4. ,,Zakupy"

112 8 30
                                    

PRZECZYTAJ POPRZEDNI ROZDZIAŁ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Quackity przebrał się z swojej piżamy w jakąś białą koszulkę, czarne spodnie i niebieską bluzę, oczywiście, też i swoją czapkę. Co do Wilbura... musiał go z tym popędzić. Biedak leżał zmęczony po tym co się stało niecałe trzydzieści minut temu, a jego chłopak budzi go z drzemki, aby się przebrał.

- Ahh... Ducky! Jak ja chciałbym to jeszcze raz przeżyć! - zawołał zmęczonym głosem William przytulając Quackity'ego od tyłu.

Czarnowłosy zarumienił się.
- To był jeden raz - odparł, a Wilbur dmuchnął chłodnym powietrzem na jego kark.

- Mhm - mruknął niezadowolony nie odczepiając się od swojego chłopaka. - Mam pytanie - dodał po chwili. - Gdzie tak w ogóle jedziemy?

- Emm... - zastanowił się przez chwilę Quackity, co powiedzieć chłopakowi - niepodzianka...?

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek - stwierdził Wilbur patrząc się na niego krzywo.

- No tak, ale pomijaja to, że ty mi je robisz naprawdę często, to gdybym ci powiedziałem gdzie jedziemy to byś się nie zgodził - odparł patrząc na niego.

- No to nie jadę - oznajmił odwracając się i ruszając w stronę sypialni 'obrażony'.

Alex pobiegł zanim, gdy William leżał już na łóżku przykryty kocem odwrócony w stronę ściany. Czarnowłosy westchnął i usiadł na łóżku kładząc rękę na boku okularnika.

- Will, proszę - jęknął niezadowolony szturchając chłopaka. - Zrób to dla swojego chłopaka.

- Dla ciebie robię wszystko - jego głos był ledwo słyszalny, gdyż twarz miał w poduszce. - Ale nie pojadę tam.

Quackity sapnął.
- Eh... no cóż... - wstał z łóżka, a William podniósł trochę wzrok wystawiając uszy - no to nici z dziecka.

Wilbur zerwał się z łóżka natychmiastowo chwytając czarnowłosego za nadgarstek. Przyciągnął go do siebie.

- Jedziemy po dziecko?! - Zanim Quackity co kolwiek powiedział, William zrobił to pierwszy - przecież wiesz, że ja bardzo chcę dziecko!

- Chodzi mi o to, że jeśli pojedziesz to się zastanowię na temat dziecka - wytłumaczył Alex uśmiechając się lekko do bruneta, który mrużył brwi. - Ale, jeśli nie-

- Oczywiście, że chcę! - przerwał mu i wyskoczył z łóżka jak poparzony. - To gdzie jedziemy? - spojrzał na niego, gdy siedzieli już w aucie, on za kierownicą.

- Najpierw daj mi prowadzić - rzekł Alex chcąc wejść na kolana Wilbura, aby potem go z tamtąd zepchnąć, co mu się oczywiście nie udało.

- Nie, kochanie - uśmiechnął się do niego i pocałował go w policzek nie puszczając go.

- No to daj mi zejść z swoich kolan - odparł zrezygnowany, ale Will wciąż go trzymał w talii nie zamierzając robić tego, co mu kazał. - Will, nie jestem dzieckiem! - zawołał naburmuszony i cały czerwony na twarzy ze złości jak i wstydu.

- Moim jesteś - położył brodę na jego ramieniu. - To gdzie jedziemy?

- Will, jesteś tego świadom, że nie masz prawa jazdy? - zapytał go Alex, a brunet, gdy się nad tym zastanowił to kiwnął głową.

- Ale kierować potrafię - stwierdził włączając samochód, a Quackity chwycił się go mocniej. - Przecież nie chcę cię zabić, Ducky.

- No ja nie wiem, Will - powiedział. - Dzisiaj prawie to zrobiłeś. - Jego twarz przybrała ponownie koloru czerwonego. Wilbur się zaśmiał.

I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz