Obudziłam się była godzina 14⁰⁰ ,zapomniałam nastawić budzik ale i tak nie musiałam bo obudziłam się idealnie.Wstałam z łóżka i poszłam do garderoby postanowiłam założyć dziś czarną obcisłą sukienkę z lekkim rozcięciem na lewej nodze,sukienka sięgała mi do kolan więc była idealna.Ubrałam ją pofalowałam włosy i przednie kosmyki włosów spiełam w malutki kok z tyłu głowy, zrobiłam również lekki makijaż.
Wyglądałam chyba okej nic mnie nie powinno się wyróżniać oprócz mojego nazwiska.Na sam koniec założyłam jeszcze srebrny naszyjnik z literką H który dostałam od ojca i również srebrne wiszące kolczyki.Miałam już wychodzić z pokoju gotowa ale coś mi nie pasowało zawsze gdy wychodziłam z pokoju gotowa na bal zawsze moje buty stukały a teraz ? Teraz była cisza.Spojrzałam na swoje stopy i wtedy zdałam sobie sprawę że nie założyłam szpilek.Poszłam więc ponownie do garderoby i wybrałam czarne nie jakoś super wysokie szpilki a w miejscu kostki ciągnął się mały srebrny łańcuszek.Popatrzyłam na zegar i wskazywał on godzinę 17³⁰ boże chyba za bardzo się ociągałam założyłam szybko szpilki,popsikałam się moimi ulubionymi perfumami z Versace przejrzałam się ostatni raz w lustrze czy wszystko jest tak jak ma być następnie złapałam za torebkę w której był telefon,karta,błyszczyk,kluczyki do samochodu i pośpiesznie wyszłam z pokoju skierowałam się na dół gdzie czekali już moi bracia.
-No dziewczynko masz szczęście że dziś mam dobry humor i musimy się śpieszyć bo unikniesz dzisiejszej kłótni na temat twojego ubioru.A teraz chodź jedziesz z Shane'em i Tonym. -powiedział Dylan i poszedł a ja za nim do garażu i wsiadłam na tyły samochodu Shane'a.Starszy bliźniak siedział na miejscu kierowcy a ten młodszy no wiadomo na miejscu pasażera.
Po drodze gadali jak zawsze o jakiś laskach i o tym że będzie nuda a ja? Ja siedziałam cichutko i się nie odzywałam moim zajęciem było oglądanie przed okno.Gdy dotarliśmy na miejsce docelowe wyszłam z auta i udałam się do środka za moimi braćmi.Święta trójca od razu rzuciła się na stoły z żarciem a Will i Vincent jak zawsze witali się z gośćmi oraz omawiali jakieś biznesy i różne inne nudne rzeczy.Tym oto sposobem zostałam sama więc postanowiłam pójść do kochanej trójcy zrobiłam tak jak zaplanowałam poszłam.
-Co wy robicie?-zapytałam chłopców którzy wrzucali sobie jakiś czekoladki do buzi podejrzewam że były one z alkoholem.
-Jemy cudownie pyszne czekoladki-odpowiedział Tony
-Mogę jedną na spróbowanie?
-Nigdy,one są z alkoholem a ty jesteś za malutka-tym razem odezwał się Dylan
-Ej patrzcie jak ładny ptaszek-wskazałam palcem na okno a gdy moi bracia się obrzucili ja wzięłam dwie czekoladki i włożyłam je do buzi.Kiedy chłopcy się obrzucili i zobaczyli mnie jedzącą pyszne czekoladki zamurowało ich.
-Faktycznie dobre te czekoladki-powiedziałam zadowolona i się do nich uśmiechnęłam.Przejechałam językiem po zębach na wypadek gdybym miała je brudne od czekolady.
-Ty mały kaszojadzie nie pozwoliłem ci!-powiedział Dylan.A ja się odsunęłam i zaczełam uciekać a Dylan mnie gonił biegłam już jakąś chwilę,nadal biegnąc obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy on nadal mnie goni i miałam szczęście albo jednak nie bo fakt że Dylan już mnie nie gonił mnie zadowolił i gdy miałam się już zatrzymywać wpadłam na...
523 słowa
(rozdział nie sprawdzany)