PARADYGMAT

15 2 3
                                    

Z kolejnymi dniami - o ile można tak nazwać nieustającą bladą ciemność, w której tylko zepsute zegarki wskazywały jakieś godziny - zdrowiał i słabł jednocześnie. Mógł już wstać i chodzić, ale okrutnie kręciło mu się w głowie od głodu i odwodnienia. Mingi zostawiał go samego w izbie, być może mu ufając, a może nie wierząc, że byłby na siłach coś ukraść i uciec. Sam dobrze wiedział, że mu się to nie opłacało.

Znalazł sobie zabawę w składaniu porozrzucanych ubrań i szmat w jednym z kątów pomiędzy ułożonymi na sobie skrzynkami. A gdy już ułożył z nich kilka wieżyczek, ostrożnie, acz ciekawsko, dobrał się do biurka. Z początku uważał, żeby nie pozamieniać miejscami żadnych przedmiotów, ale w końcu zupełnie o tym zapomniał pochłonięty analizowaniem map i planów. Niektóre z nich rozpoznawał. Były to miejsca Cyberpunku. Sala zgromadzeń. Centrum zaopatrzenia. Metro. Nawet niektóre budynki mieszkalne, choć wiedział, że część z tych planów jest nieaktualna. Poszukał najbardziej zaostrzonego ołówka w miedzianym kubku i zaznaczył te budynki, które zostały usunięte w ostatnich miesiącach.

Dużo spał, żeby zapomnieć o ssaniu w żołądku. I o ciężkości w płucach. Zmęczył się już swoim zmęczeniem. Zastanawiał się, kiedy Mingi spał. I gdzie. Nigdy nie widział go śpiącego w tym samym pomieszczeniu co on. Może właśnie tu kończyło się jego zaufanie.

Spotkali się z Sanem w obszernym garażu. Obdrapany van został ustawiony przy ścianie, drzwi bagażnika pozostawały otwarte. Wisiały na nich ręczniki i części ubrań. Od jednych drzwi ciągnęła się linka zawiązana o belki przy suficie. Przy boku samochodu stał okrągły stolik, a przy nim dwa krzesła, jedno bez oparcia. Na blacie popielniczka z niedopałkiem, szklana butelka i mała, rozpięta torba, w której pełno było tabletek.

- Jak zdobyłeś vana? - zapytał oszołomiony Hongjoong, gdy tylko gospodarz przyniósł im szklanki na wino. Także był wysoki, nie tak jak Mingi, ale sprawiał wrażenie wyższego przez odsłonięte umięśnione ramiona i zarost na ostro wyciętej szczęce. Jego ubranie było prostsze niż osób, które do tej pory spotkał. Miał tylko przetarte dżinsy i włożoną do nich białą koszulkę na ramiączkach. Na klatce piersiowej spoczywał błyskający srebrny naszyjnik. Coś było na nim wygrawerowane, ale Hongjoong nie mógł dostrzec liter na płaskiej blaszce.

San patrzył przez chwilę z uśmiechem na ciekawego chłopaka.

- Znajdzie sposób na przeszmuglowanie wszystkiego - odpowiedział za niego Mingi, samemu nalewając sobie alkoholu. Przyłożył szklankę pod nos. - Aż szkoda pić - stwierdził, po czym wypił zawartość jednym haustem.

- Jestem Joong. - Hongjoong wyciągnął rękę nad stolikiem, a San po chwili zastanowienia ją uścisnął.

- Choi San. - Podniósł na niego wzrok. - Dużo masz w sobie życia jak na samobójcę.

- Nie jestem samobójcą.

- Tak...? - Dolewał sobie i Mingiemu wina.

- Chcę się stąd wydostać.

San odstawił powoli butelkę.

- Z Sektoru 1?

- Stąd. Na zewnątrz.

San i Mingi wymienili się spojrzeniami.

- Co? - Mingi uniósł ręce.

- Zawsze mi takich przyprowadzasz. Co ja mam z nimi zrobić? Pokazać drzwi? - Patrzył skonsternowany w porysowany blat stolika i intensywnie myślał. - Słuchaj, Jun.

- Joong - poprawił go Mingi, robiąc dwa kroki w stronę Joonga. Stanął tuż za nim i założył ręce na piersi.

- Tu nie ma drzwi na zewnątrz. Nie ma windy. Nie ma magicznego przejścia, które zaprowadzi cię do innego świata. Jest miasto i jego ściek. To wszystko.

Hongjoong przyglądał mu się uważnie.

- Czym jest Sektor 1?

- Ściekiem.

- Dlaczego nie ma tu kontroli?

- To dziura. Nie powinna istnieć. Glitch w systemie Cyberpunku.

- Byłem gotów sobie odpuścić i umrzeć - podjął Joong, prostując się. - Ale trafiłem w miejsce, którego nie ma. To dowód na to, że system nie jest idealny. Może mieć więcej dziur.

San milczał wpatrując się uparcie w butelkę wina.

- Nie wyobrażam sobie, jak moglibyśmy się wydostać - odpowiedział cicho i słabo.

Joong sięgnął do kieszeni i rzucił z brzękiem na stół monetę. San wziął ją do ręki.

- To z zewnątrz.

- Mogłeś to podrobić.

- Mój dziadek opowiedział mi o gwiazdach.

- O czym? - spytał Mingi otwierając oczy nieco szerzej.

- Gdy spojrzysz w górę, nad sobą masz nieskończoność. I wiszą tam wielkie ogniste kule.

- Coś takiego nie może istnieć - stwierdził San.

- Nawet jeśli nie istnieje - odezwał się z fascynacją Mingi. - Chcę to zobaczyć.

- Chłopcy - Ton głosu Sana się zaostrzył. - Nie pomogę wam. Sami wiecie, jak to wszystko brzmi.

- W porządku - powiedział Joong i skierował się do wyjścia.

- Zostawiłeś monetę - powiadomił go San z uprzejmości.

- Zatrzymaj ją.

Bezprawie | ATEEZ Cyberpunk AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz