Rozdział 16

103 8 6
                                    

Ed

Zwariowałem. Nie można było inaczej określić mojej decyzji o odwiedzeniu Korei. Zwykła turystyczna wiza, parodniowa wycieczka, sprawdzenie dystansu do dawnych emocji, próba kontroli nad wspomnieniami. 

Musiałem mieć 100% pewność co do przeszłości, aby ostatecznie ją za sobą zamknąć. Chciałem stabilnie wejść w nowe postanowienia, założenia, palny. Kamieniem milowym miał być moment, w którym położę na jego grobie kwiaty.

Konfrontacja z rodzicami miała sens, tylko wtedy gdy na własne oczy zobaczę dowód słów Chana. Nic co powiedział nie kleiło się w całość, ale dało ogromną nadzieję. Niby czemu miał robić z tego tak okrutny żart? 

Kupiłem lot na najbliższy możliwy termin. Z seulskiego lotnika pojechałem prosto na stację metra, a następnie na jakieś nieznane obrzeża miasta, gdzie ponoć miał pracować zmartwychwstały Jim.  

Co jeśli to prawda? Co zrobię jak go spotkam? Co powiem w pierwszej kolejności? Kto kogo tak naprawdę pozostawił? 

Najbardziej przerażającą rzeczą w tym obłędzie nie była konfrontacja, a konsekwencje jakie podobno pozostawił wypadek na jego ciele. Jeśli Chan nie kłamał co do jego stanu to nasze spotkanie nie miało większego sensu. Nie zależenie jak się miewał, w moim życiu mogłem nadal uznawać go już za martwego.

Mimo pewności co do przyjazdu, to wejście do wyznaczonego przez Chana sklepu motoryzacyjnego nie było już tak łatwe. Czułem coraz większe przeczucie, że to wszystko było paraliżującą prawdą. 

Chaotycznie podążałem wzdłuż alejek rozpaczliwie rozglądając się za jego postacią. Wyglądałem jak zagubione małe dziecko, które za chwilę miało zacząć krzyczeć. Nie czułem ani szczęścia, radości czy chociażby optymizmu, jedynie skumulowane napięcie i niepokój.

Znalazłem go. 

Stał nad piętrzącymi się regałami w skupieniu przekładając towar. Wyglądał jak obca osoba. Jedynie detale potwierdzały jego tożsamość. Pracowniczy beżowy uniform podkreślał jak bardzo schudł. Wystające kości policzkowe uwydatniały ukrywane dotychczas okulary. Krótko ścięte włosy odsłaniały wzdłuż skroni nierówne pooperacyjne blizny. Zgarbiony, zmęczony, zrezygnowany. Całą swoją postawą manifestował jak bardzo życie go przeorało. 

Nie mogłem znieść tego widoku. Wnętrzności boleśnie się skręciły. Niekontrolowanie łzy zaczęły napływać do moich oczu. Ogarnął mną dołujący smutek, współczucie, żal, cholerna tęsknota, wyrzuty sumienia, poczucie winy jego stanu. W jednym momencie wszystkie przepracowane rany zaczęły otwierać się na nowo. 

Powolnym, niepewnym krokiem zbliżałem się do niego. Bałem się jego reakcji. Wstrzymałem oddech w oczekiwaniu na moment, w którym i on również mnie zauważy. 

Spojrzał na mnie pustym, bezinteresownym wzrokiem bez żadnych emocji. Nie poznał mnie. Nie pamiętał mnie. Moje serce zaczęło sypać się jak stłuczone szkło. 

- W czym mogę panu pomóc? 


Koniec części I 

Impuls /BL zakończone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz