Prolog

724 17 0
                                    

- Justin uważaj!
- Rose, uspokój się i zapnij w koncu te pasy!
- Jeśli się rozbijemy to te pasy nic mi nie pomogą.
- To w takim razie co? Mam pozwolić się złapać? Dobrze wiesz, że nie wyjdziemy z tego cało. Ja pójdę od razu siedzieć do więzienia na dożywocie a Ciebie oskarżą o współudział.

Ucichlam. Obrócilam się przez lewe ramię żeby spojrzeć przez tylnią szybę auta. Trzy radwiowozy nas ścigały. I co teraz?
Pędziliśmy przez Californię z ogromną prędkością i zastanawiałam się jak z tego wyjdziemy.

- Trzymaj się mocno. - powiedział Justin.

W tym samym czasie przelecieliśmy przez czerwone światła. W lusterkach zauważyłam jak samochody policyjne zderzają się z autami z skrzyżowania.

Pędziliśmy przed siebie w ciszy jeszcze z dobre pół godziny, aż postanowiłam się odezwać:

- Justin, gdzie teraz jedziemy? Co ze sobą zrobimy? Pewnie wysłali już koleje jednostki żeby nas szukali! - W jego oczach było widać strach, chociaż próbował zachować zimna krew.

- Zbliżamy się do miejsca, w którym mam zaopatrzenie na właśnie taką sytuację.

Jechaliśmy przez piękne ulice Californii. Z tego stresu i nerwów zasnęłam.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami auta. Delikatnie otworzyłam oczy. Było mi strasznie gorąco, Californijskie słońce prażyło moją skórę. Za nim dotarło do mnie co się dzieje minęło z kilka dobrych sekund. Wtedy dostrzegłam, że zostałam sama w aucie. Rozejrzałam się do okoła. Widzialam tylko odludzie a po mojej prawej stronie zobaczyłam starą chatę. Nie widzialam Justina więc postanowiłam go poszukać. Przeszłam parę kroków i weszłam na ganek małego domku. Złapałam za klamkę i tylko lekko uchyliłam drzwi a za moimi plecami usłyszalam głos.

- Nie ładnie tak wchodzić bez pukania! - wzdrygłam się. Dobrze znałam ten głos. Obróciłam się i zobaczyłam Justina.

- Oprócz tego, że oskarżą Cię o pomoc zbiegłemu zabójcy to jeszcze o włamanie do cudzego domu. - zaśmiał się.

- Ha. Ha. Ha. No bardzo zabawne. Z resztą ten dom jest opuszczony.

- Powiem Ci Rose, że masz niebywały zmysł obserwacji. - Znowu się zaśmiał. Mi nie było do śmiechu. Byłam zmęczona psychicznie tym uciekaniem, spocona i głodna.

- Dobra, nie masz co się dąsać. Choć za mną.

Poszliśmy na tył starej chaty. Tam stało czarne auto, nieznajomej mi marki.

-Zabierzemy najpotrzebniejsze rzeczy i się stąd zmywamy.



💭💭💭💭💭💭💭💭💭💭💭💭💭
To tylko prolog ale czy jesteście zainteresowani dalszą częścią? Albo czy macie już pewne spekulacje co do głównych bohaterów? Jaki może być początek ich znajomości? Czy to była obopólna decyzja wyjechania z miasta?
Czekajcie na pierwszy rozdział a na pewno rozwieje on wasze wszystkie wądoliwości.
Do następnego sąsiedzie🫂




Romans z oprawcą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz