Rozdział 8

1.8K 73 3
                                    

Obudziłam się sama w łóżku. Aaron musiał pójść na jakieś spotkanie w przywódcą innej watahy. Chyba Wilczego oka.

Jak po raz pierwszy usłyszałam taką nazwę zdziwiłam się. Brunet mi wytłumaczył, że mają takie nazwy watah aby rozróżnić poszczególne z nich.
Nasza to Krwawy wilk. Tak wiem trochę straszna nazwa, ale ja nie wybierałam.

Ubrana już w ciuchy zeszłam do kuchni aby coś zjeść.
Nie spodziewałam się tam nikogo spotkać, ale w pomieszczeniu była Mila.

- Witaj Avi, zrobić co coś do jedzenia? - zapytała miło.

Przypominała w tym troskliwą matkę.

- Nie chciałabym pani kłopotać - powiedziałam cicho.

Ona jest starsza odemnie więc mój szacunek do starszych nie pozwala abym siedziała i patrzyła jak ona dla mnie pracuje.

- Ależ to nie problem. Usiądź a ja się wszystkim zajmę.

Skoro tak chcę to niech będzie.

Usiadłam przy blacie, czekając na moje śniadanie.
Postanowiłam zacząć rozmowę.

- Pani też jest wilkołakiem?

Odwróciła się do mnie z uśmiechem.

- Jestem, ale już bez mate.

Zaskoczyła mnie.

- Co się stało?

Posłała mi smutny uśmiech.

- Zginął w walce o nasze terytorium parę lat temu. Mamy razem dwie piękne córki, obie już mają swoje dzieci, dlatego pomagam w kuchni, przynajmniej z kimś porozmawiam - wyznała.

- Przykro mi.

To smutne, że jej mate umarł w walce. Nie wyobrażam sobie aby tak Aaron umarł. Mimo, że jeszcze go nie kocham.

- Nie potrzebnie, już się z tym pogodziłam. Taki los.

Podziwiam ją za tą pogodność.
Mam nadzieję, że mój tata też się tak pozbiera jak i ona.

Już po chwili przede mną stał talerz z jajecznicą i herbata. Pyszności.

- Dziękuje.

- Smacznego - odpowiedziała - Musisz mieć dużo siły bo już za niedługo będzie bal Alfy i zostaniesz Luną.

Prawie się zaksztusiłam napojem. Jaki bal?

- Co? O jaki bal chodzi? - spytałam po chwili.

Zdziwiła się na moją reakcję.

- W niedzielę bal przejęcia władzy. Przyszły Alfa ci nie mówił?

Pokręciłam głową.
Muszę się go spytać. Żebym takich rzeczy dowiadywała się od kucharki a nie od niego.

Zjadłam szybko posiłek i wyszłam z pomieszczenia. Szybkim krokiem poszłam w kierunku gabinetu Aarona. Powinien tam być.

Błądząc trochę dotarłam po dopowiedzenie drzwi. Widziałam je nieraz na końcu trzeciego piętra, ale nie przychodziłam tu.

Weszłam do środka bez pukania.

Całe pomieszczenie było jasne za sprawą ściany z okien. Meble były wykonane z ciemnego drewna.

Aaron siedział przed biurkiem patrząc na jakieś papiery.

- Puka się? - warknął zły.

Zatrzymałam się w pół kroku. Aaron wtedy podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Jego wzrok złagodniał.

- Myślałem, że to Matt - wytłumaczył - Coś się stało, skarbie?

Zamknęłam drzwi podchodząc bliżej do jego biurka.

Wyprostował się patrząc z uśmiechem w moje oczy. Aaron złapał mnie za rękę i pociągnął na swoje kolana.

Od razu chciałam wstać. A co jeśli ktoś tu wejdzie?

- Nie schodź - powiedział chwytając mnie za biodra i przyciągając bliżej.

Westchnęłam ale już więcej się nie siłowałam.

- Chciałam się o coś spytać - powiedziałam wyraźnie zła.

Zmarszczył brwi.

- Mam się bać? - spytał.

Wzruszyłam ramionami. 

- A jak myślisz? - spytałam podstępnie. Niech się domyśla.

- Nie? - powiedział niepewnie.

Prychenęłam z sarkazmem.
Ale z niego cwaniaczek.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś o jakimś balu Alfy - powiedziałam zła.

Rozchylił usta w zdziwieniu.

- Zapomniałem ci wspomnieć. Ale to tylko bal na którym każdy cię pozna i mnie koronują na Alef - wytłumaczył.

Tylko? Sergio dla niego to tylko bal?

- Tylko? To aż bal gdzie każdy będzie na mnie patrzył.

Musiałam mu to jakoś wytłumaczyć. Dla kobiet to wielkie wydarzenie.

- Pójdziesz jutro z moją siostrą na zakupy i kupisz sobie jakąś sukienkę - przekonywał mnie.

Zakupu akurat bardzo lubię. Tylko, że nie mam tyle pieniędzy na coś odpowiedniego.

- Nie mam pieniędzy - powiedziałam niepewnie.

Aaron przyciągnął mnie bliżej do siebie. Prawie na nim leżałam okrakiem.

- Dam ci swoją kartę. Tylko nie szalej.

Zaśmiałam się.
Może za kare wydam wszystkie jego oszczędności, chidź nie wiem ile ich ma i czy mi się to uda.

- Niczego nie obiecuję - powiedziałam wstając z jego kolan.

Niestety Aaron miał inny plan i z powrotem mnie do siebie przyciągnął.

Niespodziewanie mnie pocałował kładąc rękę na moim karku. Pocałunek był wolny i bardzo przyjemny.

Oderwał się dopiero gdy zabrakło nam powietrza.

- Teraz możesz iść.

Spokrzałam mu w ciemno zielone oczy. Świeciły się wesołymi iskierkami.

Uśmiechnęłam się na ten widok. Mogłabym tak parzyć godzinami.

- Do potem - pocałowałam go szybko w usta i wstałam.

Tym razem już mnie nie zatrzymywał.

- Do potem - odpowiedział.

Idąc do drzwi czułam na sobie jego wzrok.

Specjalnie zaczełam kręcić lekko biodrami aby go sprowokować. Sama nie wiem dlaczego i skąd to wiedziałam.

Zamykając drzwi spojrzałam na niego. Siedział z otwartymi ustami i wiercił się na fotelu.

Uśmiechnęłam się do niego i zamknąłem drzwi.

Avi:1
Aaron:0

Wrodzony Wilk ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz