Grace
Zginęłam. Pod każdym możliwym względem. Czułam spokój jaki wcześniej był nie do ogarnięcia, bo świat w którym się znajdowałam był zbyt idealny. Zbyt bardzo pochłaniał i sprawiał, że chciało się tu zostać na zawsze.
Ktoś chwycił mnie za rękę, a wtedy ciemność, która była wokół mnie, rozmyła się pozostawiając po sobie nieprzyjemny chłód. Wszystko dookoła stało się wyraźne i niezwykle przyjemne dla oczu. Pod stopami poczułam gorący piasek, a z boku usłyszałam szum wody i znów byłam na pięknej wyspie. Ktoś pociągnął mnie do siebie, przypominając o swojej obecności, a ja się do niego odwróciłam. Matteo uśmiechnął się, zadowolony, że w końcu udało mu się przykłuć moją uwagę.
- Zazdroszczę temu kto tam mieszka - zaczęłam, wskazując na piękną wille, która stała na kamienistym zboczu.
- Czego? – objął mnie w pasie i przytulił od tyłu.
- Wszystkiego – wzruszyłam ramionami. – Nigdy nie pomyślałeś o tym jak wszystko by wyglądało, gdybyśmy byli zwyczajni?
- Zwyczajni? Bycie zwyczajnym nie jest dla nas.
Uniosłam smutno usta ku górze, a on jakby to zrozumiał, powoli obrócił mnie do siebie.
- No co? Nie taka jest prawda?
- Nie – zaprzeczyłam ponuro.
- O co chodzi? Przecież nigdy taka nie byłaś. Kochasz to życie, więc w czym masz problem.
- Z tobą.
W końcu odważyłam się podnieść na niego wzrok.
- To wszystko może i jest piękne, ale to kłamstwo. Ty jesteś kłamstwem. Snem, stworzonym przez moją wyobraźnie.
- Skąd wiesz?
- Bo ludzie w moich snach nie mają twarzy i ty też jej nie masz Matteo - dotknęłam jego policzka – Na dodatek jesteś bardzo słabą podróbą, bo prawdziwy ty dobrze wie, że nienawidzę tego życia.
Postura jego ciała nagle się zmieniła. Odeszłam w bok, aby zniknąć z jego zasięgu, ale wtedy wyrósł przede mną jak ściana. Czarny jak smoła, poszarpany, garnitur, a po nim zapach, którego nie chciałam pamiętać. Mimo, że nie miał twarzy, to wiedziałam kim był.
- Tato? – szepnęłam przerażona.
- Dziwka Vitalliego – syknął.
Ostry ból zaczął rozdzierać mi klatkę, przez co zamknęłam oczy i cofnęłam się w tył. Usłyszałam jak tętno odbija mi się o uszy, a zaraz po nim zaczęłam mieć przygniatająco świadomość, ciężaru własnego ciała i wszystkiego co mnie wokół otacza. Nie podoba mi się to.
Dźwięk pipczących urządzeń, smród sterylności i znowu te jasne ściany od których można oszaleć. Jestem pewna, że ludzie, którzy tutaj trafiają wychodzą gorzej jebnięci niż wtedy, gdy tu przychodzą.
Skrzywiłam się, gdy po przełknięciu śliny w ustach wybuchła mi gorycz. Znieczulenie.
- Grace?
Nie otworzyłam oczu, ale czułam, że brunet wisi nade mną cały spanikowany.
- Mam, kurwa, nadzieję, że leżałam w tej śpiączce przynajmniej tydzień, bo śmierdzi od ciebie tak, jakby się tutaj coś rozkładało – ledwie wyjęczałam.
- Boże, żyjesz – odetchnął.
- Niestety – powoli zamrugałam powiekami i tym razem udało mi się utrzymać je otwarte.
CZYTASZ
I finally loved you | TOM 3
Storie d'amoreTrzeci tom trylogii "Trust". "Tak wyglądało życie. Było płaczem matek, którym mordują dzieci, a nie śmiechem zakochanych dziewczyn. Krzykiem bólu, przepełniającym serce, a nie uczuciem, które sprawia, że wszystko wokół się zatrzymuje. Było tragedią...