Rozdział I

330 18 5
                                    

   Znasz to uczucie, kiedy dostajesz coś, na co nigdy nie zasłużyłeś?

   Bo ja właśnie tak.

   Od zawsze byłem tylko zepsutym dzieciakiem, który za wiele sobie wyobrażał. Uważałem się za twardziela, wielkiego buntownika, choć w rzeczywistości byłem jedynie zadufanym w sobie egoistą. Sądziłem, że mam prawo żyć bez zasad, bez jakichkolwiek konsekwencji. Że trudna przeszłość usprawiedliwia wszystkie moje chore wybryki.

   Myliłem się. Teraz to wiem. 

  Nie wierzyłem w istnienie miłości. Nie rozumiałem ludzi, którzy nazywali nią więź między kobietą a mężczyzną. W tamtym czasie nie rozróżniałem wielu emocji. Znałem ból i stratę, a ostry smak wściekłości czułem niemal każdego dnia mojego pustego życia. Wiedziałem, czym było pożądanie, ale nie znałem uczuć, jakie w teorii powinny mu towarzyszyć. Oddanie i szacunek dla drugiej osoby, wrażliwość na potrzeby innych, szczera radość, wywoływana jedynie czyjąś obecnością – te wszystkie pojęcia były dla mnie abstrakcją, zwykłym nonsensem.

   Nigdy się nie zmienię, myślałem, a już na pewno nie dla miłości. Wierzyłem, że mam wszystko czego chcę, czego potrzebuję. Och, jakże się wtedy myliłem. Któregoś dnia pewna piękna dziewczyna przebiła bańkę, w której egzystowałem, bo życiem nie mógłbym tego nazwać. Ta jedna dziewczyna otworzyła mi oczy, bym mógł na nowo poznać świat. Nim się spostrzegłem, zakochałem się. Stałem się czuły i delikatny. 

   Dostałem swojego własnego anioła...

* * *

   Wybiła godzina trzynasta. Znajdowałem się w jednym z największych studio modelingowych w Miami, gdzie od dwóch lat pracowałem jako główny fotograf. Właśnie kończyłem sesję zdjęciową mojej ulubionej modelki, gdy do pracowni weszła Agnes – moja była i szefowa zarazem.

   – Witaj, James. – Przywitała się, przesadnie uśmiechając. Mimo naszego dawnego rozstania, wciąż próbowała mnie uwieść – zaznaczam, że dość nieskutecznie. Skakała nade mną, naiwnie wierząc, że dam jej kiedyś drugą szansę.

   Nigdy nie popełniłem tego błędu po raz drugi.

  – Agnes, poczekaj, zaraz skończę – odparłem z westchnieniem.

   Bądź miły, nakazałem sobie. Bądź miły.

   – Wiem, wiem. Nie przeszkadzaj sobie, ja mam czas. – Usiadła na białym, skórzanym fotelu obok szklanego stolika, a ja wróciłem do pracy. Robiłem kolejne zdjęcia modelce, jednak ani ona, ani ja nie mogliśmy się już skupić z powodu krępującej obecności Agnes. Jennifer, bo tak miała na imię dziewczyna, spojrzała na mnie błagalnie. Od razu zrozumiałem.

   – Dobra, na dziś kończymy – powiedziałem, uśmiechając się pod nosem.

   – Dziękuję – szepnęła Jane i posłała mi całusa. Zaśmiałem się, przez co Agnes natychmiast się wtrąciła. Jak zawsze z resztą. Prawdę mówiąc, to chyba jedyna rzecz, jaką umiała robić dobrze - wtykać nos w nieswoje sprawy.

   – Co cię tak bawi?

   – Nic, zupełnie nic – powiedziałem, uśmiechając się ironicznie. Chcąc zatrzymać stałą posadę, byłem zmuszony trzymać swój niewyparzony język za zębami i znosić ciągłą obecność Agnes bez głupich komentarzy. Co nie znaczy, że zawsze się powstrzymywałem. 

   Zarumieniona Jennifer spojrzała nieśmiało na szefową, rzucając w jej kierunku cichutkie „do widzenia". Mnie zaś pożegnała szerokim uśmiechem, po czym szybkim krokiem wyszła do garderoby. Lubiłem ją. Była całkiem sympatyczna, choć nie kręcił mnie ten typ dziewczyn.

   Zabrałem się za pakowanie całego sprzętu. Wyłączałem kolejne lampy, udając, że nie zauważam śledzącego każdy mój ruch wzroku Agnes. Kiedy zacząłem składać drugi statyw, odezwała się.

   – Nie powinieneś przyjaźnić się z tą dziewczyną. Mieszasz obowiązki zawodowe z towarzyskimi, a to rzadko kiedy dobrze się kończy.

   Zabawne, że te słowa padły akurat z jej ust, pomyślałem.

   – Nie przesadzaj. Jane jest w porządku, a poza tym spotyka się z moim najlepszym przyjacielem. Mam swoje zasady. Nie musisz się tym martwić.

   – Pamiętam czasy, gdy to ze mną się „spotykałeś".

   No i się zaczyna. Westchnąłem, obracając się w jej stronę.

   – Agnes, daj spokój. Rozstaliśmy się prawie pół roku temu. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle z tobą rozmawiam. Po tym wszystkim, co mi zrobiłaś...

   – Dlaczego bez przerwy do tego wracasz?–  Przerwała mi. –Okay, trochę narozrabiałam. Zraniłam to twoje wielkie, męskie ego, ale przeprosiłam, tak? – Wstała z gracją i powoli ruszyła w moim kierunku. – Posłuchaj, moglibyśmy zacząć wszystko od nowa. Zapomnieć o błędach przeszłości i znów dać sobie szansę. Już nie pamiętasz, jak nam było razem dobrze? Może na początek wyskoczymy gdzieś do kina albo na kolację, co? – Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się do mnie zbliżała.

   Wziąłem głęboki wdech i pokręciłem głową. Miałem nadzieję, że mamy tę rozmowę za sobą. Odbyliśmy już ją setki razy, jednak do niej nadal nic nie docierało. Tłumaczyłem tej kobiecie kilkadziesiąt razy, że nie ma absolutnie żadnej szansy, że kiedykolwiek znowu będziemy razem. Nasza znajomość przepełniona była ciągłymi kłamstwami i wiecznym awanturami. Jedyne co nas tak naprawdę łączyło to dobry seks – nic poza tym.

   – Agnes, to nie ma sensu. Zrozum to.

   – Przesadzasz, James. To było tak dawno...

   – Czy ty sama siebie słyszysz?! Zdradziłaś mnie do cholery! Nieważne kiedy i nieważne z kim! Zrobiłaś to! – wrzasnąłem, wychodząc z sali. Byłem wściekły. Po prostu kipiałem gniewem. Wcisnąłem przycisk windy i zjechałem na parter. Nie obchodziło mnie, czy Agnes było przykro. Wyszedłem z budynku i oparłem się o betonową ścianę, odpalając papierosa. Jak ta kobieta mnie irytowała.

   I wtedy ją zobaczyłem...

   Jakaś dziewczyna siedziała na betonowym murku i ogrzewała się w jasnych promieniach słońca. Oczy miała zamknięte, a różowe usta układały się w uroczy uśmiech. Patrząc na nią poczułem się nieco spokojniejszy. Miała na sobie jasne dżinsy, bluzę i podniszczone trampki, a jej blond włosy upięte były wysoko. Nie wiem dlaczego, ale w pierwszej chwili porównałem ją do anioła. Nie mam pojęcia czemu... 

   Wypuściłem gryzący dym z ust i z zaciekawieniem przechyliłem głowę, by mieć na nią lepszy widok. Wydawała się taka delikatna, niewinna, może nawet szczęśliwa. Chciałbym ją w swoim łóżku, krzyczącą moje imię. Ciekawe czy tam też byłaby taka niewinna.

   Nagle nieznajoma otworzyła oczy i spotkała moje spojrzenie. Pośpiesznie wypaliłem papierosa i udałem się w stronę parkingu. 

   O tak, anioły są najgorętsze.

The story of fallen angel | Jamie Campbell BowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz