Dwójka kochanków siedziało w salonie oglądając telewizję. Quackity jednak patrzył w swój telefon, gdyż wiadomości nie interesowały go tak jak Wilbura. Usłyszał jak brunet się rusza obok niego, lecz nie podniósł wzroku od komórki.
- Quackity - mruknął William kładząc głowę na jego ramieniu.
- Mhm? - Wciąż był wpatrzony w telefon.
- Chcę dzieci - powiedział.
Alexa zamurowało. Podniósł na niego wzrok zdezorientowany jak i lekkim rozbawieniem.
- Żartujesz - stwierdził, ale Wilbur się dalej nie odzywał. - Żartujesz, prawda? - Brunet wciąż nie odpowiadał, a spojrzał w oczy czarnowłosego. - KURWA, WILBUR, JA NIE CHCĘ MIEĆ BACHORÓW! - wybuchł wstając z kanapy.
- Ducky, no weź - przeciągnął ostatnie słowo i wstał podchodząc do niższego. - Tylko dwójkę..
- Tylko dwójkę? Ty siebie słyszysz?!
- Kochanie, uspokój się.
- Nie, nie chcę mieć dzieci przez każdy możliwy sposób! - oznajmił kładząc dłonie na ramionach Wilbura, który posmutniał.
- A w jaki sposób byś chciał? - Poruszał znacząco brwiami, przez co Quackity się zaczerwienił.
- Przez żaden - powtórzył uspakajając się, a brunet ukucnął. - Kurwa, Will, wstawaj z tej podłogi! - krzyknął.
- Będę cię błagać do póki się nie zgodzisz - powiedział Wilbur chwytając czarnowłosego w talii i przytulił się do jego brzucha.
Chwilę później usłyszeli dzwonek do drzwi. Quackity spojrzał na Williama dając mu wyraźnie znać, żeby go puścił, lecz starszy tego nie robił. Sapnął, a gdy chciał się ruszyć, brunet wstał i przytulił się do niego od tyłu.
- Przylepa - mruknął zirytowany, a Wilbur się zaśmiał. Podszedł do drzwi wejściowych i je otworzył, a jego oczom pojawiła z czarno białymi włosami dziewczyna. - Cześć, Niki.
- Hej, Quack - uśmiechnęła się do niego po czym spojrzała na Wilbura za chłopakiem. - No i cześć Wilbur.
Brunet mruknął coś w odpowiedzi i położył głowę na ramieniu Quackity'ego.
- Znów mamy spróbować twojego ciasta? - zgadł czarnowłosy, a dziewczyna uśmiechnęła się.
- Tak, nie macie nic przeciwko, prawda? - zapytała patrząc na nich przez cały czas. - Zanim zadzwoniłam to słyszałam twój krzyk, Quack.
- To nic takiego-
- Ducky nie chce mieć dzieci - przerwał mu Wilbur, a Niki zamurowało na chwilę, po czym się zaśmiała.
- Will, nie możesz zmuszać swojego chłopaka do czegoś czego on nie chce - powiedziała.
Quackity teraz sobie uświadomił, że stoją w drzwiach ich domu, zamiast zaprosić sąsiadkę do środka.
- Niki, może wejdziesz? - zapytał rumieniąc się, gdy chłopak za nim dmuchnął mu chłodnym powietrzem w szyję.
- Jasne, dzięki - odparła i dała pudełko, które trzymała w ręku do potrzymania czarnowłosemu. Wzięła je po zdjęciu butów.
Weszli do kuchni, gdzie Niki położyła pudełko na stole i zdjęła przykrywkę, a ku ich oczu ukazało się czekoladowo-waniliowe ciasto.
Wilbur usiadł wraz z dziewczyną na krzesłach przy stole, gdy Quackity wyjmował talerze i widelce z szuflad.
- Niki, też chcesz? - zapytał kładąc talerz przed nią.
- Nie, dzięki, w domu jeszcze mam.
Nihachu rozdała po jednym kawałku ciasta na ich talerzach i czekała na ich reakcję. Quackity wziął jako pierwszy gryza.
- Niki! To jest przepyszne! - zawołał zachwycając się ciastem dziewczyny.
Wilbur widząc reakcję chłopaka, również zjadł jeden widelec.
- Wow - mruknął po czym spojrzał na sąsiadkę. - Muszę przyznać; to chyba najlepsze ciasto jakie ci wyszło.
Niki uśmiechnęła się, a jej policzki poczerwieniały.
- Dzięki, chłopcy. Wracając do tematu dzieci - mówiła, a gospodarze domu kończyli jedzenie kawałków. - Musicie to sami ze sobą uzgodnić. To pełno obowiązków z nawet jednym dzieckiem; trzeba je karmić, kupować ubrania, płacić za szkołę i wiele innych, naprawdę. Sama chcę mieć dziecko, ale jako samotna matka sobie chyba nie dam rady.
- A co z tą.. Minx? - zapytał Quackity, a Niki zarumieniła się na wzmiance o jej współlokatorce.
- To tylko przyjciółka - stwierdziła i założyła pask włosów za ucho.
- Twoje policzki mówią co innego - oznajmił Wilbur patrząc ukosem na Quackity'ego.
- Skąd ja to znam... - szepnął czarnowłosy przesuwając swój wzrok na wyższego, który się uśmiechnął.
Niki patrzyła się na nich z uśmiechem. Naprawdę lubiła ich parę, wiedziała, że do siebie pasują.
- Co do dzieci; Wilbur, nie możesz zmuszać Quacka do nich, a wydaje mi się, że prędzej czy później się... nimi znudzisz? - Bardziej zapytała niż to stwierdziła. - Wasze zdania mogą się jeszcze zmienić, więc porozmawiajcie o tym czy będziecie chcieli mieć dziecko, bądź dzieci.
- Ja i tak nie zmieniam zdania - stwierdził Quackity zakładając ręce na pierś, a Wilbur posmutniał, po czym podszedł za czarnowłosego i się schylił do jego ucha.
- A jeśli-
- Nie! - krzyknął czerwony na twarzy niższy, a okularnik się zaśmiał.
Niki również się zaśmiała. Po chwili spojrzała na zegarek.
- Już późno. No, ja muszę wracać, chłopaki - oznajmiła wstając z krzesła i wsuwając je pod stół. Założyła swoje buty i otworzyła drzwi. - Cześć! - dodała wychodząc.
- Pa, Niki - mruknął Quackity, a drzwi się zatrzasnęły.
Między kochankami zapanowała cisza, która następnie przerwał William;
- To co z dziećmi?- WILBUR, NIE!
~~~~~~~~~~~~~
Ah, te dzieci...
754 słowa
~Dr3amer
CZYTASZ
I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)
FanficDruga część ,,Just a partner" 13/14+