Zabiłam człowieka. W liczbie mnogiej.
Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam czarną lampę zawieszoną na białym suficie. Przekręciłam się na bok ale ból w ręce sprawił że zrezygnowałam w połowię ruchu z tego pomysłu. To z pewnością nie był mój dom.
- Wszystko dobrze? - znajomy głos rozległ się w moich uszach. Odetchnęłam z ulgą, to był Damon.
- Lepiej być nie mogło, po prostu wspaniale - powiedziałam z sarkazmem. Z sykiem przewróciłam się na bok. Na krześle obok mnie siedział brunet ubrany w bluzę i dres w kolorze czarnym. Przewrócił oczami i podał mi wodę.
- Wypij, i tak Ci nie pomoże na napierdalający bok bo masz okropnego siniaka. Ale będziesz odwodniona - zorientowałam się że leże w samym staniku i na pewno nie moich dresach. - Tak, Aryo widziałem ciało kobiety nawet bez bielizny.
- Boże, Damon. Miałeś mnie podwieźć a zrobiłeś ze mnie zabójcę, rozebrałeś mnie i zawiozłeś mnie do swojego domu. - Kiedyś już kogoś zabiłam ale i tak , przyprawiało mnie to o dreszcze. Za to Damon. Nie wiedziałam co o nim myśleć. Polubiłam go pomimo że ledwo go znałam.
- Cóż, życie. - wzruszył ramionami.
Życie które było tak nieprzewidywalne ponieważ zesłało mi na świat osobę która miała tak zjebane poczucie humoru, ze o mało nie rzuciłam w niego szklanką którą trzymałam w ręce.
Obok mnie zauważyłam koc więc sięgnęłam po niego i zarzuciłam sobie na brzuch i piersi. Mężczyzna poruszył brwiami.- Chryste, wyglądasz jak ósme nieszczęście.
- Dzięki, nawzajem. - powiedziałam na co chłopak parsknął śmiechem
***
- Masz rodzinę? - zapytałam z czystej ciekawości - znaczy wiesz, żonę?
- A co? - uśmiechnął się - Nie, nie mam i raczej nikt mnie nie będzie chciał.
Właśnie w tym momencie wyobraziłam sobie Damon'a klęczącego przed jakąś laską. Śmieszny widok. Usiadłam ponieważ stan mojego ciała już się poprawił.
- Jadę do domu. Zadzwonisz po taksówkę? - zapytałam szukając wzrokiem moich ubrań.
Mieszkanie bruneta było schludnie urządzone. Białe ściany na których wisiały obrazy jego siostry Amelii były ładne ale zbyt abstrakcyjne, tylko jeden mi się podobał. Znałam ich historię ponieważ mi o nich opowiedział, wiedziałam że jeden z nich namalował sam. Różnił się od pozostałych, był szaro-czarno-biały. I najładniejszy.
- Nie. Nadal ledwo się ruszasz a poza tym twoje ciuchy są w pralce. Były tak uwalone krwią że, ktoś mógłby stwierdzić że to jest ich prawowity kolor.
Wspaniale.
- To dasz mi jakąś bluzę?
Bez słowa mężczyzna odszedł do pokoju naprzeciw kuchni, chyba był to jego pokój. Zamknęłam na chwile oczy przytłoczona tymi wydarzeniami. Poczułam że ktoś kładzie mi materiał na brzuchu. W ciszy ubrałam za duże ubranie zielonookiego.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile ale zasnęłam.
***
Stan mojego ciała polepszył się na tyle, aby Damon mógł mnie wypuścić z jego domu. Kilka dni przesiedziałam na łóżku czytając książki. Jednak teraz siedziałam w moim aucie i jechałam na kolejny wyścig. Impreza była niezła, główni ''szefowie'' naszej grupy sprawdzili czy mój wóz jest sprawny.
Oczywiście że tak idioci.
***
- 3! 2! 1! - Clara czyli moja jakby przyjaciółka zazwyczaj ogłaszała start wyścigu. Zawsze ubierała się w obcisłe sukienki i wysokie szpilki kiedy ja w jeansach i oversize koszulce wygrywałam gonitwy.
Wcisnęłam pedał gazu. Teraz liczył się tylko wyścig. Jak na razie byłam pierwsza ale Michael, Dylan i Tolvy mogli mnie prześcignąć. Byłam jedyną kobietą która ścigała się tutaj.
Pierwszy zakręt, Tolvy wypadł z toru. Nadal utrzymywałam prowadzenie jednak Dylan coraz bardziej mnie doganiał. Drugi zakręt, wszyscy cali. Trzeci czyli najbardziej osty - odpadł Michael. Zostałam tylko ja i Dylan. Kilkanaście metrów od wygranej. W ostatniej sekundzie zablokowałam blondynowi drogę i wygrałam. Znowu.
Świętowałam z moją grupą wygraną, kiedy po raz kolejny jakiś mężczyzna próbował zaprosić mnie na szybki numerek. W życiu się nie zgodziłam, ponieważ swój pierwszy raz wolałam nie przeżyć w aucie. Z nieznajomym.
***
Wróciłam do domu dość późno. Zmęczona położyłam się do łóżka kiedy na mój telefon przyszła wiadomość.
Damon: chcesz wyskoczyć jutro na jakas kawę czy coś? Wziąłem twój numer kiedy spałaś
Uśmiechnęłam się. Lubiłam jego towarzystwo pomimo tego, że go nie znałam.
Arya: Okej, to w tej kawiarni przy antykwariacie?
Damon: Dobra.
Cieszyłam się ze spotkania tak bardzo jak z nikim innym. Wydawał się bardzo ciekawą osobą.
Hejka, z rozdziałami może być teraz kiepsko bo zaczynam nowa książkę. Uważam że w NDRMP za dużo sie dzieje na początku, chyba ze wam sie to podoba? Napiszcie. I oczywiście śledzie mój book-tok @zaczytana_dusza
CZYTASZ
Nie dasz rady mi pomóc
RomansaCzasami miałam już dosyć, nie życia ale ludzi. Chociaż on był inny, gorszy ale i najlepszy. Był jak zbawienie, miłość lub narkotyk. Nie zawsze idealny ale i tak wspaniały.