Piękne sobotnie popołudnie spędzałaś jak zazwyczaj w parku miejskim spacerując po ścieżkach wśród pachnącej trawy i cichego szumu wiatru wśród drzew. Spacer był dla ciebie nieodłączną częścią rozładowania stresu w pracy.Jednak na tym spacerze spotkałaś kogoś, kogo nie chciałaś widzieć.
Był to klient, który przystawał się do ciebie ostatnio. Miałaś nadzieję, że jakimś cudem cię nie zauważy, ale na twoje nieszczęście...
– No, no, no. Kogo moje piękne oczy widzą? – zagwizdał w twoją stronę, a ty wyminęłaś go bez słowa.
Mając wrażenie, że koleś gapi się na twój tyłek przyspieszyłaś kroku. Facet niestety cię dogonił, po czym bezczelnie wrzucił cię do fontanny na oczach przechodniów. Usłyszałaś za sobą kilka śmiechów, a twoje policzki nabrały czerwonej barwy.
W życiu nie czułaś większego upokorzenia.
W pewnym momencie zobaczyłaś wyciągniętą w twoim kierunku dłoń. Uniosłaś wzrok na tę osobę, w której od razu rozpoznałaś Ranboo. Bez dłuższego zastanawiania się przyjęłaś jego dłoń, a on pomógł ci wyjść z fontanny.
– Nic ci się nie stało? – zapytał kiedy już stałaś z powrotem na ścieżce.
– Nie, nic. Dziękuję ci – odpowiedziałaś uśmiechając się go niego.
Chłopak zdjął swoją bluzę i narzucił ci ją na ramiona żebyś nie zmarzła przez mokre ubrania. Czułaś bijący od bluzy intensywny zapach męskich perfum, który miło drażnił twoje nozdrza.
– Urocza scena – odezwał się koleś, który wepchnął cię do fontanny. – I przy tym jakże żałosna.
Koleś miał już odchodzić, ale wtedy...
– Czekaj! – odezwał się pewnym głosem Ranboo idąc w jego stronę. – Myślisz, że po takiej akcji możesz tak po prostu sobie pójść?! Zapomniałeś o tym co ci powiedziałem w kawiarni?!
Facet zawrócił i z pełnym drwiny uśmiechem podszedł do wysokiego chłopaka.
– Bo co mi zrobisz? Poskarżysz się mamie?
Ranboo nie wahał się ani chwili żeby przywalić facetowi w twarz. Ten gdy po chwili otrząsnął się z szoku od razu uderzył chłopaka z całej siły w nos. Ten zaś nie zważając na ból sprzedał kolesiowi trzy soczyste kolana w brzuch, po czym czwartym kopniakiem odsunął go od siebie pozwalając mu uciec. Obrócił się w twoją stronę ocierając palcem ociekający pod maską krwią nos.
– Mogę? – zapytałaś, na co on po chwili kiwnął twierdząco głową.
Ostrożnie ściągnęłaś mu maskę z twarzy by móc zobaczyć dosyć mocno obity i czerwony od krwi nos. Mimo to nie mogłaś zaprzeczyć jednej rzeczy.
Chłopak był niezwykle przystojny.
– Trzeba będzie coś zrobić z tym nosem. Mieszkam akurat niedaleko. Jeśli nie jest to dla ciebie problemem...
– Ależ skąd – przerwał ci Ranboo posyłając ci przy tym uśmiech. – Nigdzie mi się nie spieszy. Zresztą sama również musisz się przebrać, bo się przeziębisz.
Uśmiechnęłaś się po czym wspólnie udaliście się do twojego domu.
CZYTASZ
Ranboo Preferencje
FanficTak. Znowu mi się nudzi. I nie chcę zostawiać was z niczym na czas pisania wielkiego projektu i nie tylko ;) I tak jak w przypadku reakcji, preferencje będą pojawiać się nieregularnie w zależności od tego ile będę mieć czasu, weny i humoru na pisani...