2. ,,Zaczynając na braku mleka; kończąc na piżamie"

134 12 54
                                    

   Quackity siedział wraz z Wilburem w kuchni zajadając się świeżo zebranymi jabłkami z sadu ich sąsiada. No może nie zebranymi, a ukradzionymi. No co? Głodni byli.

Wilbur wstał z krzesła i otworzył lodówkę. Quackity opierający się o blat patrzył na niego.

- Ducky - powiedział William, a czarnowłosy mruknął. - Mleka nie ma.

- Will, nie sądzę, że to dobry pomysł pić mleko po prawie dwudziestu jabłkach.

- Ale kto powiedział, że chcę się napić mleko? - Podniósł brew patrząc na niższego.

- Zauważasz, że nie ma jakiejś rzeczy tylko wtedy kiedy chcesz ją zjeść - stwierdził kończąc jabłko Alex.

- Naprawdę? - mruknął zirytowany brunet zamykając drzwi od lodówki i podszedł do młodszego.

- Tak - przytaknął czarnowłosy chcąc odejść, lecz nie umożliwiał mu Wilbur kładąc swoje dłonie po dwóch bokach Quackity'ego. - Will, proszę cię...

- Ja chcę tylko trochę miłości, Ducky - powiedział.

- Nie masz wystarczająco miłości masz w nocy? - prychnął Quackity, a Wilbur chwycił jego podbródek kazajac mu spojrzeć się na niego. - Kupię te mleko, ale mnie puść - dodał, po czym William się zaśmiał.

- Najpierw mnie pocałuj, kochanie - uśmiechnął się brunet dumnie.

Quackity wiedząc o tym, że nie ma innego wyjścia, sapnął mrużąc oczy. Zbliżył swoje usta do tych Wilbura i cmoknął je na ledwie trzy sekundy. Korzystając z tego, że okularnik dał mu trochę przejścia, odszedł od blatu w stronę łazienki

- Idę się wykąpać - zawołał zanim zamknął drzwi.

William westchnął i poszedł do swojej jak i młodszego chłopaka sypialni po jego (Quackity'ego) piżamę. Podszedł do łazienki i wgapił się w drzwi czekając na to aż czarnowłosy je otworzy i poprosi o ubrania, co nie nastąpywało przez kolejne pięć minut, a mężczyzna słyszał jedynie lecącą wodę. Nie mając ochoty stać przed drzwiami, rzucił piżamy na kanapę, na której usiadł i chwycił za swoja lekturę. Znalazł odpowiednią stronę i zaczął czytać kolejny rozdział.

Po kilku dobrych minutach, drzwi od łazienki się uchyliły, a w nich stanął od pasa w górę nagi Quackity. Od pasa w górę, gdyż miał na sobie ręcznik zasłaniający jego dół.

- Tego szukasz? - zapytał Wilbur chwytając za piżamę chłopaka nie odrywając wzroku od książki.

- Tak, czy mógłbyś mi to podać - przytaknął Quackity wystawiając ręce, by przyjąć swojej ubrania, co nie nastąpiło. Opuściła ręce i spojrzał na okularnika. - Wilbur.

- Błagaj - rzekł na sekundę patrząc na czarnowłosego, a jego policzki przybrały koloru różowego.

Quackity westcghął robiąc krok do przodu.
- Will, błagam, dasz mi moją piżamę?

- Na kolana.

- Wilbur-

- Na kolana - powtórzył William, a Quackity to uczynił.

- Może jeszcze mam się kłaniać i ci stopy myć? - mruknął zirytowany zachowaniem starszego mężczyzny Alex.

- Możesz - stwierdził uśmiechając się nie zauważając nawet tego kiedy czarnowłosy pojawił się przed nim.

- O! Wielki matatungo! Daj mi moją piżamę! O! Błagam cię! - kończąc ostatnie zdanie położył głowę na kanapie. - Proszę - dodał ciszej.

Will roześmiał się i odłożył książkę na bok, i spojrzał na chłopaka.
- O co mnie prosisz, Alex?

Czarnowłosy zarumienił się na to w jaki sposób powiedział to okularnik. On chciał tylko odzyskać swoją piżamę.

- Proszę cię... abyś oddał mi moje ubrania - powiedział tworząc kontakt wzrokowy z wyższym.

William chwycił za odzież i dał je Quackity'emu.
- Jakieś magiczne słowo?

- D-dziękuję?

Quackity wreszcie odzyskał swoją piżamę, którą założył w łazience, a Wilbur zadowolony z tego, że znowu udało mu się 'zmanipulować' nad nim, wrócił do swojej lektury.

~~~~~~~~~~~~~~

Okrutny ten William, myślałem, że będzie lepszy...

540 słów

~Dr3amer




I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz