięć minut, a mężczyzna słyszał jedynie lecącą wodę. Nie mając ochoty stać przed drzwiami, rzucił piżamy na kanapę, na której usiadł i chwycił za swoja lekturę. Znalazł odpowiednią stronę i zaczął czytać kolejny rozdział.
Po kilku dobrych minutach, drzwi od łazienki się uchyliły, a w nich stanął od pasa w górę nagi Quackity. Od pasa w górę, gdyż miał na sobie ręcznik zasłaniający jego dół.
- Tego szukasz? - zapytał Wilbur chwytając za piżamę chłopaka nie odrywając wzroku od książki.
- Tak, czy mógłbyś mi to podać - przytaknął Quackity wystawiając ręce, by przyjąć swojej ubrania, co nie nastąpiło. Opuściła ręce i spojrzał na okularnika. - Wilbur.
- Błagaj - rzekł na sekundę patrząc na czarnowłosego, a jego policzki przybrały koloru różowego.
Quackity westcghął robiąc krok do przodu.
- Will, błagam, dasz mi moją piżamę?- Na kolana.
- Wilbur-
- Na kolana - powtórzył William, a Quackity to uczynił.
- Może jeszcze mam się kłaniać i ci stopy myć? - mruknął zirytowany zachowaniem starszego mężczyzny Alex.
- Możesz - stwierdził uśmiechając się nie zauważając nawet tego kiedy czarnowłosy pojawił się przed nim.
- O! Wielki matatungo! Daj mi moją piżamę! O! Błagam cię! - kończąc ostatnie zdanie położył głowę na kanapie. - Proszę - dodał ciszej.
Will roześmiał się i odłożył książkę na bok, i spojrzał na chłopaka.
- O co mnie prosisz, Alex?Czarnowłosy zarumienił się na to w jaki sposób powiedział to okularnik. On chciał tylko odzyskać swoją piżamę.
- Proszę cię... abyś oddał mi moje ubrania - powiedział tworząc kontakt wzrokowy z wyższym.
William chwycił za odzież i dał je Quackity'emu.
- Jakieś magiczne słowo?- D-dziękuję?
Quackity wreszcie odzyskał swoją piżamę, którą założył w łazience, a Wilbur zadowolony z tego, że znowu udało mu się 'zmanipulować' nad nim, wrócił do swojej lektury.
~~~~~~~~~~~~~~
Okrutny ten William, myślałem, że będzie lepszy...
540 słów
~Dr3amer
CZYTASZ
I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)
FanfictionDruga część ,,Just a partner" 13/14+