II

878 74 7
                                    

Hejka misie kolorowe!

Wspomnę tylko, że rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Miłego dnia ^^

Dwudziestosiedmiolatek szedł powoli chodnikiem ze spuszczoną głową. Trzymał zaciśnięte dłonie w kieszeniach swoich spodni. Spędził ponad dwie godziny w różnych zakątkach miasta, rozmyślając nad swoją aktualną sytuacją.

Dobrze wiedział, co właściwie powinien zrobić, ale chodź była to jedyna "dobra" decyzja, to czemu aż tak bardzo się bał? Czemu mimo to, wciąż miał wątpliwości, a na samą myśl jego gardło żałośnie się zaciskało?

Choć znał odpowiedzi na te pytania, nie dopuszczał ich do siebie. Po prostu kierował się do miejsca, w którym powinien wszystko zakończyć. Do DOJ'u.

Kiedy tylko przekroczył próg pomieszczenia, wraz z urzędniczką przy boku, przełknął głośno ślinę, siadając na krześle. Czuł, jak jego ręce się trzęsą, dlatego odchrząknął, bojąc się, że tak samo będzie z jego głosem.

— Co pana tu sprowadza? — zapytała Adrianna, opierając się niepewnie o biurko.

— Chciałbym.. chciałbym wnieść o papiery rozwodowe.. — wyjaśnił Knuckles, pocierając dłońmi swoje uda.

— Zanim cokolwiek powiem, to muszę uprzedzić, że potrzebny będzie do tego adwokat. To on wnosi papiery rozwodowe.. — zaczęła powoli, lecz widząc jak mężczyzna wzdycha i wstaje z miejsca dodała: — …ale za nim na coś się zdecydujesz, może powinieneś się jeszcze zastanowić? Może pomyślcie nad terapią? Może nie wszystko stracone?

— Ja.. tak myślałem nad tym, ale.. to chyba nie ma sensu. Czyli powinienem zgłosić się do adwokata? — zapytał złotooki, wciąż ze spuszczoną głową.

— Tak, on we wszystkim pana pokieruje. Jeśli obaj podjęliście taką decyzję, w pełni świadomą i z własnej woli, to nie mogę wam tego zabronić. Aczkolwiek, naprawdę, może uda się to naprawić? — odparła kobieta.

Siwowłosy przez chwilę milczał, zastanawiając się nad tą "pełną świadomością". W końcu nie robił tego "bo sam tak chciał", znaczy, zgodził się, ale nie dlatego, że chciał rozwodu, tylko ze względu na ekipę.

— Chyba już za późno.. — mruknął, po czym skierował się do wyjścia. — Dziękuję bardzo, niedługo mój adwokat przyniesie do was papiery. Do widzenia.

Kobieta cicho się pożegnała, po chwili wracając do pracy, a Erwin wyszedł z budynku, dzwoniąc do prawnika i wzywając go pod DOJ.

Nie musiał długo czekać, aby dwójka mężczyzn pojawiła się przed nim z teczką, ubrana w garnitury.

— Proszę was o załatwienie papierów rozwodowych. Możliwie najszybciej jak dacie radę. Rozwód za porozumieniem stron, bez żadnego podziału majątku. Na mnie i… Gregorego Montanhę… — Cudem wypowiedział imię policjanta, nie jąkając się. — Gdy skończycie, to do mnie zadzwońcie, macie mój numer.. — dodał, szybko odchodząc od nich.

Mężczyźni chwilę patrzyli na siebie z niezrozumieniem, by po chwili wzruszyć ramionami i zabrać się do roboty.

Natomiast pastor udał się na parking, skąd wziął swój samochód. Udał się nim na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi..

***

Gdy tylko wszedł do pomieszczenia, zauważył, jak na niego patrzą z rozczarowaniem. Obwiniali go o ten pościg, było to widać gołym okiem.

— Dzięki, że nie wniosłeś oskarżeń — mruknął Albert, przerywając niezręczną ciszę i pocierając swój kark.

— Nigdy bym na was nie doniósł — odpowiedział siwowłosy, przełykając ślinę. — Musimy podjechać w jedno miejsce..

Divorce ~ MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz