I do not know you.

267 15 5
                                    

POV: ESTELA

Kilka lat wcześniej

Szkoła średnia w Londynie, 2019 rok.

- Mamo proszę, mogę wrócić do domu? Oni nie dają mi spokoju! -

- Nawet na to nie licz, masz jeszcze 5 lekcji. Nie dzwoń więcej. - usłyszałam w słuchawce.

Byłam przerażona, chłopcy z klasy mojego chłopaka stali pod drzwiami łazienki, w której się chowałam. Nie mogłam wyjść, byłam całą zalana łzami, nie wspomnę o tym, że zapewne by mi coś zrobili.

Nie rozumiałam, o co im chodzi. Zwykle, byli dla mnie mili. Może to dlatego, że Thiago był obok? Właśnie, gdzie on jest. Już kolejny raz dzwonię do niego i zasypuje wiadomościami, aby łaskawie mi pomógł. Kto by pomyślał, że koledzy mojego chłopaka będą robić takie rzeczy.

- Wychodź! Przecież nic ci nie zrobimy. - krzyknął któryś z nich dalej się śmiejąc.

- Ooo Thiago, jak tam dziewczyna? -

- Tylko która? - powiedział kolejny.

Słucham? Jak to która. Wtedy stwierdziłam, że podejde bliżej, aby coś słyszeć.

- Ta dziwaczka nadal nie zauważyła, że mam inną. Próbuje ją znaleźć, żeby jej powiedzieć o Rose. Wiecie gdzie jest? - zapytał Thiago.

- Siedzi w toalecie, chcieliśmy sami jej to powiedzieć, ale ta się poryczala i tu zamknęła. -

- Zasypuje mnie wiadomościami, abym jej pomógł. - zaśmiał się.

Byłam w szoku. Chłopak, z którym byłam od 4 lat w związku. Chłopak, który wiedział o mnie dosłownie wszystko miał inną. A ja głupia wierzyłam, że nie ma dla mnie czasu.

W tamtym momencie byłam bezradna. Bardzo chciałam wykrzyczeć mu prosto w twarz, co o nim sądzę. Problem był w tym, że nie potrafiłam. Nie potrafiłam podnieść głosu na osobe, która tak bardzo kochałam. Byłam tylko słodka, bezbronną Estelą. Wiecznie idealną dziewczynką, która nikomu nie sprawiała kłopotu...

CZAS AKTUALNY

Tamtego wieczoru nie działo się za dużo, przynajmniej nie dla mnie. Starałam się nie opuszczać joão na krok, aby nie być sam na sam z znienawidzona przeze mnie dwójka jego przyjaciół.

Przez większość czasu przysłuchiwałam się rozmowie innych, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Nie czułam takiej potrzeby, a dodatkowo nie do końca czułam się pewnie w ich towarzystwie. Nie chcąc sprawić przykrości mojemu towarzyszowi udawałam, że bardzo interesują mnie te rozmowy. Zauważyłam, że i on sam za dużo się nie udzielał, co mnie bardzo zdziwiło. Miałam wrażenie, jakby chciał coś ważnego powiedzieć, jednak nie był wstanie. Gdy wracaliśmy również za dużo nie rozmawialiśmy. Odstawił mnie do domu i jedynie pożegnał krótkim przytulasem. Przez całą nad martwiłam się, że to przeze mnie. Gdy go o to zapisałam, nic mi nie odpisał, a jedynie wyświetlił.. jakbym była mu obojętna.

Przez najbliższe dni wcale nie rozmawialiśmy, wymieniliśmy tylko kilka krótkich wiadomości. Nie wiedziałam o co chodzi, męczyła mnie myśl, że coś zrobilam nie tak. Abby martwiła się moim stanem, trzeba było przyznać, nie wychodziłam z domu od tygodnia. Gdy drugi tydzień zbliżał się ku końcowi, stwierdziłam, że mam tego dość.

- Idziemy trochę wyluzować. - powiedziałam wchodząc do salonu, w którym siedziała Abby.

- Co? -

- To, mam już dość. Zbieraj się - krzyknęłam zadowolona.

Pół godziny później, obie jechałyśmy taksówka będąc gotowe, na imprezę naszego życia.

• • •

Od dwóch godzin jesteśmy w klubie, jednym z najbardziej znanych w Londynie. Wiele ludzi, głośna muzyka i alkohol. Właśnie tego dziś potrzebowałam.
Kończyłam właśnie trzeciego drinka, gdy usłyszałam obok mojego ucha głos.

- Może piękna Pani chciałaby zatańczyć? - zapytał nie znany mi mężczyzna.

Z początku go nie poznałam, ale po chwili zorientowałam sie, że był to Alejandro Balde, piłkarz FC Barcelony.

- pewnie, czemu nie. - odpowiedziałam, po czym dopilam swojego drinka do końca.

Tańczyłam z chłopakiem przez dobre paręnaście minut. Dużo przy tym rozmawiając. Czułam, jak dzięki alkoholowi byłam owiele pewniejsza siebie. Moja przyjaciółka zerkała na mnie, podrywając młodego barmana.
W pewnym momencie czułam, czyiś wzrok na sobie. Popatrzyłam się na boki i zobaczyłam jego.

Felix stał wraz z jakimiś chłopakami w wejściu i bacznie mnie obserwował. Podziękowałam piłkarzowi Barcy i zaczęłam kierować się w kierunku mojej przyjaciółki. Jednak ktoś musiał mi przeszkodzić.

- Co ty tutaj robisz? - Portugalczyk zapytał stojąc tuż przede mną.

Nie zamierzałam mu odpowiadac, tak jak on ignorował wcześniej mnie. Poczułam silny ucisk na moim nadgarstku, chłopak ciągnął mnie ze sobą w stronę wyjścia.

- Co ty robisz? Puść mnie! -

On jednak nic nie odpowiedział. Gdy byliśmy na dworzu wreszcie mnie puścił.

- Nie możesz mnie ignorować. - zaczął.

Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.

- Nie powiedziałaś mi, że idziesz do klubu. - powiedział.

- Ignorowałes mnie od dwóch tygodni, nie muszę ci o niczym mówic. - powiedziałam przez zęby.

- Kochanie, oczywiście, że musisz. Muszę wiedzieć, gdzie jesteś. -

W tym momencie byłam bliska, do wykrzyczenia mu, co o nim uważam. Powstrzymywali mnie tylko ludzie dookoła. Chłopak zachowywał się inaczej, nie wiem o co mu chodziło.
W momencie, w którym powiedział, że nie mam prawa z nikim tańczyć, miałam dosc.

- Nie miałeś problemu z nie dawaniem znaku życia przez tyle czasu! Martwiłam się, a ty miałeś mnie w dupie. Mogę tańczyć z kimkol..- nie dał mi dokończyć.

Kochanie, my nawet nie jesteśmy razem.

To było jedyne, co od niego usłyszałam. Byłam w szoku. Stałam tak przez chwilę, patrząc się w jego twarz i czując, jak łza spływa z mojego policzka.

- Masz rację, nigdy nie byliśmy. - odpowiedziałam, zostawiając go samego.

Mało pamiętam z tego wieczoru. Nie wiem jak wróciłam do domu, nie wiem co się dalej ze mną działo, ale widziałam jedno.

João Félix był już dla mnie nikim.

------------------------------------------
...

A case of luck || João Félix [PL] [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz