Wyzwolenie

23 0 0
                                    

Siedziałam w osłupieniu, dalej wpatrując się w twarz Louisa. Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa, a w głowie ciągle wybrzmiewał głos przepowiedni.
Na swej drodze spotka innego potężnego
Czułam jak blednę, jak świat traci swoje barwy
... który będzie jej jedynym wybawieniem
Ręce zaczynają się trząść, a po policzkach spływają łzy. Widziałam jak usta Louisa się poruszają, zapewne coś do mnie mówił.
I w popiół się obróci razem z nim
Jednak żadne dźwięki nie docierały do moich uszu, oprócz spokojnego głosu przepowiedni, mimo, że Louis ciągle trzymał moją twarz, ja nie czułam kompletnie nic.
A śmierć ponownie wyciągnie do niej dłoń
To jedno zdanie przeszyło mnie niczym sztylet. Powoli zamrugałam i złapałam Louisa za dłoń, którą trzymał na moim policzku.
- Od kiedy o tym wiedziałeś?
- Ja...- uciął i spuścił wzrok, aby po chwili wziąć głęboki oddech- Odkąd zaprzyjaźniłem się z Tomem wiedziałem, że pewnego dnia pojawi się ktoś, dzięki komu będę mógł pozbyć się klątwy. Jednak nie sądziłem, że to będziesz ty- pogłaskał kciukiem mój policzek- Że osoba, która mnie wybawi, okaże się dla mnie najważniejsza i spowoduje, że dla niej przepadnę. Czuje się jakbym tonął- wyznał. Nie wiedziałam co mam mu w tej chwili powiedzieć. Jaki więc był sens tego wszystkiego? Chodzenia do Hogwartu, śmierci Cedrika, jego rodziny, śmierć Albusa... Po co? Po to żebym na końcu się dowiedziała, że i tak muszę zginąć albo przyczynie się do zagłady świata czarodziejów? Przełknęłam ślinę.
- Jeśli ja i Harry umrzemy, to co będzie później?
- Pomogę Harremu i zabiję Voldemorta, wyłapię z zakonem resztę śmierciożerców, a później wrócę do Ciebie. Po jakimś czasie lata mnie dogonią i również umrę- wyjaśnił- Ale żeby zadać mu ostateczny cios to ty z Harrym musicie umrzeć jedno po drugim, nie możemy pozwolić na większe odstępy w czasie. Ktoś mógłby nam przeszkodzić i plan mógłby wtedy nie wypalić- dodał.
- Harry o tym wie?
Louis w odpowiedzi skinął głową. To wszystko było tak zagmatwane i dla normalnego człowieka wydawałoby się wręcz absurdalne, ale taki właśnie był ten świat. Nieprzewidywalny. Teraz musieliśmy przygotować się do ostatecznej bitwy i raz na zawsze przywrócić choć cień porządku w świecie magii.

***
Czekaliśmy kilka dni, aż w końcu Aberfort odnalazł Harrego, Rona i Hermione. Koniec końców wszyscy razem usiedliśmy przy wielkim stole w małej chatce ustalając plan działania.
- Powiem krótko, jeśli tylko wejdziemy do Hogwartu przez tunel w ścianie, będziemy musieli się przyczaić i podczas obowiązkowego apelu obalić śmierciożerców. Musimy zrobić to szybko i podstępem, inaczej wszyscy zginiemy- Louis przerwał i spojrzał na nas po kolei- W szkole nie będziemy mieli dużo czasu na ustalanie nowego planu. Wszystko musimy ustalić dzisiaj. Kiedy tylko odzyskamy Hogwart to następnego dnia Voldemort przeprowadzi atak. W tym czasie uczniowie oraz nauczyciele będą musieli utrzymać obronę, dopóki my nie wykonamy swoich zadań- wskazał palcem na Rona i Hermione- Wy, macie za zadanie zabić  i zniszczyć Nagini, Harry ty udasz się po diadem Roweny Rawenclaw, w tym czasie ja z Avadą pomożemy obronić szkołę i dać wam czas. Kiedy wrócisz udasz się ze mną do Voldemorta, odegramy tam przedstawienie. Musisz umrzeć pierwszy potem, ja z Avadą... - spojrzał na mnie znacząco- .... dokończymy to. Kiedy pozbawimy go wszystkich możliwości, to go zabiję.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Wszyscy wiedzieliśmy, że to nasza ostatnia szansa na to, aby ocalić świat czarodziejów. Wiedzieliśmy też, że nie ma sukcesu bez poświęcenia, na wojnie zawsze były i będą ofiary. Każdy z nas był już gotów, gotów na bitwę i walkę o to co słuszne, walkę o bliskich. A walka miała zacząć się od dzisiejszego wieczoru.
- Musimy się zbierać - odchrząknęła Hermiona. Nikt nie śmiał protestować. Wszyscy byliśmy zgodni, wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę przejścia do szkoły. Pożegnaliśmy się z bratem Albusa i ostatni raz spojrzałam w jego oczy, zanim złapałam Louisa za rękę, która pociągnęła mnie w ciemność.

***

W Hogwarcie panowała idealna cisza, a kurz unosił się z każdego zakamarka, jakby od lat nikt tutaj nie przebywał. Z każdym krokiem zaczęłam się co raz bardziej martwić o uczniów, którzy tu zostali. Skoro my przeżyliśmy takie piekło nie będąc tu, to nie mogłam sobie wyobrazić co oni musieli przeżyć po śmierci Albusa. Dalej się zastanawiam, jak do tego wszystkiego doszło w tak krótkim czasie. Ledwo siedziałam w Wielkiej Sali czekając na przydział, do któregoś z domów, a teraz mam wziąć udział w bitwie i się poświęcić, aby to miejsce przetrwało.
- Avada skup się- syknął Louis - Zaraz zacznie się ten cholerny apel
W odpowiedzi wywróciłam tylko oczami. Po tylu latach miałam to opanowane do perfekcji. Nagle drzwi Wielkiej Sali huknęły i pomiędzy uczniami ujrzałam znajomą czuprynę, Severusa Snape. Ukradkiem spojrzałam na Louisa, który nie wyglądał na zaskoczonego w porównaniu z Hermioną, Harrym, czy Ronem. Zmrużyłam oczy, co za łajza, nawet nie raczył mi nawet nic powiedzieć.
- Zebraliśmy się tutaj, ponieważ doszły mnie słuchy, że dołączył do nas niespodziewany gość - Snape uważnym wzrokiem spojrzał prosto na naszą grupę - Owy gość to znany nam już Harry Potter - po sali rozeszły się pomruki i odgłosy zaskoczenia- Cisza!- wrzasnął. Zachowywał się tak dostojnie, tak jakby od lat sprawował funkcję dyrektora. Pewnie gdyby Albus umarł szybciej to właśnie Snape zająłby jego miejsce - Jeśli ktoś posiada informację gdzie lub z kim przebywa Potter, to ma niezwłocznie zgłosić się do mnie, w innym przypadku.... Poniesie surowe konsekwencje - spojrzał w lewo na grupę starszych gryfonów, jakby to właśnie tam stał brunet- Dlatego też, jako znak ostrzegawczy dla sprzymierzeńców Pottera, wysyłam grupę najstarszych gryfonów na przesłuchanie do lochów, które przeprowadzą Dementorzy.
Nim zdążyliśmy jakkolwiek zareagować kiedy z tłumu na środek sali, wybiegł Harry. Śmiałym ruchem ściągnął płaszcz i uniósł różdżkę, celując w Snape.
- On Ci ufał! - wrzasnął - Jak mogłeś nas zdradzić?! - zdeterminowany patrzył w oczy profesora eliksirów. Snape w odpowiedzi również wyciągnął swoją różdżkę i zaatakował chłopaka, który zgrabnie się wybronił. W tym momencie jego ciało zasłoniła profesor McGonagall.
- Miej chociaż trochę przyzwoitości Snape, jeśli masz walczyć to z równym sobie - warknęła. Twarz Severusa stężała i zniecierpliwiony rozglądał się po pomieszczeniu. Nagle kompletnie znieruchomiał, a salę przeszło stado kroków. Kiedy się odwróciliśmy dostrzegliśmy w drzwiach członków Zakonu Feniksa. Mężczyzna po dłuższej analizie sytuacji, w jakiej się znalazł po prostu odwrócił się i uciekł przez najbliższe okno, zanim Minerwa zdążyła trafić w niego zaklęciem.
- Tchórz! - wrzasnęła w jego stronę - Teraz, proszę wysłać ślizgonów do lochów i na czas nieokreślony dbać o nich w celach, natomiast reszta uczniów.... To już czas abyście wykorzystali wszystkie umiejętności, których się nauczyliście! Dzisiaj czeka nas bitwa, która przesądzi o naszym losie! Do różdżek!
Wszyscy w popłochu ruszyli ku wyjściu. Dostrzegłam jak Ron i Hermiona kierują się za resztą, zapewne, aby wykonać zadanie. Profesor McGonagall oraz kilku uczniów również skierowali się w tamtą stronę. Natomiast ja nerwowo zaczęłam rozglądać się wokół, aż mój wzrok natrafił na grupkę niezdecydowanych uczniów.
- Ej wy! - krzyknęłam, na co drgnęli przestraszeni- Na którym roku jesteście i który dom reprezentujecie?
Patrzyli po sobie niepewnie, aż w końcu jeden z wyższych chłopców wyszedł na przód.
- Jestem Aron Fringel, rezprezentuję puchonów, jesteśmy na 3 roku.
- Dobrze, pójdziecie ze mną na most, przy którym znajduję się jedno z przejść do Hogwartu - odwróciłam się do Louisa - Idziemy bronić muru, kiedy bariera zostanie obalona, będzie to nasz najsłabszy punkt
- Idę z tobą - odparł - Minerwa sobie tutaj poradzi, my musimy iść tam, gdzie coś zdziałamy - skinęłam głową i odwróciłam do młodszych puchonów. Posłałam w ich stronę lekki uśmiech, aby doda im nieco otuchy.
- Jeśli ktoś się boi, albo ma problemy z panowaniem nad magią to niech zostanie i czeka na bitwę tutaj w murach. Będzie pewnie sporo rannych, którym przyda się pomoc podczas walki- kątem oka dostrzegłam jak kilka dziewczyn odeszło od grupy i ruszyło w stronę drzwi. Od nowa przeliczyłam grupę , która teraz wynosiła 20 osób włącznie z nami - Dobrze, a teraz chodźcie za nami!


Od autorki:
Przepraszam, że tak długo. Jest to już jedna z ostatnich części tej opowieści :))
Miłego dnia i wyczekujcie!

Avada Kedavra RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz