4 - To co zgoda?

40 2 0
                                    

Po 20 weszliśmy obydwoje do domu. Nie rozmawialiśmy za dużo o tym co się stało ale nawet nie miałam na to ochoty. Była lekko zestresowała bo jednak w pierwszy dzień już się komuś naraziłam i może nawet zepsułam jedna relacje. Ale cuz takie życie.

Odrazu jak weszłam do domu zobaczyłam Sophie, Emi i mojego brata. Rozmawiali o czymś a jak nas zobaczyli odrazu przestali. Spojrzałam na dziewczyny bo nie wiedziałam o co chodzi bo mój brat wpatrzyl się na mnie jak na obrazek. Brzydki obrazek. Zerknęłam na Sophie i widziałam w jej oczach współczucie tak samo jak i w Emi.

Boję się.

- Stacy chodź do mnie. - powiedział wstając z kanapy. - Ty też Con.

Spojrzałam na Connora i jak zwykle była obojętność. Ruszył pierwszy więc ja za nim. Weszliśmy do jakiegoś gabinetu bo na dobrą sprawę to nawet nikt mnie jeszcze nie oprowadził. Mój brat usiadł na fotelu a ja razem z Connorem na kanapie.

- Ile razy mam Ci mówić że Mady jest wrażliwa DEBILU. - powiedział kierując te słowa do kolegi obok. - A ty kurwa dobrze się czujesz? Myślisz że co kurwa, jak będzie taka jak byłaś dziś to cie polubią i nie wiem... Kurwa zjebałaś idiotko. - powiedział to a w moim oczach już pojawiły się łzy.

Zabolaly mnie te słowa. Zawsze wiedziałam że jestem zjebana ale mój brat powiedział mi to w twarz.

- Chciałam tylko... Żeby Con poszedł sam przecież jeśli chce sam to niech idzie i nie rozumiem dla czego ona musi z anim łazić krok w krok. - powiedziałem wymachując rekoma.

- Nie powinnaś się mieszać po pierwsze, po drugie nie powinnaś w ogóle iść gdzie z nim a po trzecie nie znasz go i nie wiesz czy nie chciał się kurwa zabić. - powiedział lekko wkurwiony.

Con popatrzył na niego znacząco i prychnol pod nosem.

- Ohh no tak o jego życie się przejmujesz... A moje? Gdzie byłeś gdy cie potrzebowałam... Chuju? - powiedziałm nawet nie wiedząc co dokładnie mówię. Poprostu to powiedziałm. - i dokładnie wiem co jest gdy ludzie chcą siedzieć samemu poprostu są wyczerpani ludzimy takim jak ty. - powiedziałam to żeby go też zabolało jak mnie. Gdy rozbiją szklankę skalecz ich. Tak zawsze mówił mi tata i tego się trzymam.

- Dobra przestańcie. - przerwał mi rozmyślenia Connor. - to moja wina a Made się należało i powinieneś być z niej dumny ze powiedziała to co myśli a nie ze kurwa boisz się jej spojrzeć w oczy. Ona ma jaja nie jak ty. - powiedział wkurwiony Con.

Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona ze tak mnie broni. Co z nim nie tak?

Zerknęłam na Grayson i widziałam w nim ból i to ogromny więc podbiegłam do niego i go mocno przytulałam.

- Przepraszam. - wyszeptałam. A on na moje słowa objol mnie mocno w tali. - nie chciałem jej obrazić naprawdę ja...

- Przymknij się, nie jestem zły poprostu Con ma rację masz jaja. - uśmiechnoł się do mnie. Tego się nie spodziewałam.

Czy mój brat mnie pochwalił?

Tak.

Czy jestem z tego ucieczona?

Tak.

Czy Connor nadal jest dupkiem?

Po moich przemyśleniach... Nie.

- Dobra przestańcie się miziać bo rzygne. - powiedział rozbawiony pan dupek.

Jednka zmieniam zdanie, owszem Connor jest dupkiem.

Zaśmiałam się razem z Gray'em i jeszcze raz mocno przytulałam.

- To co zgoda? - powiedział rozbawiony Gray. Spojrzał na mnie przebiegłe i wystawił przedmnie swoją dużą łapę. - zgoda. - powiedziałam przewracając oczami i podaj mu rękę. - tylko że jeszcze musisz pogodzić się z kimś jeszcze. - powiedział mój brat.

No tak Mady...

- Nie. Ja z nią porozmawiam zachowała się okropnie. Stacy powinna też ja przeprosić ale najpierw ona, ona zawiniła. Stacy tylko mnie bronial. - uśmiechnoł się cwanie. Co za dupek.

Gdy Con wyszedł z pomieszczenia jeszcze chwilę pogadałam z bratem i wyszliśmy z tego biura. Odrazu zobaczyłam Sophie, Emi, Harrego i... Adrien. Odrazu się zrobiło gracej. Wszyscy się na mnie spojrzeli a potem na mojego brata. Byli zaciekawieni i to na pewno ale widząc moja Mije chyba im trochę ulżyło bo byłam zadowolona.

- Hej wiecie przepraszam za tam to... Ja poprostu nie chcialam... - spojrzałam na nich i nie byli źli ani smutni ani nijacy uśmiechnęli się do mnie.

- Stacy spokojnie, Made się należało. Ostatnio jest strasznie irytująca i w ogóle wiadomo że zrobiłaś źle ale każdemu się zdaza. - uśmiechnęła się do mnie Sophia. Odrazu usiadłam na kanapie (bliżej Adriena rzecz jasna). Spojrzałam na niego bo chciałam jakoś zagadc. Nagle wszyscy zaczęli o czymś gadać a ja patrzyłam na niego jak na obrazek.

- na co tak patrzysz? - zapytał uśmiechając się.

- yyy ja...?! JA na nic... No znaczy. - sama nie wiedziałam co mówię. Byłam zawstydzona i to jeszcze jak. Jezu. Adrien zaczoł się śmiać i ja do niego dołączyłam. Był cudowny...

STACY S T O P.

- Dałaś dzisiaj czadu co? - zagadł.

- Jakoś tak wyszło. Naprawdę nie chciałam ale poprostu dużo przeszłam i wiem że jeśli ktoś chce zostać sam i to mówi o tak ma być. Wiem nie powinnam al... - nie dokończyłam bo przerwał mi jego cichy śmiech.

- Urocza jesteś jak coś tłumaczysz ale rozumiem cie doskonale. Też byłem trochę wkurwiony ze nie szanuje go. Bo na dobrą sprawę to Made go nie szanuje i zawsze musi być po jej. Ale rozumiem cie. - gdy to mówił to opływałam ale nie mogłam zbyt długo tego robić bo nagle odezwała się Emi.

- LUDZIE! LUDZIE! Słuchajcie jutro jest impreza u Gabe! Błagam chodźmy tam! I ty Stacy z nami no proszę. - zrobił maślane oczka do wszystkich.

- Ja idę. - powiedział nie wzruszony Harry dalej przeglądając telfon.

- Pewnie ze tak! - odpowiedziała radośnie Sophia.

- Pytasz się jeszcze? - mówi mój brat.

-A wy? - wskazuję palcem na mnie i na Adriena. Wszyscy teraz patrzą na mnie i na niego cuż. Takie życie gwiazdy.

- Idziemy. - powiedział za mnie Adrien. - popatrzylam na niego spod byka. - a skąd taka pewność że idę? - zapytałam uśmiechając się cwanie.

- A nie idziesz? - zapytał. Oczywiście że idę ale lubię wdawać ludzi w błąd.

- I tu mnie masz bo rzeczywiście idę. - zaśmiałam się. Byłam przezbanwa wiem. Adrien parsknol i tak zaczęła się nasza kolejna przyjemna rozmowa.

My angelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz