mgła

15 3 4
                                    

Wzory na dywanie zdawały się obracać, krążyć, powiększać i pomniejszać, zupełnie jakby patrzył przez kalejdoskop. Miał ten dywan od dobrych paru lat i zdążył się już poplamić. Wcześniej nie miał go w środku vana, bo nie miał vana.

Mały zegarek stojący na desce rozdzielczej wskazywał za siedem dziesiątą. Wszystkie zegarki były tu ustawione na tę samą godzinę, ale ich doba trwała dwanaście godzin, skoro i tak nie mieli jak stwierdzić, czy jest wieczór, czy poranek. Nie mogli też tego ustalić, bo każdy spał o innej porze. Niektórzy spali co trzydzieści godzin, niektórzy prawie wcale. Mimo wszechobecnej ciemności panowała tu masowa bezsenność. Kto żył w Sektorze 1, nie mógł spać, zapadał tylko w trans. Czas rozciągał się w przyszłość, w przeszłości i na boki. Nie był już linearny, był po prostu płaskim plackiem nieustannie się rozszerzającym. Wszędzie był tak samo gładki. Nieskończony.

San liczył dni. Co drugi przychodził do niego gość. Najczęściej około dziesiątej, co jakiś czas przed siódmą, a zdarzało się, że i po trzeciej, ale co kilka wizyt wybierał po prostu losową godzinę między pierwszą a piątą.

- Hej - usłyszał przyjemny głos zbliżającej się osoby. Po chwili van się zatrząsł i mężczyzna o cwanym spojrzeniu wślizgnął się do środka. Postawił jakieś zawiniątko na fotelu kierowcy, a potem szybko wrócił do Sana, który opierał się o ścianę i uważnie obserwował płynne ruchy gościa.

- Coś nowego? - rzucił San, gdy Wooyoung zaczął muskać ustami jego szyję.

- Ten sam bałagan. W tej samej dziurze - odpowiedział zniżonym głosem. Na chwilę się odsunął, żeby spojrzeć w odległe oczy Sana. - Znalazłem kolejnego samobójcę, więc przyniosłem ci niespodziankę. - Wskazał na zawiniątko czekające na fotelu. San uśmiechnął się niemrawo.

- Jesteś uroczy, Woo - szepnął mu na ucho.

- Wiem, że jestem.

Wooyoung chwycił Sana za udo i zaczął całować jego usta. San przyciągnął go ręką bliżej siebie. Czuł przemieszczające się palce w górę jego nogi.

- Co to? - sapnął trzymając rękę na wysokości jego kieszeni. Nie pytając o zgodę sięgnął po twardy płaski przedmiot i uniósł go na wysokość oczu. Słabe światło z plastikowej latarenki zawieszonej przy suficie nie wystarczało, żeby mógł się uważniej przyjrzeć.

San zabrał mu monetę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Woo... - Wpatrywał się w jego oczy. - Wierzysz w to, że jest stąd wyjście?

- Do Cyberpunku? - Wyprostował się i usiadł na swoich piętach.

- Nie. Stąd. W ogóle.

- Sądzę, że jest. Ale nie sądzę, by było możliwe odnalezienie go. - Wzruszył ramionami. Zastanawiał się nad tą kwestią już setki razy. - Mogę jeszcze zobaczyć? - Otworzył dłoń, a San umieścił na niej krążek. Tym razem Wooyoung przeniósł się bliżej światła i obracał przedmiot w dłoni marszcząc brwi.

- Skąd to masz? - Spojrzał na zamyślonego Sana.

- Pewien chłopak mi to dał.

- Młody, chuda twarz, ciemna grzywka?

- Tak. Spotkałeś go?

- To ten samobójca. Widziałem ten krążek, ale nie wydawał się przydatny. - Przeszedł na czworaka z powrotem do Sana i oparł się o ścianę obok niego.

- To moneta - odezwał się San. Pozwolił Wooyoungowi bawić się interesującym go przedmiotem. 

- W jakimś świecie się nią płaci.

- Więc mogłem ją wziąć... - westchnął wpatrzony w wypukłą jedynkę. - Myślisz, że to prawda? - Nagle się do niego odwrócił. - Czy płacenie nie istnieje tylko w sektorach bezprawia? To znaczy, czy naprawdę w innym świecie się za coś płaci?

- Nie wiem, jak jest w innym świecie - odpowiedział ponuro. - Nie wiem, czy jest inny świat.

- Mogę ją wziąć? - spytał Wooyoung z urokliwym uśmiechem.

- Tak.

Żaden przedmiot nie miał dla niego znaczenia, dopóki nie można było go wymienić na coś użytecznego. Poczekał, aż Wooyoung schowa monetę i wtedy chwycił go w talii, sprawiając, że znaleźli się bliżej siebie.

Tylko Woo dzielił jego wieczne szare dziś na przedwczoraj i pojutrze. Bo wtedy mógł go zobaczyć. Spędzali razem parę godzin i to był jedyny sposób, w jaki Sanowi udawało się zasnąć bez alkoholu. Jedyne, co go bolało w takim układzie to samotność po przebudzeniu. Woo zwykle nie zostawiał po sobie śladu, jakby wcale nigdy się nie zjawił.

Bezprawie | ATEEZ Cyberpunk AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz