Rozdział 8: Ryzykant

6 0 0
                                    


10 kwietnia 2014 

Cisza i błogość, jakie wypełniały pokój były przyjemne. Przyjemne naprawdę, przyjemne od bardzo długiego czasu. Spokój był wszędzie, niezmącony wyrzutami sumienia, obawami, po prostu miliardami niepotrzebnych myśli. Świat pozostał za ścianą, za oknami i drzwiami. Sypialnia była makroplanetą, oddzieloną od Ziemi nieskończoną ilością miliardów lat świetlnych. Przechowywała marzenia. Przechowywała plany, nadzieje i sny, o których nikt nie miał pojęcia. Była cichym spowiednikiem, który dał rozgrzeszenie, pozwalając tym samym na lekkość serca. Błogostan był potrzebny od niewiadomej czasu. Litera iks przy równaniu byłaby napisana przy znaku nieskończoności, jeśli trzeba by było określić, ile na dobrą sprawę go potrzeba. Gitara stała oparta o stojak w kącie, delikatnie mieniąc się srebrem przez przebijające przez rolety światło. Kilka stron z nutami fruwało po podłodze, jakby nie były częścią czegoś, co przesądziło o jego wielkości. Uchylona szafa, na którą spojrzał przechowywała jego pierwsze baggy, jakie kupił. Nie zapomniał o przeszłości. To właśnie przeszłość ukształtowała go takim, jakim jest. Przeszłość dała mu wiele do myślenia podczas beztroskiego wylegiwania się w łóżku, gdzie za oknem witał go dzień w Hollywood. Kiedyś marzył tylko o tym, by wyrwać się z Loitsche, które wydawało mu się być pipidówą na końcu Świata. Chciał tylko robić muzykę, wrócić do Magdeburga i wieść życie, jakie kiedyś było jego codziennością. Muzyka była jego pierwszą miłością, jego marzeniem, życiem i wszystko, czego pragnął to była jego własna twórczość, pod każdym względem. Tak autentyczna i oryginalna, jak jeszcze nigdy żadna inna.

Nauczył się poświęcać. Dla kogo? Och, oczywiście, że dla Billa. Brat był od zawsze tą niezmienną częścią życia, która sprawiała, że nic nie będzie w stanie go złamać. Na chwilę zatrzymał się nad tą myślą. Czy aby na pewno? Od kiedy pojawiła się Oliwia, miał wrażenie, że całe jego życie stanęło na głowie. Czasami nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo zmieniła jego życie. Było inne. Ona sprawiała, że czasoprzestrzeń zanikała, a oni razem dryfowali w nicości ich znajomości. Nic się wtedy nie liczyło, był całkiem anonimowy. Nikt nie rzucał się mu w ramiona, nie piszczał i nie płakał na jego widok. Kiedy szedł z nią ulicą, nie musiał być obstawiony setką ochroniarzy, managerem i innymi ludźmi, krocząc w ścisku obok brata i przyjaciół.
Wbił z powrotem wzrok w stare spodnie i zrozumiał, dlaczego Oliwia go kochała. Nadal tkwiła w przeświadczeniu, że był tym dawnym Tomem sprzed kilku lat. Tomem, który umiał śmiać się szczerze na wizji, delikatnie uśmiechać się do fanek na koncercie. Tomem nie będącym stłamszonym przez nowoczesność, show-biznes i wymogi wytwórni, która chciała zwrócić uwagę na najbardziej dochodowy zespół pod swoimi skrzydłami. Zrozumiał, że to komercja, której zawsze chcieli uniknąć. Cholerna komercha, która dyktowała życie większości sław. A zawsze chcieli być inni niż reszta. Chcieli być indywidualni. Indywidualność się skończyła, kiedy dochody zespołu zmalały. Cholerni hipokryci łaknący ich pieniędzy zaczęli robić z niego, Billa i przyjaciół marionetki.

 
Zacisnął pięści na białej pościeli. Wiedział, że trzeba będzie to zmienić. I był pewien, że mu się to uda. W końcu nie na darmo nazywał się Kaulitz. On, jak i jego brat słynęli z tego, że jak się dobrze postarali, dostawali wszystko. Mimo ciężkiej pracy wynik walki był pozytywy i w pełni satysfakcjonujący. Nauczył się przez te wszystkie lata, że nie wolno sobie odpuszczać, nawet jeśli ludzie są przeciwko temu, co robisz. Umocnił się w przekonaniu, że właśnie o to zawsze chodziło w ich życiu. Lubili prowokować. Lubili, kiedy krytycznie obsmarowywano ich twórczość, by po chwili cały świat zachwycał się nimi. Mechanizm show-biznesu mimo tych wszystkich lat, nadal zdawał mu się totalnie śmieszny. Ludzie sami nie wiedzieli, co mają robić. Miotali się, wykonując chore polecenia rodem z kosmosu, wydanych przez ludzi, którzy żerowali na ich ciężkiej pracy.
Zdał sobie sprawę, że zostali pochłonięci przez chory system.


***

15 kwietnia 2014

Twoja Pierwsza WiadomośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz