Choć minęło kilkanaście godzin od tamtych wydarzeń, wyczerpany Erwin wciąż rozmyślał nad dalszymi ruchami. W jego głowie formował się plan, ale mimo to, brakowało mu jakichkolwiek chęci do jego wykonania.
Na początku był zły i wściekły, ale później zrozumiał i zmieniło się to w smutek, żal i zawiedzenie. Miał ochotę krzyczeć, zniszczyć wszystko i rozwalić pół miasta, łącznie ze swoją rodziną. Nie zrobił tego (poza zdemolowaniem połowy swojego apartamentu).
Nie chciał ich bólu, śmierci i nie życzył im źle. Kochał ich, mimo tego co zrobili i nie wyobrażał sobie ich skrzywdzić.
I właśnie wtedy zrozumiał, że naprawdę podupadł. Nie rozumiał tego. Od kiedy jebany Erwin Knuckles się poddawał i po prostu odpuszczał? Dlaczego właściwie aż tak źle się czuł z powodu policjanta?
Przecież to nic nie znaczyło.. prawda? Dlaczego tak bardzo, do cholery, próbował to sobie wmówić? A przede wszystkim, wmówić to innym, w większości swojej rodzinie.
Po raz kolejny rozmawiał ze swoją matką, chciał mieć jej wsparcie, ale nawet to spierdolił swoimi humorkami.
- Mam już dość Erwin! Robię, kurwa, wszystko, żeby ci pomóc! Staram się, okej?! - krzyknęła rudowłosa do słuchawki.
- Najwidoczniej za mało wystarczająco! Nienawidzę cię Lucyna, naprawdę! Jedyne o czym myślisz, to praca i praca! Po co mnie adoptowałaś, skoro syn tak bardzo ci przeszkadza?! - okrzyknął nabuzowany siwowłosy, zaciskając mocniej pięści.
- Sama nie wiem! Żałuję tego, mogłam nie podpisać tych papierów! - burknęła kobieta, a w słuchawce nastała chwilowa cisza.
- W takim razie je rozwiąż! Zawsze możesz mnie wydziedziczyć! - prychnął złotooki, zagryzając mocniej wargę.
- A żebyś wiedział! Zaraz zadzwonię do DOJ'u i złożę papiery o wydziedziczenie! Mam cię już dość! Nie dziwię się, że twoja ekipa i Grzegorz też mieli! - warknęła.
Po tych słowach, mężczyzna zamilkł, tak samo jak policjantka. Oboje wsłuchiwali się w nieprzyjemną ciszę, tworząc monologi w swoich głowach.
Złotooki nawet nie poczuł, jak pierwsza łza spłynęła po jego policzku. Nie czuł też, jak jego oddech staje się nierówny, a nogi zaczęły go prowadzić przed siebie.
- Przepraszam cię Lucy.. Nie chciałem być tak okropnym synem. Masz totalną rację, dam ci już spokój.. Dam wam wszystkim spokój.. - odpowiedział cicho młodszy.
- Erwin nie.. nie miałam tego.. - tłumaczyła się kobieta, lecz siwowłosy już się rozłączył, rzucając telefon losowo na chodnik.
Nie miał nawet siły, słuchać powiadomień o wiadomościach, czy połączeniach. Chciał odpocząć, w końcu zaznać spokoju.
Był rozchwiany emocjonalnie. Nie miał nerki, męża, zaufania do rodziny, nawet pierdolonego samochodu, który ktoś ukradł mu spod parku. A teraz nawet matki..
***
- CO MU POWIEDZIAŁAŚ?! - Krzyknął sierżant, marszcząc groźnie brwi.
- Nie chciałam! Po prostu byłam wściekła na jego humorki, mam teraz problemy z Riftem i nałożyło się to na siebie.. - mówiła skruszona rudowłosa.
- A jak ma nie mieć humorków? Postaw się na jego miejscu! Do cholery, Lucyna! - prychnął szatyn, łapiąc się za głowę. - Wiesz gdzie mógł pojechać? Gadałaś z Carbonarą? Albo kimkolwiek?
- Tak.. Nicollo powiedział, że go poszukują. Wydawał się bardzo przejęty. Rozmawiałam z nim ostatnio i powiedział, że zauważył zmianę w Erwinie. Uważa, że popełnili błąd tym wszystkim - wyjaśniła kobieta.
CZYTASZ
Divorce ~ Morwin
FanfictionKsiążka inspirowana ostatnimi zdarzeniami że streamków! Dużo zdarzeń jest wzięta ze streamów, ale są też fragmenty, które totalnie nie miały miejsca, dające trochę inne skutki. Dodatkowo jest trochę więcej odczuć bohaterów, co myślę, że daje trochę...