Dawno, dawno temu
na powierzchni jeziora Lawendy pojawiła się zjawa.
Kotka o białej, puszystej sierści upstrzonej w szare łaty. Zjawa była niemal przeźroczysta i chodziła po powierzchni wody swoją obecnością wabiąc ptaki ,które siadały na gałęziach by słuchać jej pieśni. Jezioro to jednak nie było zamieszkiwane jedynie przez nią a stanowiło granice dwóch kocich koloni które osiedliły się tam. Zjawa odstraszała nieznajomych od jeziora słowami:
“ Czas, czas nie nadszedł „.
Nikt nie znał znaczenia owych słów,
Jednak nikt przez długi czas nie zgadzał się tam przebywać.
Pewnego dnia ze strony dalekich szczytów przybyła kolejna kocia kolonia która również próbowała się tam osiedlić.
Od dwóch pozostałych oddzielona była rzeką a zamieszkała w skalnej wyrwie gdzie wybudowany został obóz.
Przez kilka księżycy panował tam spokój jednak gdy przywódca pierwszej koloni postanowił przedostać się przez jezioro by zawalczyć z drugą kolonią zjawa powstrzymała go. Owa kolonia nie wiedziała o planowanym ataku jednak jej koty które jako jedyne patrolowały wówczas granice, odkryły zapach trzeciej koloni za rzeką. Przywódcy nie spodobało się to i postanowił wygonić nowych przybyszy. Wtem pojawiła się zjawa.
“ Dopuki przepowiednia nie zatoczy kręgu a liście nie zczarnieją by nie mogły narodzić się nowe nikt nie zawalczy! ”.
Koty nie rozumiały znaczenia tej przepowiedni. Od tamtej pory gdy którykolwiek kot chciał przekroczyć tę granicę porywała go woda.
Pewnego dnia jeden z kotów już osiedlonych wpadł do owej rzeki wykłócając się o terytorium z kotem przybyłym z gór. Kolonia ta nie miała jednak medyka który mógłby uratować tego kota, więc inne nie chciały go ratować aby nie dodać mu cierpienia śmiercią przez zalane płuca. Jednak jedna z kotek przeciwnej koloni uratowała go i podała jego przyjaciołom potrzebne zioła by go uratować.
Gdy wszystkie kolonie żyły w napięciu i strachu pomiędzy nimi na miejsce dotarła jeszcze jedna kolonia która zamieszkała tereny pobliskiego jeziora i graniczyła z kolonią żyjąca w lesie liściastym oraz tą w wąwozie. Gdy kolonia z wąwozu dowiedziała się o obecności nieznajomych na ich granicy wściekła się, a że żadna woda nie oddzielała jej od nowych , nie bali się oni gniewu zjawy.
Okazało się jednak, że kolonia sąsiedzka nie potrafi walczyć a zamiast tego jedynie poluje. Do tego ku zdziwieniu przywódcy koloni z wąwozu, dziękuję klanowi Gwiazdy za zdobycz.
Następnej nocy na środku po między rzeką a bagnem pojawiło się światło tak silne, że każda z czterech koloni udała się tam by je sprawdzić. Dotarli oni do wielkiej polany z jaskinią i kamieniem na którym stanęła zjawa i kot pokryty setką gwiazd.
- Ja jestem Gwiazda - powiedział kocur - przywódca Klanu Gwiazdy i duch. Od dziś, aż do końca życia waszego i waszych przodków będę wam święcił pokarm, przekazywał znak jak i zabierał wasze koty do siebie by ich dusze po śmierci nie zgubiły się w odmętach ciemności. Od dziś zwiecie się klanami, z biegiem czasu, zaporzyczycie od siebie kolejno metody walki, oznaczanie granic, medyctwo jak i wiarę w klan Gwiazdy!I tak też się stało. Przez tysiące księżyców a nawet więcej panowała tam równowaga. Aż do czasu... Gdy pojawiła się nowa przepowiednia.
"Liście odrosły... Lecz szczernieją ich owoce, a gdy tak się stanie, nowa pestka wiśni zakopie się w ziemi i zacznie się nowy początek"
CZYTASZ
"Czerniejące Wiśnie" - Wojownicy - RP
FanfictionZapraszam do mojego nowego RP Mam nadzieję że to wypali XD jest całkiem spoko i dbam o to by nie było tak skomplikowane jak wcześniejsze. Okładke wykonała: -fern--