ROZDZIAŁ 2

687 30 6
                                    

Violet;

Mieliście może tak że przed jakimś spotkaniem zasneliście? Bo mi się to właśnie zdarzyło. Mój tylko na tą chwilę ukochany brat przyszedł do mnie w odpowiedniej chwili.

-Polpetta wiesz może gdzie..... Boże ty jeszcze śpisz. Wstawaj bo masz takie dwie godziny na wyszykowanie.- I to ostatnie zdanie wystarczyło mi abym podniosła się i zaczęła biec w stronę toaletki.

-Boże czemu mnie obudziłeś wcześniej teraz to napewno się nie wyrobie. - Zmyłam poprzedni makijaż i zrobiłam go od nowa. - Ała kurwa przez ciebie włożyłam sobie szczoteczkę od tuszu do oka. Masz szczęście że nic mi się nie stało. Matt żyjesz? - Zapytałam po chwili gdy chłopak nie wydał jeszcze żadnego zdania od kiedy mnie obudził. Spojrzałam na chłopaka a on wtedy zaczął się śmieć. On się nie śmiał tylko rechotał. I jeszcze on tak bezczelnie się zaczął śmiać. O nie. - I czego rechoczesz Rospo jedna. Wypad z mojego pokoju. - Jak powiedziałam tak zrobił. Na odchodne kopnełam go w tyłek. Zaczął coś na mnie wyklinać ale się już na tym nie skupiałam.

Gdy skończyłam makijaż stwierdziłam że zrobię sobie loki. Po najgorszych moich 25 minutach życia skończyłam. Naprawdę to było najgorsze i jeszcze z 5 razy się oparzyłam w szyję. Wyglądają te oparzenia trochę jak malinki lub jakby mnie jakiś potężny komar pogryzł. Już nawet nie starałam się tego przykryć. Szybko przebiegłam do garderoby i zaczęłam szukać jakiejś sukienki. Naprawdę znowu nie mam się w co ubrać. Po jakiś kolejnych 10 minutach padło na moją czerwoną sukienkę. Sukienka była z satyny, dość krótka ale mi to nie przeszkadzało oraz na cienkich ramiączkach, miała więcej materiału na dekolcie co dawało efekt optymalnie powiększonych piersi. Niestety nie mogłam założyć stanika ponieważ by go było widać. Ale ten jeden wieczór powinnam tak wytrzymać. Teraz czas na szpilki z tym akurat nie miałam problemu bo padło na moje ulubione czarne, klasyczne szpilki. Jest to zdecydowanie moja ulubiona para. Szybko dobrałam złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie pistoletu. Uwielbiam ten naszyjnik dostałam go kiedyś od mojej Nonny. Wybrałam do tego małe złote kolczyki z perełkami i parę pierścionków. Przed wyjściem z pokoju spsikałam się moimi ulubionymi brzoskwiniowymi perfumami. Gdy stwierdziłam że wyglądam zajebiście zaczełam schodzić. Nawet nie zdążyłam usiąść na kanapie i tam czekać na gości ponieważ mój ukochany brat mnie zawołał.

-Polpetta pomóż mi to ustrojstwo zawiązać. - Mówił zdesperowany gdy trzymał krawat. Dobra mogę wsumie się na nim odegrać za to wcześniejsze śmianie się.

-O jezus Rospo jesteś już taki duży a nadal nie umiesz wiązać krawatu. - I po prostu zaczęłam się śmiać. - Duzi chłopcy powini sobie dać radę. A ty co nie potrafisz stanąć na wysokości zadania. - Powiedziałam przez śmiech. Zwijałam się z śmiechu po prostu.

-Dobra, dobra chciałem się nauczyć ale wiesz jak to się ostatnio skończyło.- Doskonale pamiętam. Ja do tej pory nie wiem jak to zrobił ale mu się krawat zaczął palić powiedział mi wtedy że chciał go rozgrzać przed długim treningiem. Cóż widać że dosłownie go rozgrzał. Na to wspomnienie zaczełam jeszcze głośniej się śmiać. Naprawdę nie można być większym debilem od niego.- A jeżeli mówisz że nie potrafię stanąć na wysokości zadania. To zapytaj się ostatniej mojej panienki czy stanąłem na wysokości zadania. - Powiedział z chytrym uśmiechem. Oczywiście że musiał powiedzieć coś zboczonego. Przez to przestałam się śmiać a zaczęłam udawać odruchy wymiotne.

-Zbok. Choć zawiąże ci go. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Po chwili mu zawiązałam krawat.

-Dziękuję. Ja nie wiem jak ty to robisz. Jesteś boginią wiązania krawatów. Choć tu. -Powiedział te słowa i mnie przytulił.

Only us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz