Wstałem o godzinie 10:41 ubrałem się w różową bluzę z kapturem i czarne spodnie z przetarciami na kolanach. Położyłem się na łóżku z książką i zacząłem ją czytać. W pewnym momencie do mojego pokoju weszła pani Kasia i kazała mi przyjść do salonu, bo przyszedł jakiś pan, który chciał by sobie zaadoptować starszego chłopca co mnie dość zdziwiło, bo nikt zazwyczaj nie chce starszych dzieci, ale zignorowałem to i po 15 minutach założyłem kaptur na głowę i poszedłem do salonu. W salonie byli wszyscy starsi chłopcy z domu dziecka ja byłem najmłodszy z nich z racji tego że byłem jedynym chłopcem w sierocińcu który miał 15 lat. Wszyscy siedzieli na dużej kanapie a na fotelu obok siedział przystojny mężczyzna na oko miał dwadzieścia pięć lat może trochę więcej był ubrany w białą koszule a do tego czarne dżinsowe spodnie przez koszule było widać zarys mięśni. Spojrzałem na niego a on na mnie gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały od razu odwróciłem wzrok i wreszcie się odezwałem.
-Dzień dobry- powiedziałem dość niepewnie.
-Dzień dobry jak masz na imię?- zapytał mężczyzna przeszywając mnie wzrokiem
-Oliwier proszę Pana- powiedziałem nawet na niego nie spoglądając. Usiadłem na kanapie obok innych chłopców i starałem się nie odzywać i nie zwracać na siebie uwagi po 2 godzinach mężczyzna wstał i skierował się w stronę gabinetu dyrektorki a my wszyscy rozeszliśmy się po pokojach. Gdy przekroczyłem próg swojego pokoju od razu żuciłem się na łóżko przytuliłem mojego ukochanego misia i usnąłem myśląc jak to by było, gdyby rodzice żyli.
Obudziło mnie szturchanie w ramie przetarłem oczy piąstkami i je otworzyłem przede mną stał ten sam mężczyzna który wcześniej siedział w salonie.
-dzień dobry- powiedziałem i wstałem do siadu- co pan tu robi- zapytałem przecierając lewe oko piąstką.
-Dzień dobry Maluszku od dziś mieszkasz ze mną- powiedział z uśmiechem na buzi na co ja posłałem mu pytające spojrzenie- zaadoptowałem cię szkrabie, a teraz grzecznie się spakuj, a ja idę podpisać papiery dotyczące adopcji dobrze? - zapytał na co ja kiwnąłem głową.
Mężczyzna wyszedł z pokoju a ja zacząłem się pakować. Gdy spakowałem już wszystkie moje ubrania wziąłem mojego misia w prawą rączkę a torbę w lewą i wyszedłem z pokoju. Nie wiedziałem za bardzo, gdzie mam iść więc po prostu stałem przed pokojem i czekałem na starszego, który po chwili już stał obok mnie.
-Jak ma pan na imię? - zapytałem dość niepewnie a on się uśmiechną i powiedział;
-mam na imię Vincent, ale ty masz się do mnie zwracać Tatusiu i nie inaczej rozumiesz? - powiedział dość poważnie na co ja kiwnąłem głową - spakowałeś wszystko?
-Tak Tatusiu- powiedziałem. Dość dziwnie mi było mówić do obcego mężczyzny w ten sposób, ale no cóż trzeba się przyzwyczaić. Na moje słowa mężczyzna się uśmiechnął i powiedział;
-dobrze w takim razie chodź- powiedział zabierając moją torbę i wyciągając do mnie rękę, abym ją złapał co od razu zrobiłem.
Wyszliśmy z sierocińca i skierowaliśmy się w stronę parkingu, podeszliśmy do dużego sportowego auta w kolorze czarnym nie wiem co to za auto bo nie znam się za bardzo na tym ale to nie ważne.
Starszy spakował moją torbę do bagażnika a następnie otworzył drzwi z przodu gdzie było siedzenie dla pasażera ale gdy chciałem wsiadać zauważyłem że na siedzeniu leży fotelik jak dla dziecka tylko trochę większy. Spojrzałem na starszego pytającym wzrokiem na co on powiedział;
-tacy mali chłopcy jak ty muszą jeździć w foteliku- powiedział na co ja zdezorientowany odpowiedziałem
-emm Tatusiu ja już nie jestem mały- powiedziałem lekko przechylając głową w lewo starszy jedynie westchnął, złapał mnie pod pachami posadził w foteliku i zapiął mi pas. Zdezorientowany nie odzywałem się może po prostu się troszczy? Nie wiem.
Starszy wszedł do samochodu i usiadł na miejscu kierowcy, zapiął pasy i ruszył.
-prześpij się potworku, czeka nas długa droga- powiedział, a ja jedynie kiwnąłem głową ułożyłem się wygodnie i po jakimś czasie zasnąłem.
CZYTASZ
my little babby
عاطفية15-letni oliwier zostaję adoptowany przez tajemniczego mężczyznę-jak potoczą się jego dalsze losy?