Rozdział 5

314 10 0
                                    

-nigdy przenigdy nie byłem przy umieraniu mojej bliskiej osoby.-powiedział po czym spojrzał na mnie.

Kurwa skąd on wiedział-pomyślałam ale przechyliłam kieliszek,a za mną Eliza.

-okejj...zrobiło się heh dziwnie.-powiedział Diego.-Dobra teraz ty Sara.

Tak skurwysyn się bawił no to też się pobawię-pomyślałam.

-Nigdy przenigdy nie z dobrej woli nie zabiłam człowieka.-spojrzałam na Noah który przechylił kieliszek.O dziwo jako jedyny.

-Ale co ma znaczyć z dobrej woli?-zapytała Sofia.

-Człowieku żyjemy w pierdolonej mafii czego się spodziewałaś.-wyjaśnił Sam.

-No ale kurwa ktoś kiedyś zmusił cie do zabójstwa.-tym razem odezwała się Emma.

-Mnie nie kurwa ale to nie znaczy ze każdy na tym świecie ma tyle szczęścia co my.-odparł już rozdrażniony Sam.- na przykład jebane Włochy albo pierdolona Sycylia.No kurwa tam mają przejebane.

-Dobra spoko gramy a nie.-powiedział Adrien próbując załagodzić sytuację.Udało mu się to nie wiem jak ale udało.

Graliśmy jeszcze trochę ale zdecydowałam ze będę się zbierać.

-Eliza jedziesz ze mną?-zapytałam dziewczyny.-wiem że twoi staży są dziwni wiec nocowała byś u mnie.-serio rodzice Elizy to była jakaś patola biedna miała jeszcze za nim się urodziła kogo ma poślubić.Biedaczka nie chodziła do szkoły miała nauczanie domowe bo musiała wiedzieć wszystko o swoim przyszłym mężu.

Wiem pojebane.

-Dziekiiii starrrra ratujesz mnie.-powiedziała pijacko się uśmiechając po czym wstała wpadając na mnie.

-Zadzwonię do Arona i zapytam czy by po nas przyjechał.-powiedziałam i wybrałam numer telefonu do Arona.Po swych sygnałach odebrał.

-Halo-zapytał

-Hej mam pytanie...-nie dał mi dokończyć bo wszedł mi w słowo.

-A to ty Saro wiesz co ci powiem mam w dupie co masz mi do powiedzenia jesteś pierdoloną egoistką która zrobi wszystko żeby osiągnąć to co chce nawet poświęci przyjaciół.Życzę ci szczęścia w małżeństwie mam nadzieje ze będzie ci się zajebiście żyło z tym kutasem ale wiesz gdzie to mam w dupie kurwa bo mnie to nie obchodzi nie mogłaś wybrać sobie kogoś innego na przykład.-urwał zastanawiając się a mnie piekły oczy i chciało mi się płakać.-no nie wiem kurwa na przykład mnie byśmy do siebie pasowali ale nie kurwa musiałaś wszystko zjebać.-powiedział i się rozłączył.Tak po prostu do rozłączył.

Nie płakałam nie mogłam jeszcze nie teraz.

Wyszłam z domu i wyszłam przed furtkę.Pomogłam Elizie usiąść na chodniku a sama zastanawiałam się co zrobić.Przecież nie będę budziła Simona(mojego szofera) pewnie śpi ze swoją żoną a ta jest w ciąży wiec nie chciałam jej dodatkowo budzić.

-Hej,podwiesić cię.-Zapytał Diego który nie spodziewanie pojawił się koło mnie.

-oke...-już miałam się zgodzić jak ktoś mi przerwał.

-Nie ona jedzie ze mną.-Wtrącił chłodno Noah.

-Dobra stary chciałem ją tylko podwiesić.-powiedział Diego i podniósł ręce w geście obronnym.

-Nikt nie będzie podwoził Mojej przyszłej żony.-znowu podkreślił Mojej no żesz kurwa jak może być taki zaborczy.

Diego spojrzał się na mnie jak by szukał potwierdzenia a jak ja polowałam głową odszedł.Noah otworzył swój samochód i pomógł mi posadzić z tylu Elizę która coś mamrotała pod nosem ale zbytnio jej nie słuchałam.Zastanawiałam się co mam teraz zrobić z Aronem.

Usiadłam na miejscu pasażera a Noah ruszył.

-O czym tak myślisz.-zapytał skupiając się na drodze.

-Co cię kurwa to obchodzi.-warknęłam,na co on zmarszczył brwi.

-O co ci chodzi.-zapytał.

-No nie wiem kurwa może dlatego że grzebiesz w moim życiu.Skąd kurwa wiedziałeś.-Czułam jak rosła we mnie złość.-kurwa kto ci powiedział nie mogłeś tego wiedzieć.-łzy zaczęły mi spływać po policzkach.-wiedzieli tylko nie liczni nie chciałam żebyś ty też wiedział.Każdy ma do mnie problem gdy wspomnę o mamie przy tacie a on zamyka temat i mówi tylko że może gdy będę starsza ale tak naprawdę nigdy mi nie powiedział że to prze ze mnie rodzina się rozpadła.Gdybym wtedy nie upierała się na ten jebany piknik nic by się nie stało.-Nie mogłam oddychać czułam jakby ktoś mi miażdżył klatkę piersiową a mój oddech stał się płytki i nie równy pomimo tego dalej mówiłam.-dzień w dzień obwiniam się o ten wypadek nigdy o nim nie zapomnę przez niego rodzina się rozpadła mój brat wyjechał i już nie wrucił a tata...on...już nie jest tak samo.

-ciiiii spokojnie.-powiedział po czym się do mnie przytulił.Nie wiem nawet kiedy się zatrzymaliśmy na poboczu.-oddychaj razem ze mną.Wdech wydech.-wykonywałam jego polecenia ale zajęło mi jakieś pięć albo więcej minut dojście do siebie.

Moje powieki stały się ciężkie ale nie mogłam zasnąć jeszcze nie teraz.

-Często ci się to zdąża.-zapytał gdy wracaliśmy na drogę.

-czasami ale rzadko kiedyś zdarzało mi się to częściej ale teraz prawie w ogule nie wiem czemu akurat dzisiaj.-powiedziałam jeszcze podciągając nosem.

-Okej rozumiem.Może położysz się a ja zawiozę Elizę do jej domu.

-Nie!-odrazu krzyknęłam na co on się zdziwił.-ona nie może jechać do domu w takim stanie jej rodzice zrobią jej damę a potem będzie miała szlaban jej rodzice to jakaś patola.

wow jak szybko potrafię zmieniać zachowanie-pomyślałam.

-Okej to zawiozę was do siebie.

-Czemu nie do mnie.-zapytałam

-Elizę mogę położyć w gościnnym a ty będziesz spała ze mną a nie jedziemy do ciebie bo jest za daleko.

-Okej.-powiedziałam zrezygnowana.-ale chwila dlaczego ja mam spać z tobą.

-czy to nie oczywiste Eliza pewnie będzie się rozpychać bo tam jest jednoosobowe łóżko a ty będziesz za niedługo moją żona więc nie widzę różnicy.A czy tak będziesz za niedługo mieszkać u mnie więc nie widzę problemu.

-Nienawidzę cie pamiętaj o tym wiec jak chcesz czegoś więcej możesz mnie w dupę pocałować.

-Zrobię to z przyjemnością ale tylko z tobą moja narzeczono.

Uniosłam rękę i mu pomachałam przed twarzą.

-Widzisz tu pierścionek.-zapytałam wskazując na palec.-bo ja nie a to oznacza ze jeszcze jestem wolna i mogę się przespać z kim tylko chce.

-Nie możesz bo jesteś moja.-zaprzeczył a ja zaśmiałam się ironicznie.

-Jakie staroświeckie podejście „jesteś moja".-zaczęłam go przedrzeźniać a on tylko westchnął.

-Uwierz mi ze gdyby z tylu nie siedziała twoja przyjaciółeczka to bym zatrzymał się na jakimś poboczu i wziął cie na tylne siedzenie.-odparł.

-Z iloma tak zrobiłeś.-zapytałam

-jeszcze z żadną ale z tobą mogę to zrobić z przyjemnością.-powiedział po czym się zaśmiał.

-Ha.Ha.Ha.-zaśmiałam się ironicznie.-bardzo śmieszne.-dodałam.

Dojechaliśmy.Skąd to wiem?

Bo wjechaliśmy do ogromnej rezydencji

Nie chciany ślub Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz