Na nasze szczęście, w ciągu dnia postanowiło odwiedzić bar naprawdę mało osób, więc praktycznie do końca zmiany Flory, mogliśmy swobodnie ze sobą rozmawiać. Zauważyłem, że dziewczyna bardzo lubi słuchać, ale jeśli chodzi o jej życie... nie rozpowiada się na jego temat zbyt rozlegle. Ja też nie chcę od razu jej przytłoczyć, więc nie dopytuję, gdy za każdym razem kończy temat w kilku krótkich zdaniach.
Ale mimo wszystko, rozmawia mi się z nią zadziwiająco dobrze. Nawet nie wiem, kiedy zlatuje kolejna godzina, a Flora mnie informuje, że idzie się przebrać i możemy powoli zmierzać w kierunku toru.
Zerkam pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu w okna, i z zaskoczeniem odkrywam, że pogoda się mocno zepsuła, a niebo zasłoniły ciemne, prawie czarne chmury. Ku mojemu zaskoczeniu, przecina je błyskawica i rozchodzi się niemały huk. Rozglądam się po innych osobach, będących w pomieszczeniu i ich miny wykazują to samo zaskoczenie co moja.
W naszym stanie rzadko zdarzają się burze, wręcz praktycznie nigdy. Trzeba się nieźle natrudzić, by być ich świadkiem.
- Pogoda się zepsuła? - mówi Flora podchodząc, a zaraz po jej słowach rozbrzmiewa kolejny głośny huk. - O rety...
Widzę z jakim przerażeniem zerka w kierunku dworu i trochę chce mi się śmiać. Czy to możliwe, żeby bała się burzy?
- Jedziemy? - zagajam i od razu kieruję się w kierunku drzwi. Dziewczyna przełyka głośno ślinę i idzie za mną, wciąż nie odrywając wzroku od okna. Na dworze zaczyna dość mocno wiać i jeszcze mocniej padać zimnym deszczem.
Zakładając kaptur, podchodzę do swojego samochodu i łapię za klamkę, a drzwi się automatycznie odblokowują. Flora pospiesznie idzie od drugiej strony i patrząc na chwiejące się drzewa, wsiada na jednej nodze na fotel od strony pasażera.
- Boisz się? - mówię, zamykając drzwi i odpalając.
- Wcale się nie bo... - jej słowa przerywa kolejny huk, a ona podskakuje i przytula się do mojego ramienia.
Nie spinam się na jej dotyk, bo bardziej chce mi się śmiać. Na torze prawie mnie przejechała, wydaje się być bardzo twarda, a pokonuje ją... zwykła burza.
Zerkam na nią, gdy przez kilka kolejnych sekund się nie odsuwa, tylko jeszcze mocniej ściska, zerkając z przerażeniem na błyski, które pojawiają się na niebie coraz częściej.
- Dotykając mnie, czujesz się bezpieczniej?
Czuję, jak spina się na te słowa i od razu ode mnie odsuwa.
- Nie potrzebuję czuć się bezpieczniej.
Rozbrzmiewa kolejny grzmot, ale tym razem Flora nie rusza się z miejsca. Widzę jednak po jej minie, że tylko udaje niewzruszoną, a marzy, by znaleźć się tu, gdzie była jeszcze chwilę temu.
- Mogę ci użyczyć ramienia, jeśli potrzebujesz.
- Czy możemy już jechać? - odpowiada, ignorując moje słowa i zapina szybko pasy. - Chciałabym już wiedzieć co u Walliego.
Włączam kierunkowskaz i posłusznie wycofuję z parkingu, kręcąc głową. Łączę samochód z telefonem i włączam swoją ulubioną playlistę, by nie jechać w ciszy, ani tym bardziej nie musieć wymyślać niczego do rozmowy. Choć bardziej chcę zagłuszyć grzmoty, by się ich nie obawiała. Nie ma między nami niezręczności, ale wolę też unikać sytuacji do kolejnych rozmów, szczególnie, jeśli sytuacja ku temu sprzyja.
Dziwię się, gdy Flora kładzie swój łokieć na podłokietniku i palcami zaczyna wystukiwać rytm jednej z moich ulubionych piosenek, które właśnie zaczęły wybrzmiewać. Spodziewałem się, że prędzej nie będzie jej coś pasować w moich piosenkach, bo mam dość specyficzny gust muzyczny: bardzo chaotyczny i znajduje się w nim praktycznie każdy gatunek, ale tylko wybrane utwory, jednak chyba rytm jej się podoba.