1. ,,Kłótnia o dzieci"

145 12 45
                                    

   Dwójka kochanków siedziało w salonie oglądając telewizję. Quackity jednak patrzył w swój telefon, gdyż wiadomości nie interesowały go tak jak Wilbura. Usłyszał jak brunet się rusza obok niego, lecz nie podniósł wzroku od komórki.

- Quackity - mruknął William kładząc głowę na jego ramieniu.

- Mhm? - Wciąż był wpatrzony w telefon.

- Chcę dzieci - powiedział.

Alexa zamurowało. Podniósł na niego wzrok zdezorientowany jak i lekkim rozbawieniem.

- Żartujesz - stwierdził, ale Wilbur się dalej nie odzywał. - Żartujesz, prawda? - Brunet wciąż nie odpowiadał, a spojrzał w oczy czarnowłosego. - KURWA, WILBUR, JA NIE CHCĘ MIEĆ BACHORÓW! - wybuchł wstając z kanapy. 

- Ducky, no weź - przeciągnął ostatnie słowo i wstał podchodząc do niższego. - Tylko dwójkę..

- Tylko dwójkę? Ty siebie słyszysz?!

- Kochanie, uspokój się.

- Nie, nie chcę mieć dzieci przez każdy możliwy sposób! - oznajmił kładząc dłonie na ramionach Wilbura, który posmutniał.

- A w jaki sposób byś chciał? - Poruszał znacząco brwiami, przez co Quackity się zaczerwienił.

- Przez żaden - powtórzył uspakajając się, a brunet ukucnął. - Kurwa, Will, wstawaj z tej podłogi! - krzyknął.

- Będę cię błagać do póki się nie zgodzisz - powiedział Wilbur chwytając czarnowłosego w talii i przytulił się do jego brzucha.

Chwilę później usłyszeli dzwonek do drzwi. Quackity spojrzał na Williama dając mu wyraźnie znać, żeby go puścił, lecz starszy tego nie robił. Sapnął, a gdy chciał się ruszyć, brunet wstał i przytulił się do niego od tyłu.

- Przylepa - mruknął zirytowany, a Wilbur się zaśmiał. Podszedł do drzwi wejściowych i je otworzył, a jego oczom pojawiła z czarno białymi włosami dziewczyna. - Cześć, Niki.

- Hej, Quack - uśmiechnęła się do niego po czym spojrzała na Wilbura za chłopakiem. - No i cześć Wilbur.

Brunet mruknął coś w odpowiedzi i położył głowę na ramieniu Quackity'ego.

- Znów mamy spróbować twojego ciasta? - zgadł czarnowłosy, a dziewczyna uśmiechnęła się.

- Tak, nie macie nic przeciwko, prawda? - zapytała patrząc na nich przez cały czas. - Zanim zadzwoniłam to słyszałam twój krzyk, Quack.

- To nic takiego-

- Ducky nie chce mieć dzieci - przerwał mu Wilbur, a Niki zamurowało na chwilę, po czym się zaśmiała.

- Will, nie możesz zmuszać swojego chłopaka do czegoś czego on nie chce - powiedziała.

Quackity teraz sobie uświadomił, że stoją w drzwiach ich domu, zamiast zaprosić sąsiadkę do środka.

- Niki, może wejdziesz? - zapytał rumieniąc się, gdy chłopak za nim dmuchnął mu chłodnym powietrzem w szyję.

- Jasne, dzięki - odparła i dała pudełko, które trzymała w ręku do potrzymania czarnowłosemu. Wzięła je po zdjęciu butów.

Weszli do kuchni, gdzie Niki położyła pudełko na stole i zdjęła przykrywkę, a ku ich oczu ukazało się czekoladowo-waniliowe ciasto.

Wilbur usiadł wraz z dziewczyną na krzesłach przy stole, gdy Quackity wyjmował talerze i widelce z szuflad.

- Niki, też chcesz? - zapytał kładąc talerz przed nią.

- Nie, dzięki, w domu jeszcze mam.

Nihachu rozdała po jednym kawałku ciasta na ich talerzach i czekała na ich reakcję. Quackity wziął jako pierwszy gryza.

- Niki! To jest przepyszne! - zawołał zachwycając się ciastem dziewczyny.

Wilbur widząc reakcję chłopaka, również zjadł jeden widelec.

- Wow - mruknął po czym spojrzał na sąsiadkę. - Muszę przyznać; to chyba najlepsze ciasto jakie ci wyszło.

Niki uśmiechnęła się, a jej policzki poczerwieniały.

- Dzięki, chłopcy. Wracając do tematu dzieci - mówiła, a gospodarze domu kończyli jedzenie kawałków. - Musicie to sami ze sobą uzgodnić. To pełno obowiązków z nawet jednym dzieckiem; trzeba je karmić, kupować ubrania, płacić za szkołę i wiele innych, naprawdę. Sama chcę mieć dziecko, ale jako samotna matka sobie chyba nie dam rady.

- A co z tą.. Minx? - zapytał Quackity, a Niki zarumieniła się na wzmiance o jej współlokatorce.

- To tylko przyjciółka - stwierdziła i założyła pask włosów za ucho.

- Twoje policzki mówią co innego - oznajmił Wilbur patrząc ukosem na Quackity'ego.

- Skąd ja to znam... - szepnął czarnowłosy przesuwając swój wzrok na wyższego, który się uśmiechnął.

Niki patrzyła się na nich z uśmiechem. Naprawdę lubiła ich parę, wiedziała, że do siebie pasują.

- Co do dzieci; Wilbur, nie możesz zmuszać Quacka do nich, a wydaje mi się, że prędzej czy później się... nimi znudzisz? - Bardziej zapytała niż to stwierdziła. - Wasze zdania mogą się jeszcze zmienić, więc porozmawiajcie o tym czy będziecie chcieli mieć dziecko, bądź dzieci.

- Ja i tak nie zmieniam zdania - stwierdził Quackity zakładając ręce na pierś, a Wilbur posmutniał, po czym podszedł za czarnowłosego i się schylił do jego ucha.

- A jeśli-

- Nie! - krzyknął czerwony na twarzy niższy, a okularnik się zaśmiał.

Niki również się zaśmiała. Po chwili spojrzała na zegarek.

- Już późno. No, ja muszę wracać, chłopaki - oznajmiła wstając z krzesła i wsuwając je pod stół. Założyła swoje buty i otworzyła drzwi. - Cześć! - dodała wychodząc.

- Pa, Niki - mruknął Quackity, a drzwi się zatrzasnęły.

Między kochankami zapanowała cisza, która następnie przerwał William;
- To co z dziećmi?

- WILBUR, NIE!

~~~~~~~~~~~~~

Ah, te dzieci...

754 słowa

~Dr3amer

I love you and you love me | Quackbur (CZĘŚĆ II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz