Po skończonych torturach, moje dłonie wyglądały delikatnie mówiąc źle. Chciałam jak najszybciej znaleźdź się możliwie daleko od tego psychopaty. Miałam całe zmasakrowane i krwawiące dłonie. Na szczęście chyba nie było nic złamane ,bo każdym palcem, z jednak nie małym bólem, poruszałam. Według Bielmuda ta kara ma mi przypominać ,co się stanie jeśli znowu go nie posłucham. Nie odstający na krok ból. Miał racje, zapamiętałam to sobie. Facet jak gdyby nigdy nic opatrzył mi rany i zabandażował dłonie. Oczywiście nie chciałam mu na to pozwolić, jednak jego argument był zbyt przekonywujący. Wystarczyło by spojrzał się na mnie tym swoim wzrokiem i powoli podniósł linijkę z powrotem do góry.
Próbowałam wrócić sama do domu, lecz mężczyzna uparł się ,że mnie odwiezie. Używając ponownie solidnych argumentów przekonał mnie ,abym wsiadła do jego samochodu. Na podwózce się niestety nie skończyło. Facet jak gdyby nigdy nic wszedł do mojego domu i kazał mi siąść przy stole wraz z zeszytem i książkami z chemii.
-Skoro sama nie potrafisz się nauczyć, będziesz to robić przy mnie. Będziesz tu siedzieć dopóki nie opanujesz zaległego materiału. Uprzedzam cię, mam głęboko w poważaniu czy miałaś inne plany lub czy ci się chce. Najwyższy czas zacząć ponosić konsekwencje swojego lekceważącego podejścia.
-Już je przecież poniosłam-wrzasnęłam wymachując mu okaleczonymi dłońmi-Niby jak mam rozwiązywać zadania z takimi rękami?!
-Ton ciszej-warknął-Nie zbiłem cię ,aż tak abyś nie mogła książki czytać. Bez dyskusji. Siadaj i czytaj podręcznik. Ja ci w między czasie przygotuje coś do jedzenia. Jadłaś cokolwiek dzisiaj w ogóle?
-Kawę-powiedziałam obrażona pod nosem
-To nie jest posiłek! Ah..-westchnął-co ja z tobą mam..
-A co dopiero ja mam kurwa powiedzieć-burknęłam
-Naprawdę za mało ci wlałem?! Jak chcesz to proszę bardzo-mówił wyjmując pasek od spodni-kładź się.- wskazał oparcie od kanapy-Dostaniesz to na co zasługujesz.
Ewidentnie się wkurwił. No cóż, jego sprawa.
-To ja już pójdę poczytać chemię-powiedziałam jak gdyby nigdy nic wstając i udając się do stołu.
Mężczyzna był widocznie zdezorientowany. Jednym słowem zabrakło mu języka w gębie.
A niby taki cwany. Po dłuższej chwili schował pasek i udał się do kuchni. Przyniósł mi dwie kanapki mówiąc:-Doigrasz się w końcu dziewczyno. Próbujesz być cwana ,ale nie wiesz kiedy spasować. To cię może wkrótce zgubić.-rzekł poważnym tonem. Nie uzyskawszy odpowiedzi dodał-Jak twoje dłonie?
-Lepiej już. Mógłbyś mi wytłumaczyć ,bo czegoś nie jarze. Dlaczego cynk akurat nie reaguje z kwasem azotowym pięć ,a na przykład potas już tak?
-Musisz spojrzeć na układ okresowy.- otworzył mój podręcznik na odpowiedniej stronie-widzisz tu w rogu są. Tak samo miedź nie będzie reagować z kwasem siarkowym sześć.
Jeszcze coś tam tłumaczył ,ale nie skupiłam się na tym za bardzo. Ból dłoni mi doskwierał. Tłumacząc te rzeczy był uprzejmy i nie krytykował mnie ,że coś jest banalne czy jak mogę tego nie rozumieć. Ze spokojem ,aż nad to co chciałam wyjaśniał. To mi dało trochę do myślenia.
-Czy jest coś jeszcze w czym mogę ci pomóc?
-Już wszystko rozumiem...
-Gdyby coś jeszcze się znalazło, śmiało mnie wołaj. Będę siedział przy wyspie, muszę się jeszcze czymś zająć.
-Okej..Dziękuje-dodałam po chwili zastanowienia
Mężczyzna uśmiechnął się i jak powiedział tak zrobił. Był bardzo skupiony w tym grzebaniu i pisaniu na laptopie.
Po skończeniu wertowania teorii przyszedł czas na zadania. Szybko mi się to znudziło, wymagało to ode mnie za dużo myślenia. A obolałe kończyny tym bardziej mnie zniechęcały.
Kątem oka podejrzałam co robi mój opiekun. Z tym samym skupieniem klikał coś na klawiaturze. Był odwrócony do mnie plecami, więc nie widział co robie. W dodatku dostrzegłam słuchawki bezprzewodowe w jego uszach ,które musiał niedawno założyć. Wpadłam ,więc na genialny pomysł. Postanowiłam wykorzystać sytuacje i spisać odpowiedzi do zadań z internetu.
Szybko mi zeszło przepisywania rozwiązań, więc kiedy doszłam do połowy, zarządziłam przerwę. Głód nikotynowy dał o sobie znać. Ponownie zerknęłam na Dominika. Ten nie zmienił pozycji. Po cichu wykorzystałam jego nieuwagę i wyszłam do ogrodu. Usiadłam przy stoliku. Ze skrytki znajdującej się w szufladce mebla wyjęłam papierosa. Użyłam zapalniczki z kieszeni spodni ,a następnie zaciągnęłam się dymem.
Nie przejmując się niczym relaksowałam się. Skoro przez tyle czasu Bielmud siedział w tej samej pozycji nie zwracając na mnie uwagi, napewno nie zauważy mojego chwilowego zniknięcia. Czemu akurat teraz miałoby się to zmienić. Nie zaprzątając sobie głowy stresującymi myślami, wpatrywałam się w otaczającą mnie naturę.Zdążyłam w spokoju wypalić połowę szluga ,kiedy ni stad ni z owąd został mi wyrwany. Otrząsnęłam się z amoku i spojrzałam na sprawcę. Nauczyciel kipiał ,aż ze złości. Przeszedł mi dreszcz po plecach. Dlaczego mnie to zawsze spotyka?
-Ja..-chciałam się wytłumaczyć ,lecz mężczyzna mi przerwał
-Nawet nie próbuj-warknął- dopiero co dostałaś po rękach za palenie marihuany w szkole,a teraz nakrywam cię na wyjściu na papieroska podczas kiedy miałaś się uczyć. Wyprostuj rękę-warknął
-Po co?-zdziwiłam się
-Rób co mówię-wrzasnął
Z niechęcią zrobiłam co kazał. Totalnie nie spodziewałam się tego co nastąpiło. Mój nauczyciel zgasił mi papierosa na przedramieniu. Ból był nie do opisania. Łzy naszły mi do oczu. Mimo wrzasków ,brunet z dużą siłą przyciskał papierosa do mojej kończymy.
-Masz nauczkę-powiedział wyrzucając peta-następnym razem jak cię nakryje na paleniu, każe ci wypalić całą paczkę ,a pety zgaszę ci na rękach. Zrozumiano?
-Jesteś nienormalny!-zlapalam się za rękę ,na której była spalona skóra-Będę miała blizny!
-Trzeba było ruszyć głową, zanim wykorzystało się moją nieuwagę. Naprawdę nawet na sekundę nie mogę cię spuścić z oczu? Marsz z powrotem do lekcji! Jak skończysz przeszukam twoje rzeczy i skonfiskuje używki-mówiąc to wskazał palcem na drzwi- No już!
-Ty jesteś chory!
CZYTASZ
Nauczyciel
Teen FictionHistoria bogatej 16-letniej zbuntowanej nastolatki ,na której drodze stanął surowy, starszy mężczyzna. Jak zmieni się życie imprezowiczki? Co tak naprawdę dzieje się poza murami elitarnej szkoły? Jest to zmieniona wersja(pisana na nowo) mojej książk...