Dzisiejszego dnia Quackity wstał chętnie z łóżka prawie budząc przy tym Wilbura, który właśnie spał obok niego.
Czarnowłosy planował ten dzień od dawna; nie chodził z oklarnikiem na żadne zakupy, a jeśli już to kupują jedzenie do domu, ale żaden wypad do galerii handlowej.Wiedział, że William nie będzie z tego bardzo zadowolony. Nie to, że nie lubił zakupów. Lubił sobie kupić coś raz na jakiś czas (np. nowy sweter); nie lubił chodzić za kimś, kto będzie chodzić po całym sklepie wybierając swoje "pięć ulubionych koszulek", a tak naprawdę wybierze parę dżinsów z innego sklepu.
Taki mniej więcej był Quackity.
Wracając właśnie do niego; przygotował śniadanie dla siebie i swojego chłopaka. Były to kanapki z serem i szynką oraz ogórkiem. Ulubione Wilbura, gdyż on sam wolił pomidory niż ogórki, ale... czego się nie robi dla kochanka, aby dostać to co się samemu chce?
Brunet wstał jakąś godzinę po Alexie. Dokładniej to o dziesiątej. Była sobota, więc miał prawo sobie pospać.
Wilbur wszedł do kuchni w swojej zwykłej piżamie składającej się z białej koszulki i czarnych spodenek. Jego włosy były w nieładzie co dodawało mu uroki i wydawał się bardziej uroczy. Gdy tylko Quackity mu o tym powiedział dostał w odpowiedzi: ,,Ty jesteś słodszy, Ducky" co - oczywiście - spowodowało rumieńce u drugiego.
William zauważył, że Alex jest jakiś radosny. Postanowił go o to zapytać, ale czarnowłosy stwierdził, że bez powodu, co oczywiście nie było wystarczające dla okularnika.
Gdy młodszy chłopak sięgał po ketchup do lodówki, poczuł jak starszy przytula się do niego od tyłu. Uśmiechnął się na to i kontynuował swoją czynność. Chwycił za sos, zamknął lodówkę i otworzył ketchup, i nalał go sobie na kanapkę, którą następnie ugryzł.
Wilbur niezadowolony z tego, że nie dostawał uwagi niższego, schował twarz w jego zagłębieniu szyi dmuchając zimnym powietrzem z nosa. Usłyszał jak Quackity przełyka ciężko ślinę. Brunet odkrył ramię niższego i położył się na nim, chwilę później przygryzł jego skórę zębami.
Po ciele czarnowłosego przeszły ciarki, a jego policzki poczerwieniały. Odstawił kanapkę na talerze i próbował spojrzeć na Williama.
- Will... co ty robisz? - zastopował, gdy brunet ugryzł go w szyję.
Ten jednak nie odpowiedział i kontynuował swoją czynność odwracając do siebie Alexa. Chwycił go za podbródek i pocałował w usta. Niższy lekko zdezorientowany nie zaprzeczał i czekał na jego dalsze działania. Wilbur przygryzł wargę drugiego prosząc w ten sposób o wejście. Quackity po chwili uchylił usta, a William natychmiastowo wsadził swój język. Czarnowłosy jęknął cicho co jeszcze bardziej podnieciło okularnika. Jego język krążył po całej jemie ustnej Alexa, jakby czegoś szukał. Wsadził swoją rękę pod koszulkę Quackity'ego i przejechał palcami po jego każdej bliźnie. Alex chwycił za rękę Williama, który wydawał się nie chciał przestawiać swojej czynności. Czarnowłosy przerwał pocałunek i spojrzał prosto w oczy Wilbura, który patrzył na niego zmrużonymi oczami wiedząc o tym, że dostanie kolejny wykład na temat strefy osobistej.
- Mówiłem ci byś mnie nie dotykał - powiedział Quackity, Wilbur stał z rękami założonymi na pierś.
- Przepraszam, Ducky, ale musiałem jakoś zwrócić na siebie twoją uwagę - odparł. Podszedł do młodszego chłopaka i złapał go za ramiona trochę go do siebie przyciągając.
Alex podniósł brew.
- Czyli myślisz, że mam się na ciebie gapić przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? - zapytał. - Ja tylko jadłem-- Chodzi mi o to, że nie okazujesz co do mnie swojej miłości - chwycił go za policzek. - To ja w każdej chwili cię przytulam, całuję, mówię ,,kochanie" czy inaczej jak to w związkach jest.
Quackity rozszerzył trochę oczy. Nie zauważył tego. Teraz dopiero zdał sobie sprawę z tego, że zachowuje się tak jakby wcale nie byli razem. To już jakieś osiem miesięcy. To nie tak, że przez ten cały czas od kiedy są w związku w ogóle nie pocałował Wilbura czy go nie nazwał swoim skarbem. Robił to, ale nie tak często jak właśnie William.
- Przepraszam, Will - pozwolił sobie położył swój policzek na dłoni bruneta. - Nie zauważyłem. Nie wiem dlaczego. Może to wszystko się dzieje za szybko?
Okularnik zmarszczył brwi.
- Co się dzieje za szybko? - zapytał.- Spójrz - Quackity odszedł od niego i oparł się o blat. - Ponad osiem miesięcy temu się poznaliśmy, a już po prawie trzech tygodniach staliśmy się parą. Tak naprawdę to jesteśmy razem przez głupi wypadek? - Wilbur na jego słowa posmutniał. Nie wiedział, że jego chłopak mógłby coś takiego powiedzieć. Quackity zauważył jego minę i dopiero teraz zrozumiał to co właśnie powiedział. - Boże... Will, nie to miałem na myśli! - zawołał i wręcz podbiegł do Wilbura chwytając go za policzki. - Will, przepraszam.
- Nie przepraszaj, masz rację - odrzekł chwytając jedną z dłoni Quackity'ego, którą pocałował. - Gdyby nie praca w SOP to nigdy byśmy się nie spotkali. Najzabawniejsze jest też to, że ja zacząłem cię obserwować...
- Stalkować - poprawił go.
- Tak - mruknął i chwycił drugą dłoń Alexa i pchnął lekko chłopaka na blat. Położył swoje i jego dłonie na blacie po obu stronach czarnowłosego, przez co nie mógł się wydostać. - Na czym skończyliśmy? - zapytał.
- Zależy co masz na myśli; ja nie dokończyłem swojej kanapki-
- Wiesz o co mi chodzi - mruknął William przy jego dmuchając chłodnym powietrzem w kark chłopaka, po którym przeszły ciarki.
Wilbur chwycił za podbródek młodszego i pocałował go namiętnie z czułością. Delikatnie, ale chcąc pokazać Alexowi, że mu na nim zależy.
~~~~~~~~~~~~~~
YOOO KOLEJNY ROZDZIAŁ
Ostrzegam, że następny będzie kontynuacją tego rozdziału (tak to mogę nazwać?), więc mam nadzieję, że przeczytaliście ten.
876 słów
~Dr3amer
CZYTASZ
I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)
FanficDruga część ,,Just a partner" 13/14+