Rozdział 8

74 8 0
                                    

Ed

Następnego dnia dowiedziałem się, że zaimponowałem nie tylko jej, ale wszystkim dziewczynom w klasie. Nam nie szczędziła szczegółów co do naszego romantycznego wieczoru. Tokiem myślenia mojego ojca mógłbym uznać to za skuteczną inwestycję w wiarygodny wizerunek dla otoczenia. Najchętniej zaprzeczyłbym jej wersji, ale musiałbym na forum ogłosić, że ich koreańskie rozmowy nie są dla mnie problem do rozszyfrowania. W zmian, za to wolałem ochłonąć poza klasą. Spacerowałem wzdłuż korytarzy w oczekiwaniu na kolejny dzwonek. 

Z natłoku tych myśli wyrwało mnie nagłe szarpnięcie za marynarkę. Przed moimi oczami pojawiła się wściekła twarz Juna. Zaczął mną szarpać krzycząc obelgi, których znaczenia mogłem się jedynie domyślać. Ogarniająca mnie panika była równomierna do ilości zbierających się wokół nas gapiów. Dopiero uderzenie o podłogę uświadomiło mnie, że jego szał wynikał z nieporozumienia związanego z podrywem jego dziewczyny. Nie wiedziałem czy bardziej sparaliżowało mnie to, że byłem na pierwszym planie szkolnego widowiska czy to, że będzie ono największą sensacją miesiąca. Odezwały się wszystkie niedawno zagojone rany po wypadku. Moja samoobrona ograniczyła się jedynie do zakrycia twarzy i napięcia wszystkich mięśni w oczekiwaniu na uderzenie. W myślach zacząłem błagać o to, aby przyłożenie było na tyle dobre, abym nie musiał chodzić do szkoły przez najbliższe kilka dni.

Cios był idealny. Niewielka kałuża krwi uwydatniła leżące na podłodze dwa kawałki zębów. Szkoda tylko, że nie należały one do mnie. Jun, który najwidoczniej nie będzie musiał już otwierać szczęki do zapalenia papierosa, upadł obok mnie. Nad nim stała postać, której widoku najmniej się spodziewałem. W momencie gdy Jim podnosił kolegę za koszulkę szykując się na kolejne przyłożenie, dwóch nauczycieli rzuciło się na ratunek. Wszystko działo się w takim tępię, że nie zdążyłem nawet pomyśleć o wstaniu na nogi. Zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno Jim nie pomylił się, co do której twarzy tak naprawdę się przymierzał.


Jim

Jeszcze dwa uderzenia, a facet do końca życia żułby gumę palcami. Mimo wbrew przekonań mojej matki nie miałem problemów z agresją tylko z nietolerancją na parszywą gębę Juna. Już dawno chciałem mu przywalić, za listę wyzwisk i plotek jakie siał za moimi plecami, ale nie było do tego idealnej okazji, aż do dziś. Nawet nie wiedziałem z jakiego powodu robił scenę na środku korytarza z Celebrytą w roli główniej, ale nie mogłem tego przepuścić. Jakbym nie zdążył go powstrzymać to teraz zamiast na SOR-ze siedziałby w na komisariacie policji. Rodzice szkolnej gwiazdy nie popuściliby tego za zwykłe przeprosiny, a ja straciłbym okazje rozwalenia mu szczęki do końca mojej szkolnej kariery. 

Wmawiałem sobie, że to był jedyny chory powód dla którego wtrąciłem się w tą szkolną szarpaninę. 

Siedziałem przed wielkim drewnianym biurkiem wpatrując się w wściekłą twarz dyrektora. Siedząca obok mnie matka z płaczem błagała go o niewyrzucanie mnie ze szkoły podając za argument ciężkie dzieciństwo i listę możliwych dla mnie terapii. Dyrektor siedział w milczeniu tak jak ja. Dobrze wiedzieliśmy, że to nie on będzie decydował o wyroku. Czekaliśmy z napięciem na najważniejszego, wpływowego gościa, który rozstrzygnie sprawę, w której został zamieszany jego nietykalny syn. W grę nie wchodziły tylko ubytki uzębienia Juna, ale i reputacja szkoły w opinii zagranicznej śmietanki.

Lament mojej matki przerwało pukanie do drzwi. Nie odwróciłem się wiedząc, że widok wchodzących osób zaburzy mój ledwo już opanowany spokój. Jedyną rzeczą jaką denerwowałem się w tamtym momencie nie była konsekwencja moich czynów, a obecność Eda w tym samym pomieszczeniu. Próbowałem przygotować się na falę wstydu i zażenowania przed osobami, którymi wolałbym imponować. Wyobrażenie sobie mojej matki próbującej przepraszać jego rodziców powodowało u mnie nieprzyjemny ścisk w klatce.

Impuls /BL zakończone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz