Prolog

91 4 11
                                    

Słońce było jeszcze nisko a przed domostwem dwunożnych- zatrzymał się samochód którego nigdy przenigdy tu nie było. Na podwórko wyszła starsza pani podtrzymywana przez jednego z mężczyzn. Drugi już otwierał drzwi samochodu a dwóch kolejnych wynosiła ostatnie pudła z domu. Dla Charlotte wydawało się to dziwne. Do jej pani od jakiegoś tygodnia przyjeżdżały mali dwunożni i pakowali jej rzeczy do dużych kartonów.

- Tak jak pani mówiliśmy koty będę bezpieczne w schronisku. Nie musi się pani o nic martwić. Na pewno znajdą nowy dom - powiedział jeden z dwunożnych i pomógł staruszce wejśc do auta

- Schroniska!- powtórzył Arnold- Nie trafimy do schroniska. Chodź uciekamy.

- Możemy iść do klanu Zielonych Liści. Nigdy nie chciałam wracać do klanu ale to dla dobra moich kociąt.- powiedziała Charlotte

Arnold się z nią zgodził i razem wyszli z ogródka przez szparę w płocie. Ich oczom ukazał się chodnik który prowadził wzdłuż drogi Grzmotu na na samym końcu na po drugiej stronie znajdował się las klanów. Droga zawsze wydawała się krótka, ale dla ciężarnej Charlotte która była już większa od ostatniego spotkania z Szarym Ogonem była dwa razy dłuższa. Przodem szedł Arnold który pilnował aby nic nie zbliżyło się do kotki.

Kiedy doszli do drogi Grzmotu poczuli jej okropny smród i słyszeli przejeżdżające potwory.

- Jest ich dzisiaj strasznie dużo- powiedział Arnold- Ty idź przodem gdy ci powiem i nie martw się jak będzie trzeba to skoczę za tobą pod koła

- Nawet nie próbuj kociaki muszą mieć ojca

- Biegnij najszybciej jak możesz!- krzyknął kocur kiedy na Środzie nie było widać radnego potwora

Charlotte bez dłuższego namysłu  pobiegła przez drogę Grzmotu. Arnold pobiegł za nią. Kiedy ona usiadła już po drugiej stronie zobaczyła niezwykle cichego potwora który był już blisko Arnolda.

- Arnold!- krzyknęła z małymi łzami w oczach

Kocur przyspieszył ale to nie nie dało potwór uderzył go zanim ten dobiegł do partnerki. Charlotte szybko zabrała go z drogi Grzmotu. Kocur nie dawał już znaku życia.

- Arnold! Arnold! Proszę wstań!- krzyczała jakby miało to cokolwiek dać

Arnold już się nie ruszał. Miał przejechane tylnie łapy i duża ranę docierająca do szyi. Charlotte nie mogła powstrzymać łez. Teraz musiała iść do obozu sama a koty z klanów nie są zbyt mili dla pieszczochów jakim była ona. Chciała zabrać ciało kocura ze sobą jednak już i tak była słaba. Wykopała nieduży dołek i położyła w nim ciało kota. Zasypała dół ziemią i z łzami w oczach  usiadła obok niego. Chciała znaleźć jakikolwiek kwiatek. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła jeden mały kwiatuszek. Położyła go na uklepaniej ziemi mokrej od łez kotki.

- Nie zapomną cię nigdy- szepnęła

Wojownicy Iskierka tom 3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz